Ja również bardzo ciepło i sympatycznie wspominam Oćca... Pojawił się
któregoś dnia na masie (pewnie Miluta Go przyprowadziła) i już z nami
został, wtopił się bardzo szybko w nasze towarzystwo.
Oprócz tego, że z nami jeździł, robił foty, uczestniczył w afterkach,
imprezkach na działkach to wokół swojej Osoby wytwarzał specyficzny
ciepły, przyjazny klimat. Dało się z Nim poważnie pogadać i poświrować,
małolaty nie darzyły Go przesadnym szacunkiem ale chyba lubiły, bo choć
wygłupiały się razem z Nim, zachowywały ledwo wyczuwalny respekt.
W sytuacjach trudnych zawsze potrafił zachować zdrowy rozsądek i
opanowanie udzielając dobrych rad, z których chętnie korzystaliśmy.
Ja sporo nauczyłem się od Niego jeśli chodzi o technikę robienia zdjęć,
zresztą dużo dyskutowaliśmy o fotografii. Mało kto wie, że był również
muzykiem; przez wiele lat grywał z zespołem na statkach pasażerskich.
Miałem przyjemność zaprosić Go na wycieczkę rowerową mojego klubu
"Trawers", zakończoną wesołym grillem. Został przyjęty przez moich
przyjaciół w tak bezpośredni i sympatyczny sposób, że martwiliśmy się
czy uda mu się dotrzeć do domu; do dzisiaj wspominamy Go wszyscy.
Był bardzo potrzebną Osobą, spajającą nas wszystkich w jeden zespół,
zachęcającą do działania, otaczającą swoją opieką...
Po prostu: Ociec...
Teraz buduje dla nas tam w górze ścieżki rowerowe, przyjdzie i na nas
pora, że będziemy znowu jeździli razem :-)
[BTW... Czy nie zasługuje na to, aby poświęcić Mu jedną z mas krytycznych i umieścić Jego zdjęcie na pamiątkowej szprychówce?]