Adrian - ja po niejednej setce miałam zakwasy, a po tych 200? nic a nic ;]
To normalne. Gdy się przejdzie przez moment kryzysu, to później ma się wrażenie, że można jechać i jechać choćby bez końca.
Przynajmniej ja tak miałem... przy około 150km był kryzys, a później kolejne 410km kręciło się już bezstresowo. I miałem wrażenie, że mogę tak jechać bez końca i co więcej, poprawiałem średnią
Oczywiście taki stan "cyborga" trwał tylko do momentu aż się nie zatrzymałem na mecie i przespałem... bo później, po obudzeniu to był ból, jakiego w życiu nie zaznałem
9km/h byłem w stanie się toczyć przez Świnoujście na pociąg i to był max. No i przesilone podczas tej jazdy kolana rozwaliły mi resztę sezonu.
Dlatego też nigdy więcej nie próbowałem już bić rekordu. Takie coś robi się raz - by wiedzieć dlaczego się nie chce tego powtarzać