Jeśli miałbym podsumować negatywne wrażenia z serwisów, to powiedziałbym tak: omijajcie szerokim łukiem warsztaty prowadzone przez tzw. starych kolarzy, w szczególności tych, którzy patrząc na rzecz do naprawienia krytykanckim i pogardliwym tonem pytają "Kto panu to robił???".
A teraz szczegóły z ostatnich kilku tygodni, przeplatane na szczęście wrażeniami pozytywnymi - rzecz dotyczy Otwocka i Józefowa, miejscowości o dużym nasyceniu serwisami.
Najgorszy z najgorszych, niejaki Litwinienko, były i wiekowy już mocno kolarz, do którego poszedłem, gdy poprzedni (o nim za chwilę) sprzedał mi konusy do łożysk w tylnej piaście, które wytrzymały ok. 2 miesięcy, przez co na moment zwątpiłem w to, czy umiem tą część sam wymienić (co robiłem od zawsze). P. Litwinienko zaczął od bluzgów (dosłownie) obrzucając inwektywami (nie nadaje się do cytowania) innych serwisantów, przeszedł do tego, że jest jedynym w okolicy, który ma jakiś certyfikat to montowania komponentów Shimano, wreszcie stwierdził, że jest bardzo zajęty. Nie pozwolił patrzeć na swoją pracę, której z wielkimi oporami się podjął. Gdy odbierałem 3 godziny później koło, w łożysku z nowymi i oryginalnymi (rzekomo- wytrzymały 3 miesiące) konusami były luzy. Niemal musiałem go zmuszać, żeby porządnie je wyregulował.
Nigdy więcej.
Drugi pan - i tu zaczyna się inna historia, urzęduje w Józefowie na 3 Maja i reklamuje się tablicą "Mistrz Polski". Gdy wczoraj wpadłem na próbę ze zgrzytającymi miseczkami w suporcie (Sora), przyjęła mnie jego żona, która stwierdziła, że mąż nic nie robi, bo jutro ma jakieś zawody. Wreszcie pan z łaski zabrał rower. Również pytanie "Kto panu to robił" i również brak zgody na obserwację pracy. Po 20 min. wrócił, stwierdził, że źle dobrano pierścień dystansu, po czym zaczął mnie pouczać, że mam źle dokręcone koła i z nieprawidłowej strony umieszczoną dźwignię zacisku koła. Po wyjechaniu z serwisu stwierdziłem, że suport dalej zgrzyta, ale że zostałem skasowany tylko na 20 PLN, odpuściłem sobie reklamację.
Nigdy więcej.Kolejny specjalista urzęduje w garażu na Jana Pawła blisko skrzyżowania z Majową w Otwocku. Jego specjalnością jest to, że nigdy nic nie może zrobić. Dziś, już w zasadzie dla zabawy, wpadłem do niego, powiedziałem o zgrzytach w suporcie, wyraziłem przypuszczenie, że miseczki są do wymiany i spytałem, czy podejmie się pracy. Pan zrobił wielkie oczy i powiedział, że najwcześniej na poniedziałek, po czym spytał, czy mam te miseczki!!! Odparłem, że nie i że sądziłem, że takie części powinny być w serwisie. "Proszę pana! One kosztują ok. 100 zł!!!" - usłyszałem w odpowiedzi i dowiedziałem się, że trzeba je by zamówić. Oczywiście nie skorzystałem.
Nigdy więcejHistoria ma happy end w serwisie rowerowym przy Auto Kowalczyk w Józefowie. Koleś - pozdrawiam przy okazji - powiedział, że oczywiście można wymienić miseczki, ale że on to najpierw obejrzy. Zdjął korby, stwierdził, że łożyska są w idealnym stanie - i bardzo starannie wszystko złożył. Defekt ustąpił. Z radości, że zaoszczędziłem kasę, kupiłem sobie nowe siodełko. Przy okazji miło sobie pogawędziliśmy.
A cała historia z montażem korb i miseczek zaczęła się w maju w serwisie na Gibalskiego. Montaż, jak się okazało, był niestaranny, po 2 miesiącach pojawił się luz. Pan Roman zachował się honorowo i bezpłatnie poprawił (okazało się, że zapomniał o montażu dystansu). Widocznie jednak za drugim razem też mu coś nie wyszło. Podzielam dobrą opinię o tej firmię, ale tak w 90%
Po prostu p. Skuczyński rozsiewa wokół siebie taką aurę autorytetu rowerowego, że trochę trudno z nim dyskutować. Ale pewnie jeszcze nieraz skorzystam.
Na koniec dla równowagi jeszcze 2 pozytywne przykłady: Otwock, Pułaskiego - goście są sympatyczni i naprawdę starają się pomagać, dobrze doradzają, jedyna wada - zwykle długie terminy, więc raczej wysyłam tam rower córeczki, który traktują z pełną atencją i starannością.
I koleś z Falenicy (Michalinki, róg Patriotów), który szybko i dobrze złożył mi klamkomanetki.