No tak - jadę dziś do pracy ścieżką wzdłuż Czerniakowskiej. Śpieszę się, bo jakoś tak trudno wyjść na czas. W pewnym momencie mijam policjantów, którzy najwyraźniej złapali kierowcę z ulicy i spisują (pewnie zawracał na wysokości Bartyckiej, to takie stałe miejsce połowów policji). Wszystko OK, ale jak im pokazałam, że z zaparkowanych obok samochodów dwa wystają na ścieżkę ogonkami, to cienia zrozumienia w ich oczach nie zobaczyłam. Mieli widać łowić trocie, nie okonie (czy jakoś tak).