w tym przypadku miało mało osób do niego dostęp, tzw. "koledzy z pracy", i to 2 razy w ciągu tygodnia, inaczej stoi (stał) w garażu podziemnym "pod okiem" lub w domu. Wcześniejszy zostawiałem około pół roku i było ok, ten najwyraźniej się komuś "spodobał".
Generalnie radzę uważać z miejscami takimi jak klatki schodowe, strzeżone osiedle, zamykany boks, pokój, czy parking podziemny. Owszem, mniej osób ma do tego dostęp, ale to broń obusieczna - mniej osób to także mniej oczu kontrolujących czy w danym miejscu nie dzieje się nic podejrzanego i więcej czasu dla złodzieja by mógł spokojnie kraść.
Zwłaszcza byłbym ostrożny z miejscami "za domofonem", "za drzwiami na kartę" itp. Teoretycznie kontrola dostępu i nowoczesna technologia pozwala ograniczyć wstęp niepowołanym. W praktyce istnieje tysiąc socjotechnicznych sposobów by w takie miejsca wejść bez żadnych narzędzi i umiejętności. Najczęściej wystarczy tylko poprosić kogoś, by przytrzymał drzwi, albo zadzwonić pod dowolny numer na domofonie i krzyknąć "poczta". Sporo osób wychodząc "tylko na chwilę" w ogóle zostawia drzwi do takich miejsc niedomknięte, by potem móc szybciej wrócić. Jednocześnie to właśnie w takich miejscach czujność właścicieli jest uśpiona, bo myślą, że jest tam bezpieczniej.
Osobiście mniej boję się zostawić rower przypięty na ulicy niż w jakiejś klatce, gdzie niby jest za domofonem czy bramą, ale nikt go nie widzi. Choć oczywiście i ulica nie daje żadnej pewności i bezpieczeństwa. Podstawa to dobre zabezpieczenie i rower, który "nie wygląda".