jednakowoż cytat z Rafiego z innego wątku Maćkofffa
Przyjedź z ramą, to Ci zdejmę.
świadczy ewidentnie że to RAFFI będzie zdejmował
Na Twoim miejscu bym się o to nie zakładał ;-)
Rozumiem, ale przecież to nic złego powiedzieć że coś się wybrało, chyba, że wyboru tego się wstydzisz. Po Twoim poście jednak widać że nie.
Widzę, że koniecznie chcesz ze mnie to wyciągnąć. Choćby siłą. Nie mam czasu na to dziś, więc Ci po prostu odpowiem: Samsung E1107.
Dążę do tego by jednak każdy podjął tą decyzję sam (roszczę sobie prawo do pomyłek ;-) ). Ja mimo wszystko zamierzam doradzać, a nie wybierać za kogoś.
Przedstawienie swojego zdania nie jest wybieraniem za kogoś, kto ma swój rozum, a mniemam, że na tym forum, mimo różnic poglądów jakie prezentują użytkownicy, takie osoby właśnie są. Chociaż:
Takie moje zboczenie na tle "wędkę zamiast ryby" ;-)
fakt... Zachęciłeś mnie do pogoglowania żeby się upewnić czy mam rację.
No właśnie. Przejrzałeś sam całą ofertę telefonów z panelami na Polski rynek.
I teraz, gdyby Ci przyszło wybrać to wiesz już, że są modele proste jak mój, a są i modele z dotykowym wyświetlaczem i bajerami, których panel słoneczny nie da rady uciągnąć, więc panel w nich to gadżet, a nie alternatywa dla ładowarki. Mało tego - nie tylko czytałeś o tych telefonach, ale wiesz też jak znaleźć oferty producentów, gdy za pół roku wymienią wszystkie modele w ofercie ;-)
A wracając do "techniki" elektronicznej i telefonów... Nokia 3210... To był dopiero sprzęt... Tyle co ten telefon przeszedł w moich rękach to pewnie i te nowe wzmacniane komórki by nie przeżyły. Największym zdziwieniem dla mnie było to, jak w czasie biegu wypadł mi z kieszeni, spadł na beton i po odbiciu się od niego dostał centralnie kopa z glana z metalowym czubem, przeleciał około 30 metrów odbijając się od różnych twardych przedmiotów nawet się nie rozpadając... Przy czym nie przestał działać a jedynym uszkodzeniem były rysy na obudowie.
No skoro już się wyłamałem, to jadę dalej.
No ja też rodzinę telefonów 3110, 3210 i 3310 wspominam bardzo dobrze. Połamałem i zmieniłem w nim chyba 3 obudowy, 2 akumulatory zakatowałem - a on wciąż działał. Miał jedna tylko wadę - małe przyciski. Ale działałby pewnie do dziś (wciąż go mam), ale przy podpisywaniu aneksu dali mi inny, który też mi się podobał.
A dostałem Nokię 6700, którą też wspominam dobrze. Byłem z niej bardzo zadowolony. Tez trzymał realnie ponad 2 tygodnie (>350h), miał świetnej jakości zestaw głośnomówiący, duże klawisze i terminarzyk do zapisywania spotkań. Miał tylko 1 wadę - czujnik zmierzchowy w nim zainstalowali (raz użyłem przez trzy lata, by Tatusiowi foto znad morza wysłać MMSem) i kilka mało użytecznych bajerów. Ale można je było wywalić z menu, więc to nie raziło. Niestety po 3 latach zajechałem klawiaturę w nim (nie sam plastyk, ale styki pod spodem, nie do odratowania). Chciałem kupić taki sam, ale są do kupienia już tylko używane, czyli pewnie w podobnym stanie do mojej, ino podpicowane.
Z Nokii miałem jeszcze 5110 starą, jeszcze tą jednosystemową - to też był telefon nie do zabicia. Ale szybko się go pozbyłem - na Suwalszczyźnie wtedy stawiali nadajniki akurat na ten drugi system, a mi zależało by mieć zasięg także tam ;-)
Poza Nokią używałem tez takich marek jak Alcatel (Club 1 generacja). Przy tej cegle nawet kamień wydawał się być delikatny i nietrwały. Nokie, choć trwałe, to przy tym szkło. Mojego Alcatela rzucałem psu by aportował, rzucałem nim w dal i w zwyż, wypadał mi z roweru, moknął na ulewach - niesamowita wręcz wytrzymałość. Miał super bajer - jak siadła bateria na wyprawie, można go było zasilać z 3 baterii AAA. I jeszcze jedna rzecz w nim była fajna - marka jest uznawana za obciachową, więc odpadał problem kradzieży komórki (10 lat temu byłem młodszy, mniejszy, a komórki były mniej popularne, więc to miało znaczenie). Ostatecznie po 2 czy 3 latach mi się spalił w nim procesor podczas rajdu, tak zupełnie sam z siebie, bez powodu - i musiałem zmienić telefon.
Zmieniłem na chińszczyznę, Sendo się toto nazywało, kosztowało 99zł, czyli na tamte czasy nic jak za komórkę. Układ menu był jak w Nokii, wszystko było jak w Nokii, poza obudową (inny kształt). Równie wytrzymały był co Nokia, tylko cena 3x niższa. Klasyczna kopia i to całkiem udana. Też wspominam dobrze, ale niestety - po bodajże dwóch latach siadła w nim bateria i nie szło dokupić nowej. Więc na tym skończyłem eksperymenty z egzotycznymi markami.
W życiu miałem tez krótko Słony-Szajsona G502. Bateria miała w nim trzymać >400h, miał zestaw głośnomówiący i słuchawkowy i dali mi go za darmo - to wziąłem. Okazało się, że to był szajs jakich mało. Bateria trzymała tylko około tygodnia, działał jak żółw, wszystko trwało po 10s, przyciski maluteńkie, więc pisanie podczas jazdy rowerem to jak wrzód na dupie. Leży teraz gdzieś w szafie, więc jak ktoś chce ten szajs bardzo tanio kupić (prawie nie używany) to gdzieś mam do niego chyba jeszcze instrukcje, pudełko i fabryczny zestaw głośnomówiący. Tylko ładowarki nie będzie w komplecie - kabel w niej nie wytrzymał nawet tych kilku tygodni mojego użytkowania.
Generalnie w moich telefonach widać pewien trend co do tego co wybierałem i dlaczego ;-)