Nie chodzi mi o to, żeby liczyć wszystkich co do jednego cały czas trwania przejazdu. Nie mam też żadnych uwag co do sposobu i miejsca liczenia.
Ja się tylko zastanawiam ile osób (mniej-więcej) się dołącza/odłącza i jak ta liczba wypada w stosunku do liczby z liczenia na starcie
W tzw. sezonie zaskakująco dużo. Tzn raczej dziesiątki lub nawet setka ludzi niż jednostki. Widać to czasem jak jest długa trasa i sklep, stacja czy woda oligoceńska przy trasie - potrafi się naraz kilkudziesięcioosobowa grupa oderwać na zakupy.
Dołączanie wygląda czasem równie spektakularnie - np. grupa kilkunastu znajomych na Zamkowym była w sklepie i dopada Masę kilometr czy dwa po starcie. Niektórzy też celowo nie jadą na Zamkowy a dołączają po trasie, by się w tłumie na starcie nie szukać. Też bywa, że spore grupy. Sporo jest także pojedynczych osób czy par, które dolatują z pracy czy szkoły i łapią nas po trasie - może taka para nie wygląda spektakularnie, ale jest ich sporo i też je widać wyraźnie.
Bywa, że Masa przejeżdża obok osiedla i do peletonu przyłączają się dzieciaki na rowerach jeżdżące wcześniej po osiedlu. Jadą jakąś część trasy i się odłączają. Też się zdarza widzieć grupy po 10 rowerów dołączające się naraz.
A jak np spadnie ulewa podczas ruszania, to z 1500 osób na Zamkowym może się okazać, że ruszyło 500, a reszta się chowa po bramach. Potem część (np. 300 osób) dołącza po deszczu, a część nie, bo nie jest w stanie nas znaleźć, albo zmokła i już im się nie chce jeździć. Taka pogoda nie jest częsta, ale słynna "Masa Podwodna" parę lat temu tak właśnie wyglądała.
W miesiącach zimwych za to prawie nie ma odłączania się. Masa jest mniejsza i raczej jadą ci, co im pogoda różnicy nie robi. Dołączają natomiast ci, co spóźniają się z założenia (bo końćzą pracę/szkołę o 18) i łapią nas na trasie i tacy, co przeszarżowali z pogodą i jednak nie dali rady do końca. Ale też jest ich mniej niż latem.