Może jestem dziwny, ale ja zawsze na początku zimy kupuje tanie lekkie polarowe (polar 100 strecz chyba) rękawiczki z dekatlonu i ubieram na nie dotychczasowe letnie rękawiczki bez palcowe.
Tylko że jako letnie mam zawsze XXL, a te cienkie polarowe świetnie przylegają do ciała. Nigdy w paluszki nie zmarzłem.
Dwa lata temu na bazarku przy Wołoskiej kupiłem sobie przypadkiem od wietnamki w komicznie śmiesznej cenie wełniane grubo plecione rękawiczki ( z wełny z Jaka czy czegoś ) przy minus 19 w wietrze trzy godziny jazdy wytrzymywały jak nic.
Generalnie to dawno, dawno temu, mój instruktor taternictwa opowiadał mi w pociągu, że najlepsze w życiu skarpety zimowe kupił w podobnych okolicznościach na bazarku przy Alei Lotników. Więc można z jednej strony pozwiedzać dekatlony i inne alpenisy (szybko i drogo), albo póżną jesienią udać się na łowy na bazarkach (tanio, ale wymaga czasu, szczęścia i doświadczenia).
Tylko że ja jestem specyficzny, możliwe że z racji uprawianego lekko wyczynowo w bardzo wczesnej młodości sportu (wspinaczka) mam ponad normatywne unaczynienie mięśni palców rąk - bo z nogami to już inna bajka - tu nie ma sposobu jak bym nie kombinował.