Cały czas nie mogę dojść, dlaczego ludzie nie przypinają rowerów.
Bo naiwnie wierzą, że "ich to nie spotka".
To tak samo jak z kierowcą co zapieprza 150km/h po mieście - parę razy próbował (najpierw gdzieś za miastem), nic się nie stało, to wierzy, że umie jeździć, że to bezpieczne i że jest świetnym kierowcą. A potem dobrze jak kończy tak jak Zientarski Junior, a gorzej jak kogoś postronnego zabije.
Tylko oczywiście w przypadku nieprzypinania rowerów wygląda to nieco inaczej. Ktoś najpierw zostawi rower na sekundę przed mieszkaniem, bo bidonu zapomniał, potem przed sklepem na wsi "bo przecież widzi rower przez szybę", a potem już sobie to ekstrapoluje na wszystkie inne sytuacje i zostawia nieprzypięty za każdym razem. Tymczasem okazja czyni złodzieja i odpowiednio długo kusząc los na pewno uda się rower stracić. To tylko kwestia czasu - jeden się o tym przekona już za pierwszym razem, drugi będzie miał farta i zdziwi się nawet po kilku latach.