Sprawdzenie jest proste, tylko upierdliwe. Idziesz o 2-3 w nocy na skrzyżowanie (jest ważne by nie było ruchu) i obserwujesz przez 3-5 minut czy światła same się nie zmieniają. Jeżeli się zmieniają mimo braku ruchu, to są w cyklu stałym i przyciski są atrapą. Jeżeli się nie zmieniają same, wciskasz przycisk. Jak zmieni się światło, przycisk działa. Jak nie zmieni, przycisk ma awarię lub jest atrapą.
Niezupełnie. Jak zauważył pszyszek, działanie może być zależne od pory doby i dnia tygodnia. Wątpię, by gdzieś u nas było to stosowane, ale jak najbardziej może też istnieć bardziej złożony algorytm.
Fakt. Zwykle w godzinach szczytu światła i tak chodzą w cyklu stałoczasowym (wyłączając pieszych, którzy czasem mimo to muszą wciskać przyciski - nie wiadomo po co), bo obciążenia na wszystkich wlotach są takie, że akomodacja traci jakikolwiek sens. Poza szczytem natomiast sygnalizacja może mieć kilka programów akomodacyjnych - inny na ruch poranny, inny na popołudniowy, inny na weekend lub noc.
ALE, o ile programy zwykle różnią się czasami dla aut, to dla pieszych zwykle rozwiązania są tak samo nieprzyjazne - tzn wciskasz przycisk i czekasz przez calusieńki cykl na zielone. Elementarna zdolność obserwacji pozwoli to ocenić.
Co do proszenia o program, to teoretycznie nie mają podstaw prawnych by Ci odmówić jak złożysz wniosek o dostęp do informacji publicznej. Choć zgadzam się, że mogą się próbować wykręcać prawami autorskimi twórcy programu - ale z reguły prawa autorskie są przenoszone na zamawiającego (miasto) i prosząc o umowę na projekt można zamknąć im usta i dostać to o co się prosi. Tyle, że to trwaaaaaaaa...
Pod warunkiem, że SIWZ zawierał klauzulę o dostarczeniu źródeł programu. Jeszcze takiej nie widziałem. Poza tym to dotyczy tylko zamówień bezpośrednio na oprogramowanie. Jeżeli zamówienie jest na sprzęt, to kwestia oprogramowania w ogóle nie jest poruszana. Wątpię, żeby wykonawca odpowiedzialny za zorganizowanie infrastruktury do sterowania światłami miał dostęp do źródeł programów, a co dopiero zamawiający.
A po co Ci kod programu? Wystarcza "paski" pokazujące jak wyglądają cykle w różnych algorytmach i opis co się zmienia w zalezności od jakich czynników. Nie wiem jak jest poza Warszawą, ale u nas to Ci wydział sygnalizacji ZDM ani inżynier Galas nie puszczą projektu bez tego. Więc na pewno takie info mają i mogą dać.
Nieco zaskoczyłeś mnie pisząc, że tego nie ma w SIWZ. Bo to oznacza, że nasi yndżynierowie zakładają, że te programy są raz na zawsze i że będą niezmienne. To oznacza, że najmniejsza zmiana w programie sygnalizacji zamienia się w potężne wydarzenie logistyczne polegające na wymianie całego oprogramowania w sterowniku zamiast naniesienia drobnych zmian w jego działaniu.
To jest w Czerwonej Książeczce:
Dzięki. Jakoś przeoczyłem.
Biorąc pod uwagę objętość tych załączników (ok 400 stron A4) to nietrudno tam coś przeoczyć. Osobiście jestem zdania, że idąc z CzeKą na dowolną ulicę w Polsce spokojnie da się znaleźć jakieś niezgodności drogi z przepisami. Bardzo często w sygnalizacji właśnie
Tylko z tego wynika, że na przejściach dla piewszych obok przejazdów dla rowerów albo wszystkie przyciski to atrapy, albo piesi są uprzywilejowani i mogą sobie przełączać światła, podczas gdy rowerzyści muszą stać i czekać na automatyczną zmianę :/.
Automatyczna zmiana nie musi oznaczać cyklu stałoczasowego albo czekania na zbawienie. Rowerzystę można wykrywać automatycznie, co z sukcesem robi się w całej Europie, z Polską włącznie. Najpopularniejsze rozwiązania to pętle indukcyjne (tylko o nieco innym kształcie i czułości niż te dla aut), choć ostatnio "modna" robi się też wideodetekcja.
Zresztą dokładnie te same rozwiązania należy stosować, gdy DDR nie ma i rowerzysta jedzie jezdnią na tzw zasadach ogólnych. Tam też sygnalizacja musi go poprawnie wykryć nawet gdy nie ma aut.
Przycisk dla rowerzysty zwykle znaczy, że projektant sobie z czymś nie poradził
Patrząc na organizację ruchu rowerowego i pieszego, mam wrażenie, że projektant generalnie sobie z czymś nie radzi .
Bo bardzo często tak jest. Jakość kształcenia naszych projektantów i inzynierów oceniam bardzo nisko, co najczęściej widać właśnie po rozwiązaniach dla ruchu rowerowego i pieszego jakie proponują w swoich projektach.
Często przedszkolak z kredkami narysowałby coś, co jest lepsze niż projekty "specjalistów".
Po pierwsze przedszkolak nie jest ograniczony myśleniem "przepustowość aut ponad wszystko", zauważa też pieszych i innych użytkowników drogi. A specjaliści robią ścieki, które służą do przepchnięcia jak największej liczby aut przez daną przestrzeń.
Po drugie przedszkolak podświadomie zauważa inne funkcje ulicy niż transportową (no jako miejsce do zabawy). Inżynierów nie uczą, że ulica to także przestrzeń społeczna (miejsce spotkań i interakcji ludzkich), ekonomiczna (miejsce na działalność gospodarczą), rekreacyjna (miejsce odpoczynku), historyczna itp itd. Te funkcje są równie ważne jak funkcja transportowa, a w nierzadko nawet ważniejsze!
Po trzecie przedszkolak rozumie pewne bardzo proste i oczywiste rzeczy jak np. to, że rower nie pojedzie po schodach, a pieszy zawsze pójdzie najkrótszą drogą, choćby nie wiem jakie zasieki i płoty mu na niej postawić. Inżynierowie zaś albo tego nie wiedzą, albo nie pamiętają.