Przeczytałam dzisiaj ten artykuł i muszę przyznać, że zazdroszczę mieszkańcom Berlina. Codziennie dojeżdżam do pracy metrem i tramwajem, ale nie jestem z tego powodu usatysfakcjonowana, bo czasem czuję się gorzej niż sardynka w puszce. Nasza komunikacja miejska nie ma na razie szans być alternatywą dla samochodu, bo nie jest wystarczająco regularna, właściwie rozbudowana i komfortowa. Zimą, nadal zdarzają się stare, nieogrzewane tabory, a odcinek na trasie Wierzbno-Postępu, którym jeżdżę, to chyba miejsce, w którym tramwaje psują się najczęściej.
Bardzo podoba mi się pomysł samochodów publicznych, o którym mowa w artykule. Na pewno sporo osób, które używają samochodu raz na tydzień, by z niego skorzystało. Niestety społeczeństwo zmienia się powoli i sam fakt, że zaskoczył u nas system wypożyczania rowerów jest, moim zdaniem, dużym sukcesem.