Wały przeciwpowodziowe mają to do siebie, że nie przepuszczają
wody w żadną stronę. Więc o spływie do rzeki też nie ma mowy.
Nie do końca. Wały przeciwpowodziowe mają za zadanie nie przepuszczać wody, co nie oznacza, że jej nie przepuszczają. Woda przepływa pod wałami (wody gruntowe) i może przepłynąć nad (przelanie).
Przez też może przepłynąć jak wał nasiąknie podczas powodzi (a w ograniczonym stopniu także na co dzień). Dlatego zresztą nie powinno się brać wałów na poważnie jako rozwiązania tematu powodzi. Bo może być, że fala będzie długa i woda wał podmyje. A może być tak, że to człowiek go wysadzi, by uchronić przed zalaniem jakieś inne, cenniejsze tereny. A nawet jak nie to mogą wybić wody gruntowe i też będzie zalane to co za wałem (patrz powódź w Nowym Dworze Mazowieckim).
Jeżeli jestem ZA wycinką drzew i krzaków to tylko na MIĘDZYWALU.
Co wcale nie oznacza, że lubię niszczyć przyrodę.
To jest niestety smutna konieczność.
Drzewa (nie tylko) na międzywalu hamują spływ fali powodziowej
do morza.
Myślę, że Fionotron chciał napisać, że wyższa szybkość spływu nie jest tym, co jest pożądane podczas powodzi.
Bo po pierwsze szybciej płynąca woda bardziej eroduje zarówno dno (podpory mostów) jak i brzegi (wały). Niesie też więcej materiału, który później osadzi się w "dole" i ujściu rzeki, co się odbije czkawką później.
A po drugie im szybszy spływ wody, tym mniej jej zdąży wsiąknąć i wyparować po drodze, więc trzeba te koryta do szybszego spływu mieć szersze niż wtedy, gdy spływ jest wolniejszy.