z moich doświadczeń to jaszczurki i jeż przy trasie siekierkowskiej, żółw czerwonolicy przy wale miedzeszyńskim (dzwoniłem nawet po straż miejską, bo to nie jest gatunek występujący naturalnie w naszym pięknym kraju), sarna w Aninie (niedaleko Instytutu Kardiologii) no i psy, dużo psów. jeden nawet "zostawił ząbki" na łydce (a działo się to w... Ząbkach
)
a przy wyżej wzmiankowanej trasie siekierkowskiej - samych psów dużo a i psie stolce na ddr'ce się zdarzają nierzadko... ale gorsi od czworonogów są ich właściciele, a spróbuj takiemu zwrócić uwagę... w ogóle odnoszę wrażenie, że panuje u nas jakiś kynologiczny terror; publiczne przyznanie się, że się psów nie lubi (a nie lubię) to od razu łatka "złego człowieka". psu jak i żadnemu innemu stworzeniu krzywdy bym nie zrobił (nawet muchy za okno wypuszczam jak się jaka do mieszkania właduje nieproszona) ale przyznam szczerzę, nie cierpię tych stworzeń - są plugawe, brudne i obrzydliwe... co innego kot. szczerze przyznam, że za sierściami też nieszczególnie szaleję ale mają one jedną zasadniczą zaletę, w odróżnieniu do psów i ludzi liżą wyłącznie własną dupę