masakra. jechałem jakieś 10 minut dłużej niż zwykle. Nie wiem co się stało, ale ludzie w samochodach strajkowali od żaby po arkadię. Nie wiem kto był organizatorem, nie było policji, karetek, nie mieli kasków. Czekam na jakiś artykuł np. w fakcie na ten temat.
Co prawda nie w Fakcie, ale pisałem o tym
TUTAJ.
To coroczny cykl imprez pod tytułem "Zimowy paraliż komunikacyjny". Kierowcy twierdzą wprost, że celem i sensem paraliży komunikacyjnych jest jest zablokowanie ruchu i utrudnienie życia mieszkańcom miasta. Zgaduję, że swoje postulaty - podobnie jak my - kierują do "drogowców", choć nie jest to jasne.
Impreza "Zimowy paraliż komunikacyjny" polega na tym, że wszyscy są tak zajęci zastanawianiem się nad tym "gdzie są pługi i solarki", iż nie starcza im mocy obliczeniowych w głowach na prowadzenie pojazdu. Co za tym idzie, zatrzymują samochody i wspólnie stoją w gigantycznych korkach w całym mieście. Akcja trwa do czasu, aż wszystkie media podadzą informacje, gdzie znajdują się pługi i solarki i kto jest odpowiedzialny za odśnieżanie dróg. Wtedy kierowcy spokojnie i pokojowo rozjeżdżają się do domów.
Zarządcy dróg próbują walczyć z akcją "Zimowy paraliż komunikacyjny", choć walka ta jest trudna. Rzecznicy Prasowi urzędów regularnie opowiadają mediom o tym kto jest odpowiedzialny za odśnieżanie ulic i gdzie są pługi i solarki. Starają się to robić wyprzedzając akcje kierowców (zanim ci zaczną paraliż), by zapobiegać akcjom - istnieje teoria, że jeśli odpowiedź na pytanie "gdzie są pługi i solarki" i "kto za to odpowiada" padnie z mediów przed początkiem akcji, to ta jest odwoływana i przekładana na inny termin. Jednak sposób nie ma 100 procentowej skuteczności, gdyż doświadczenie pokazuje, że kierowcy raz zapominają odpowiedź na pytanie o pługi czasem już po kilku godzinach od jej uzyskania, a innym razem pamiętają ją do następnej zimy. Nikt nie wie więc jak często powtarzać w mediach odpowiedzi, by do blokad dróg nie doszło. Być może zapominanie odpowiedzi u kierowców powoduje określona pogoda (np opady śniegu), ale ta teoria nigdy nie została udowodniona - zimowe paraliże zdarzają się także bez opadów i przy dobrej, słonecznej pogodzie.
Tak naprawdę trudno nawet ocenić ilu akcjom kierowców zdołał bohatersko zapobiec Rzecznik Prasowy ZDM i ZOM powtarzając w mediach odpowiedzi i przeprowadzając pokazy (przejazdy po ulicach, ale bez pracy maszyn) pługów i solarek na ulicach miasta od jesieni. Sprawa jest skomplikowana i wymaga dalszych badań.
Poza tym oprócz "zimowych paraliży" kierowcy organizują cyklicznie także inne paraliże. Oto tylko niektóre z ich akcji:
- "wyjazdy na długi weekend" - kończą się, gdy media opowiedzą o wyjazdach na weekend,
-"powrót z długiego weekendu" - akcja kończy się, gdy media podadzą statystyki wypadków z ostatniego dnia wolnego weekendu,
-"godziny szczytu" - kończy się, gdy media podadzą informację o wielkich korkach w godzinę szczytu,
-"oglądamy mijaną stłuczkę" - kończy się, gdy media podadzą informacje o wypadku blokującym ruch,
- "oglądamy mijane roboty drogowe" - kończy się, gdy media napiszą o wykopach i wypytają Galasa,
- "oglądamy mijane zepsute auto" - kończy się, gdy TVN lub Stołeczna podadzą info o zepsutym aucie,
-"oglądamy zepsutą sygnalizację" - kończy się, gdy media powiedzą o awarii świateł,
- oraz moja ulubiona "parkujemy tylko na chwilkę" - tak, tu też kończy się, gdy napiszą media.
Ostatnio doszły jeszcze "blokady taksówkarzy", "blokady stacji paliw"... Czasem trudno zgadnąć pod jakim hasłem odbywa się paraliż, bywa że jest kilka haseł naraz, bywa że nie ma żadnego. Trudno więc przyjąć odpowiednią strategię i publikować w mediach odpowiednie hasła z wyprzedzeniem, by zapobiec akcji.
Rzecznicy Policji, ZDM i innych instytucji też nie dają rady ciągle mówić o wszystkim. Walka trwa. Ale widzicie teraz jak bohaterską pracę wykonują Rzecznicy Prasowi i media. Codziennie chronią nas przed setkami paraliży powodowanych przez kierowców domagających się rozgłosu i chwały
Gdyby nie oni, już dawno byśmy utknęli