Tytuł prowokacyjny i IMO nietrafiony, ale art całkiem ciekawy i imo sensowny. Podaję za:
http://warszawa.gazeta.pl/warszawa/1,95190,7875853,Kierowca_twoj_wrog__Rowerzysci_tez_bywaja_bezmyslni.htmlKierowca twój wróg - tak brzmi większość komentarzy warszawskich rowerzystów. A ja przyglądam się innym rowerzystom i z rowerowego siodełka, i zza kierownicy - i widzę, jacy potrafią być irytujący, bezmyślni
Ścieżek unikam - są nierówne, urywają się niespodziewanie, zajmują je parkujące samochody, jeżdżę wyłącznie w ruchu ulicznym. Wsiadam na rower w dzień powszedni, świątek i piątek, latem i zimą. I nigdy nie przydarzyła mi się niebezpieczna sytuacja, nigdy też nie doświadczyłem agresji czy nieuprzejmości ze strony kierowców. Przeciwnie - na ciasnych mostach samochody omijają mnie szerokim łukiem, kiedy przeciskam się w korku, co drugie auto usuwa się do krawędzi jezdni, kierowcy autobusów ustępują mi miejsca, a w ciasnych uliczkach cierpliwie turlają się za rowerem. Innymi słowy, bezpieczniej czuję się na jezdni niż na ścieżce czy na chodniku, gdzie nigdy nie wiadomo, kto i co nagle wypadnie pod koła.
Pewnie mój punkt widzenia jest spaczony, bo zachowuję się jak pełnoprawny uczestnik ruchu - jeżdżę lekką szosówką i zawsze depcę, ile fabryka dała, więc poruszam się niewiele wolniej niż samochody. Sygnalizuję wszystkie manewry, staram się ruszać spod świateł dynamicznie, żeby nie tamować ruchu. Dlatego, jak sądzę, kierowcy traktują mnie jak równego.
Innym rowerzystom przyglądam się i z rowerowego siodełka, i zza kierownicy - i widzę, jacy potrafią być irytujący, bezmyślni. Dziewczyna ze słuchawkami na uszach, która sunie modnym holendrem, kompletnie ignorując wszystko wokół. Wojownik bezdroży na góralu przekonany, że skoro radzi sobie z kamienistymi ścieżkami, to poradzi sobie też z miejską dżunglą, więc uprawia slalom albo nagle zeskakuje z chodnika pod koła. Nastolatek, który kierowany modą złożył sobie ostre koło i chwieje się niepewnie na środkowym pasie Al. Jerozolimskich.
Zauważyłem też, że rowerzyści przejęci swoją krzywdą wychodzą z założenia, że "nam się należy" i zapominają o prostym "dziękuję" oraz "przepraszam". Pewnie, należy się, ale odrobina uprzejmości łagodzi obyczaje. Dlatego nie wygrażam gapowatym kierowcom, ustępuję miejsca włączającym się do ruchu, przepuszczam samochody usiłujące wydostać się z ulic podporządkowanych. I zawsze dziękuję, kiedy ktoś rewanżuje mi się podobną uprzejmością.
Kochani rowerzyści, spróbujcie zobaczyć w kierowcy człowieka, który też się spieszy do pracy albo do domu. Bądźcie uważni, czasem ustąpcie, spróbujcie na agresję reagować uprzejmością. A wtedy przekonacie się, że nie każdy kierowca to arogancki cham albo pirat.