Rowery turystyczne to dobra nazwa dla trekingowych, i głównym ich przeznaczeniem jest jazda z sakwami, z miejsca na miejsce.
Dokładnie. Choć te rowery świetnie nadają się też do miasta i wiele osób kupuje je do dojazdów do pracy. Od typowych mieszczuchów różni je geometria ramy i osprzęt - w mieszczuchach zwykle przekładnie planetarne, w turystycznych najczęściej (choć to nie reguła) jednak przerzutki zewnętrzne.
Crossy to trochę podobny rower, ale z bardziej sportowym nastawieniem, nadający się na lżejszy teren i na szosę. Ta nazwa tez jest nienajlepsza, bo można pomylić z "krosówką" - rowerem do XC.
Zgoda. I jeszcze jedna uwaga, bo crossami (od słowa crossover, czyli coś pomiędzy segmentami, trudnego do zaszufladkowania) nazywają też czasem rowery fittness... czyli takie prawie trekingi, tylko, że bez bagażnika, oświetlenia i błotników. Ale za to z ceną jakby je miały
Nazwa "rower górski" też jest wątpliwa, gdyż nie wiadomo, czy rozmówca ma na myśli każdy rower 26" na teren, czy tylko rowery do XC.
Kiedyś była dobra. Ale z kolarstwa górskiego wypączkowało tyle różnych dziedzin sportu z tak różnymi potrzebami, że teraz w zasadzie już nie powinno się tego zwrotu używać, a raczej pisać, czy dany rower jest do DH, XC, FR, czy innej dyscypliny.
Nieźle natomiast wciąż sprawdza się skrót ATB (All Terain Bike) czyli rowery niby górskie, ale z tych tańszych segmentów - nie służące do szalonego sportu w górach, a do lightowego wyjechania sobie w teren.
I wszystko to pic na wodę. Mnożenie bytów i chwyty marketingowe sprzedawców. To tak, jak z pewnym znanym producentem aut, który swój wyrób nazwał "pierwszym w świecie pięciodrzwiowym sedanem".
Dokładnie. Większość "nowych segmentów" tak naprawdę nie jest w żaden sposób odkrywcza, a tworzona jest po to, by się wyróżnić i pokazać klientowi jaka to firma nie jest innowacyjna, nastawiona na potrzeby klienta itp.
Wtłoczenie każdego roweru w konkretne ramki, przy takiej obfitości rowerów przeróżnych maści jest awykonalne.
Nie wiem czy każdego, ale znakomitą większość spokojnie bym dał radę posegregować i poszufladkować i to na kilka sposobów. Po prostu firmom nie chce się tego robić, nie leży to w ich interesie, by oferta była łatwo porównywalna z konkurencją. I dlatego jest bajzel.
Prawdziwa zabawa z szufladkowaniem to się dopiero zaczyna, gdy spojrzysz na rowery poziome, gdzie rzadko kiedy dwa rowery są identyczne konstrukcyjnie. Ale i tu ludzie dają sobie radę. A to głównie dlatego, że poziomy robią entuzjaści, którzy chcą sobie ułatwić życie, a nie skołować klienta