Hehe, mam niemal identyczny film z Japonii, tylko robiony w dzień. Liczniki jak na zdjęciu to tam dość popularne rozwiązanie w całym kraju.
Natomiast liczniki są i bliżej. Widziałem je na Litwie (sekundniki), w Holandii (sekundniki lub paski z diód), w Danii... nie pamiętam, czy także w Niemczech i Słowacji... W Polsce chyba w Gdańsku lub Krakowie też były, a to pewnie też jest lista niepełna.
Natomiast warto sobie uświadomić jedną rzecz - licznik to dodatek. Naprawdę istotne jest co innego - czas oczekiwania na zielone. Tzn. w Holandii, czy Danii te liczniki pokazywały max 30 sekund, a w Japonii pasek skracał się szybko, więc człowiekowi faktycznie odechciewało się włazić na czerwonym, albo nawet na końcówce zielonego pchać się na przejście. Ale jak w Wilnie na Litwie licznik pokazał mi, że zielone będę miał za 90 sekund, to po upewnieniu się, że droga wolna poszedłem na czerwonym i licznik nie tylko mi w tym nie przeszkodził, ale wręcz pomógł mi podjąć decyzję
Tak samo w Warszawie - jak czerwone dla pieszych będzie się palić minutami całymi, to żaden licznik nie pomoże w tym by ludzie nie włazili na czerwonym
Zwłaszcza, że wciąż jest bardzo wiele miejsc, gdzie sygnalizacja w ogóle nie jest potrzebna (np. pl. Bankowy przejście przez torowisko tramwajowe w Andersa) lub gdzie czerwone dla pieszych jest aktem złośliwości wobec pieszych (bo np. pali się, gdy nic nie jedzie). Przede wszystkim tymi problemami należy się zainteresować - liczniki mogą stanowić do tego miły dodatek, ale sensownych programów sygnalizacji świetlnej nie zastąpią