( ... ) Pamiętam czasy gdy soundsystemów na Masie było 3-4, to były piękne chwile ( ... )
Były to :
- kultowy "kredens" ciągnięty najczęściej przez Raffi'ego ;
- "płaska" przyczepka VeloGustlik'a z Legionowa ;
- i "pękata" przyczepka Elektrycznej Izy ;
Velogustlik nigdy nie miał przyczepki. Owszem, w Legionowie jedna była, ale to nie Jego. Zresztą On nawet nie był z Legionowa
Wszystkie trzy na takich samych, typowych podwoziach.
Podobnych. Nie takich samych. Zresztą w nagłośnieniu też były spore różnice. Wtedy Internet raczkował, wszyscy się od siebie uczyliśmy, nierzadko eksperymentując z różnymi komponentami. Zwykle za swoją prywatną kasę, bo tak to się wtedy kręciło - że nikt nie patrzył na organizatorów, tylko na to co sam może zrobić... Jak jeszcze nie było Szprychówek, czy sklepiku, Masa w ogóle utrzymywała się z datków uczestników. Dziś ciekawe, czy poza "starą gwardią" w ogóle komuś do głowy przychodzi by przyjechać na Zamkowy i wrzucić coś do puszki. Za to jest sklepik, jest 1%, są imprezy towarzyszące, pomiędzy Masami zdarza się nam wypożyczać nagłośnienie - i jakoś się koniec z końcem wiąże.
Może ktoś pamięta, czy były jeszcze inne ?
Były. Boombox woził ktoś, nawet nie wiem czy w swoim czasie kilka osób takich nie miało. Bartek "poziomy" woził nagłośnienie z dwóch głośników komputerowych zasilane z komputerowego UPS na swoim długim niebieskim poziomie. Dorotka też coś woziła niewielkiego na swoim trekingu. Ktoś miał zestawik głośników na kierownicy. I wydaje mi się, że byłą jeszcze jedna przyczepka...
"Pękata" ( to ja ją tak teraz nazwałem ) różniła się od "płaskiej" tym,
że miała na pokładzie kolumny od domowej wieży audio i jeszcze jakieś inne udogodnienia.
Projekt chłopaka, a wykonanie taty - Elektrycznej Izy. I była sukcesywnie usprawniana.
Całość wyglądała dość masywnie, a ciągnąca ją, drobnej budowy Iza, nieźle dawała radę.
Czym wprawiała w osłupienie kolegów rowerzystów .
Już nie mówiąc o tym, że sam zestaw też był dość mocny. O ile pamiętam 8 głośników, dawało to znacznie lepiej niż nasz Kredens. Na pewno mieli znacznie lepszy wzmacniacz samochodowy, co dawało spore pole do manewru. Całośc zasilał solidny akumulator z ciężarówki... on sam ważył ze 30kg pewnie ;-)
No i "kredens". Nazywał się tak, bo wyglądał tak - jak się nazywał.
Konstrukcja raczej wysoka, dwubryłowa, wykonana z dość grubej sklejki wodoodpornej.
Umożliwiała osadzenie 2. flag masowych i podświetlenie ich światłem stroboskopowym.
W górnej części głośniki, a dolna służyła jako sklepik masowy.
Całość ( z flagami ) wyglądała tak, że przechodniom najczęściej cisnęło się na usta słowo - "husaria" .
Kredens zaczął się od dwóch "kolumn" zrobionych z... plastykowych baniaków na wodę. Wszystko pędził wzmacniacz mono z milicyjnej Nyski zasilany z akumulatora 12V. Wszystko spinały byle jakie kable, które ciągle gdzieś się urywały - nie było Masy by coś nie nawaliło. Wtedy jeszcze nagrania leciały z walkmana, potem z discmana, więc jazda tym tak, by nie przerywało (a przerywało na kazdym wyboju), to było wyzwanie. Zwłaszcza, że ulice też wtedy były mniej równe niż dziś.
Kredens właściwy pojawił się DUŻO później. najpierw w postaci płaskiej zabudowy na wzmacniacz, kable, włączniki i akumulator, bo chodziło o to by to w końcu było odporne na wstrząsy i by kable się nie urywały. Głośniki były wciąż w baniakach.
Potem dobudowałem całą górę, przy czym górną część z kolumnami można było w każdej chwili zmienić lub zdemontować - tak była wykonana. Sama płyta OSB była tak wyliczona i wymierzona, żebym nie musiał nic ciąć w domu (nie miałem czym), tylko by pasowało tak jak się przywiezie z marketu. Facet w Obi klnął jak docinał mi 20-kilka elementów na wymiar (niektóre małe lub sześciokątne), ale wtedy jeszcze w marketach chciało im się robić takie rzeczy. Koniec końców i tak musiałem ciąć i wiercić - ale całość wyszła bardzo precyzyjnie i była ekstremalnie trwała - jak sprzęt "wydachował" to na zabudowie wrażenia to nie robiło. Jak ktoś w to kopnął, wjechał, czy zaczął po tym skakać - też nic się nie działo. Co nie znaczy, że Kredens nie miał wad i słabych punktów - ale sporą część z nich znam tylko ja
Potem siadł wzmacniacz mono i kupiliśmy solidne stereo, bodajże 4x60W. Z czasem padły głośniki (Sony Exploid) bo to był już czas gdy nie zawsze ja z tym jeździłem, a wzmacniacz miał zapas mocy (docelowo miały dojść jeszcze 2 kolumny) i jak się ustawiło za głośno, palił głośniki
W końcu głośniki też zostały zmienione (choć nadal zostały dwa). Odtwarzacz cd zmienił się w mp3, o ile pamiętam iRiver - świetny sprzęt, w swoim czasie najlepszy i z mocnym wyjściem audio. Wersja 512MB - szał i szpan na dzielni
Dostaliśmy od sponsora, Skeler wydobył go spod ziemi.
Potem dołączyły strobo na flagi (flagi robiliśmy sami, metodą sitodruku - całość udała się dzięki Traversowi i ekipie), strobo było najpierw jednopalnikowe (w reflektorze z malucha), potem się spaliło i zamontowaliśmy dwupalnikowe (umieszczone w obudowach z lampek rowerowych na dynamo). Przez moment była także trzytonowa trąba na sprężone powietrze z TIRa... niestety szybko się spaliła bo nie była projektowana do pracy ciągłej, a obsługa Kredensu nie zawsze o tym pamiętała (poza tym zżerała akumulator jak głupia) - ale auta w korku wiały od niej na pobocza
Co do sklepika - staraliśmy się by nigdy nie jeździł w Kredensie - w szafce był mocny wzmacniacz, wymagał ciągłego chłodzenia i nie można było w nim zakrywać otworów wentylacyjnych. Jak się tam coś włożyło, zaraz się przegrzewał, a kosztował kupę kasy i nie chcieliśmy go spalić.
Sklepik - owszem, jeździł w przyczepce - ale NA zabudowie, a nie w środku. Przynajmniej wtedy, gdy sprzęt chodził i gdy ja tego pilnowałem
Bo gdy było wyłączone, można było ładować. Gdy mnie nie było lub nie dopilnowałem, też próbowali dokładać i wiem, że czasem niestety coś wożono. Być może dlatego padł wzmacniacz.
Zresztą kto woził Kredensem zawsze wolał by tam nic nie dokładać. To pudło z akumualtorem i masą samej przyczepki to już było pod 70kg. Jak się tam jeszcze dokładało, zaczynał się problem
Największy wyczyn to wyjazd z Kredensem do Lublina - na kołach, przez noc, po naszej Masie, na tamtejszą Masę (odbywała się w soboty). Wyszło jakieś 250km w ciągu doby (wracaliśmy już pociągiem), pod koniec musieli mi pomagać, bo wysiadałem. Ale daliśmy czadu w Lublinie - Oni tam nie mieli nic nawet w połowie takiego jak nasz Kredens!
To w tamtych czasach próbowałem przekonać Skeler'a,
że dla najlepszego nagłośnienia długiej kolumny pojazdów, należałoby użyć :
głośników tubowych wysokiej mocy. Ustawionych w osi ulicy
i umieszczonych znacząco powyżej głów rowerzystów.
Tak mówiła teoria. Ale to wtedy wydawało się być utopią
( bo nasza wyobraźnia nie wychodziła poza konstrukcję z przyczepki ciągniętej siłą mięśni ).
I szczerze mówiąc, nigdy nie wierzyłem w to, że Skeler'owi uda się tą teorię przekuć w praktykę.
I mile się rozczarowałem, bo on w tym celu zbudował obecną riksze ( z podniesioną platformą )
i wyposażył ją w stosowny komplet urządzeń .
Z tą rikszą to nawet nie wiesz ile zachodu było. Pierwotny projekt był zupełnie inny od tego co powstało - okazał się być zbyt drogi. Sama budowa, sprowadzenie jej do Wawy spod Kartuz oraz wyposażenie to też był logistyczny koszmar. Już nie mówiąc o tym, że na całość trzeba było zdobyć kasę - bardzo dużo kasy, bo i riksza była droga i nagłośnienie (porządne, sceniczne) też swoje kosztowało. Za wszystko samochód byś za to kupił nowy w tym czasie bez problemu - i to nie jakiegoś Lanosa. Ostatecznie Skeler zapisał nas na konkurs Orlenu "Bezpieczne drogi" i go wygrał - dostaliśmy 50 tysięcy zł - o ironio - sponsorem Masy walczącej z autami stał się przemysł petrochemiczny. Do dziś to chyba największa drwina historii w dziejach Masy
Potem się okazało, że to dopiero początek problemów logistycznych, bo jedyne miejsce do parkowania jej mieliśmy w Habdzinie, a to 3-4h jazdy tym klockiem (>400kg na dwóch pedałujących), więc trzeba było kombinować transport, załadunek, bo dojechać tym na kołach to był dramat. Co Masę było więc tyle roboty, że cieszyłem się jak wróciłem do domu przed świtem w sobotę
Dopiero potem udało się jakiś garaż na Gocławiu załatwić, a potem na Bielanach... a na końcu rikszę przejął "nowy team"... i za miesiąc, może kilka będzie niespodzianka
Od czasu pojawienia się rikszy, podobno straciło sens ciąganie "kredensu".
I miał być on "odsprzedany" entuzjastom z innego miasta.
Ale czy tak się stało ? Nie wiem.
I gdzie jest teraz ? I czy jeszcze jeździ ?
Sensu nie straciło, źle pamiętasz. Po prostu nie było CZYM i KIM Kredensu obstawić, tyle rąk trzeba było do pomocy przy rikszy i zabezpieczeniu.
Czym, bo z dwóch przyczepek działała jedna, która w dodatku była w stanie agonalnym - rozpadała się w oczach z wyeksploatowania (dekada katowania i przeładowywania bez grosza włożonego w remonty). Dopiero potem zrobiłem jej trwający kilka miesięcy remont generalny (w zasadzie odbudowę), wtedy przybrała obecny żółto-szary wygląd.
Teraz mamy jeszcze drugą przyczepkę - kupioną pierwotnie właśnie po to by sklepik jeździł jedną, a Kredens drugą. Choć potem się zmieniła opcja i jedną miał jeździć sklepik, a drugą osprzęt dla Zabezpieczenia, którego przybywało (zarówno osprzetu jak i Zabezpieczenia) - radia, lizaki, kamizelki... ostatecznie jednak zmniejszył się asortyment sklepiku (odeszły np. nie sprzedające się dobrze, a wymagające mnóstwo pracy t-shirty) i jakoś się mieścimy w jednej przyczepce. Druga wciąż czeka na remont kapitalny.
Przyczepka z Kredensem trafiła potem na dłuższy czas poza Warszawę... nie pamietam, CHYBA do Radomia. Ale nie mieli tam do tego serca. Wróciła do nas, w stanie opłakanym i zdekompletowanym (wyjęte głośniki, uszkodzony wzmacniacz, akumulator zajechany na amen).
W tej chwili całośc stoi w kanciapie - jak ktoś podejmie się by uruchomić i jeździć co miesiąc, to nie widzę problemu by znalazła się na to jakaś kaska - sama naprawa audio jest prosta jak drut (choć kosztowna jezeli ma być zrobiona dobrze)), powinna pójść szybko. Gorzej z remontem przyczepki, na której miałoby to jechać - tu szacuję, że tu kasy pójdzie tylko kilka stówek, może 1500zł, za to roboty jest na dwa miesiące uczciwej pracy niemal dzień w dzień, po kilka godzin dziennie. Bo części zamiennych nie ma i jak coś jest uszkodzone (np. dno) to trzeba je dorobić od zera samemu, bez żadnej dokumentacji odnośnie orygiunału (coś dla tych, którzy chcieliby poćwiczyć zanim wezmą się za odbudowę zabytkowych rowerów lub aut). Obecne przyczepki Cargo nie są nawet w połowie tak wytrzymałe jak ten nasz Leggero, więc nie wchodzą w grę - albo rozjadą się im koła pod takim ciężarem, albo zabudowa wypadkie przez zbyt słabe dno. Dlatego trzeba remontować starą przyczepkę. Plus jest taki, że mamy przyczepkę-dawcę i niektórych częsci nie trzeba dorabiać od zera, tylko można przełożyć (o ile dadzą się wykręcić - co wcale nie jest pewne
).
A Elektryczna Iza i VeloGustlik należą do pokolenia,
które już dawno na WMK przestało przyjeżdżać .
Z Velogustlikiem wciąż jestem w kontakcie, choć faktycznie w ostatnich latach na WMK był chyba raz i to nie na całej. Co się stało z Izą - nie wiem.