Byłam wczoraj w okolicy. Po zmroku, więc malowania tak średnio widziałam. Za to wyszło mi, że moje intuicje i koncepcje projektantów nie bardzo mają punkty wspólne.
Jechałam o Wału, skręciłam w Fieldorfa. Do tej pory - jak chciałam skręcić w Jugosłowiańską - po prostu włączałam się do ruchu. Ale skoro jest ddr-ka, to wjechałam na tę chodnikową, która na Fieldorfa jest.
Dojeżdżam do skrzyżowania. Widzę, że po stronie "od Wału" jest przejazd rowerowy (wypas, z osobnymi światłami), a "od Bora Komorowskiego" nie ma - więc kulturalnie przejechałam. I w sumie tyle: ddr-ka po kilku metrach się skończyła. A ta prawdziwa, jak się okazało, jest jednak po drugiej stronie Jugosłowiańskiej. Przejazdu na drugą stronę brak - tylko pasy. Zresztą nawet jakby przejazd był, to niezłe wiwijasy...
Czyli w tym miejscu rowerzysta ma do wyboru:
1. zejść z roweru i przetransportować się pasami do ddr-ki
2. pojechać dalej chodnikiem
3. zjechać na jezdnię
Wybrałam opcję nr 3, ale druga wcale nie jest taka od czapy. Skoro ktoś projektuje tu ścieżkę, to zakłada, że co najmniej niektórzy rowerzyści nie chcą jeździć z samochodami. A po prawej są zaraz domy, sklepy, restauracja - wątpię, żeby komuś, kto tam jedzie, chciało się zawracać sobie dwukrotnym przekraczaniem jezdni (zebrą), by kawałeczek swojej drogi przejechać ddr-em...
Ja nie wiem - to tak ma zostać? Czy to tylko półprodukt? A może przez wieczorne zmroki czegoś nie widziałam?