Od tej pory czytam zawsze lokalne gminne gazetki, ilekroć tylko jestem na wsi.
Robię tak samo. Pomijając, że jest to całkiem fajna rozrywka, to można się jeszcze dowiedzieć, co gryzie lokalną społeczność. A że mamy jako naród niemal wrodzoną skłonność do narzekania, dzięki temu bardzo szybko w krótkiej rozmowie można nawiązać nić porozumienia z napotkanymi mieszkańcami.
W ten sposób znienawidzony burmistrz lub urzędnik, czy inny lokalny wyzyskiwacz będący bohaterem lokalnej prasy, nie raz "pozwolił mi" znaleźć trochę tańszą kwaterę, oddać butelki bez paragonu, lub uniknąć zakupu wędliny trzeciej świeżości. Także zdecydowanie polecam.