Taaak? W jakimś mieście rower też był na widoku, na ulicy, nawet okamerowany. Podeszły dwie osoby - on i ona - ona robiła za ochrankę, a on wsiadł i odjechał po przecięciu linki. Kamera nic nie dała. To, że spojrzysz na rower 1-2 razy na minutę - też nic, bo zobaczysz tylko jego brak, albo to, że ktoś na niego właśnie wsiada. I co? Zdążysz dobiec? I co zrobisz jak będziesz gonił rower, z kimś kto będzie na nim szybko uciekał? Będziesz krzyczał? (nie mając na to tchu?)?
Bo szanse na to, że złapiesz za cokolwiek na rowerze są niewielkie. nawet jak chwycisz to pęd roweru ze złodziejem na nim będzie już tak duzy, że możesz sam się porozbijać, a on się wyrwie i odjedzie. I co?
Ja - ze swoją poziomką - mogę sobie na to pozwolić. Bo wiem, że nawet jak na nią ktoś wsiądzie, to nie pojedzie.
Ale zwyczajnego roweru bez zapięcia, nawet na widoku nie zostawię. No chyba, że.... przynęta.
P.S. A w sumie to dodam coś od siebie, tak ku przestrodze dla innych.
Dawno dawno temu - 2 dni po wprowadzneiu "wolności rowerowej" - pojechałem na rowerze brata do Warszawy. Gorąco, bo to wakacje, więc kiedy wracałem szukałem jakiegoś miejsca gdzie można kupić coś do picia, aż koniec końców wylądowałem na stacji Orlenu. Podjechałem pod sklep i zastanawiam się co zorbić z rowerem, a tu podskakuje do mnie jakiś dresik i że on mnie zna, dawno nie widział... O jaki fajny rower, daj się bryknąć?! Mnie oczy wyszły z orbit, próbuję sobie go przypomnieć... Jakoś nie kojarzę. Ani po mordzie, ani po zachowaniu. O co biega i skąd on mnie zna? No właśnie. Dalibyście się "przejechać" komuś obcemu na rowerze? Ja nie dałem, wywaliłem jakiś tekst, że chyba się spieszę i odjechałem. Gość nie miał chyab tyle odwagi, aby na widoku na stacji benzynowej mnie zrzucić i uciec