Popularność kolarstwa szosowego najlepiej ogarnąć spoglądając na pustki na trasie TdP
Ale czy w jakiś sposób zachęca się tych ludzi by się na tej trasie pojawili? Przecież to w interesie organizatora imprezy i sponsorów, by na trasie byli ludzie. Tymczasem z ich strony zero działań w tym kierunku, by takie pojawienie się na trasie wiązało się dla kibica z jakimś zyskiem. Nie mówię, że finansowym, ale np pokazanie zbliżeń na kibiców w TV raz na jakiś czas potrafi przyciągnąć tłumy. Tak samo jak pokazanie, że jakiś VIP ogląda te wyścigi, że tam gdzieś można go zobaczyć. Przy Euro było tego sporo, w kolarstwie nie masz tego w ogóle.
Takich łatwych i tanich działań jest więcej. Ale u nas Lang Team skupia się na samej imprezie. Oczywiście robi ją coraz lepiej, ale popularyzacja kolarstwa to za tym nie podąża.
No cóż. Ale rzeczywiście, jak się nawet jakiś nastolatek zastanowi, czy nie byłoby fajnie na takiej szosce pomykać, o potem dowiaduje się, że - tu cytat z programu o przygotowaniach olimpijczyków - "średniej klasy rower szosowy kosztuje 15 tys. złotych", to oczywiście się totalnie zniechęca i pewnie nawet nie będzie się próbować orientować w cenach, które oczywiście są wielokrotnie niższe.
Dokładnie. Podstawowa kolarka kosztuje może 2000zł, może mniej. Używana na pewno mniej. A, kurde, by jeździć sobie do pracy lub na treningi, wcale nie musisz mieć roweru za miliard złotych. Do startów też zresztą nie musisz. To tylko pieprzenie reklamodawców, co wolą byś kupił rower za 16 tys. zł niż za 2 tys.