Dziękuje wszystkim za uwagi i rady. Śpieszę donieść, że zaliczyliśmy swoją dwusetkę. Wyszło dokładnie 212km. Kumpel podsumował swoje doznania zwrotem "czuje się, jak bym cały dzień siedział na widelcu" i raczej nie będzie takiego dystansu powtarzał. Jeśli chodzi o mnie, myślę, że jednak optymalnym dystansem było by do 150km. Ponad 200 z sakwami, to jednak za dużo.
Najgorszym odcinkiem było ostatnie 20km. Podjazdy robiłem z prędkością 6km/h, natomiast sama gównościeżka wydaje się całkiem fajna. Co prawda jest z kostki, ale za Białymstokiem jest już z asfaltu, a że jechaliśmy w środę, to i tłoku o którym pisaliście nie było.
Kilka spostrzeżeń
Kierowcy autobusów w tym regionie to straszne chamy. Cztery przypadki ostrej wymiany zdań, w ciągu jednego przejazdu przez miasto, dają moim zdaniem podstawę, aby tak sklasyfikować tą grupę kierowców.
Mało kto jeździ po ulicach, za to chodnikowcy są plagą.
W okolicznych miejscowościach, nikt oprócz przyjezdnych, nie przypina rowerów (nawet tych lepszych)
Zwyczaj pozdrawiania się wyraźnym i głośnym "dzień dobry", czy "cześć" zamiast zdawkowego podniesienia ręki, jest całkiem sympatyczny i przypomina mi wędrówki po górach sprzed wielu lat.
Każdy ma czas, aby się na trasie zatrzymać i zamienić kilka zdań.