Ja tam do roboty jeżdżę zamiennie rowerem, autem, autobusem lub taksówką. Zależnie na co mam ochotę i co w danej chwili jest dla mnie bardziej optymalne.
Godziny pracy mam nienormowane, to autem jeżdżę bardzo rano, zanim będą korki i zabraknie miejsc parkingowych pod budynkiem. Wracam wtedy też przed szczytem popołudniowym, albo nawet pod koniec szczytu porannego, unikając korków. Żeby auto nie było puste, zwykle zawożę i/lub przywożę Tatę z pracy, albo po drodze załatwiam większe zakupy. Bywa też, że auto biorę, bo po pracy planuję wyjazd np na suwalszczyznę. Generalnie mój wyjazd samochodem MUSI być uzasadniony, inaczej auta nie biorę. Uważam, że to bardzo zdrowe podejście do samochodu.
Rowerem jeżdżę na co dzień. Zwykle na późniejsze godziny, by sobie z rana na spokojnie wstać i zjeść śniadanie na spokojnie (zdarzały się wyjątki). Rowerem jadę też, gdy mam coś do załatwienia w centrum, albo gdy jest najmniejsza choćby szansa, że będę wracał w popołudniowym szczycie. Bo parkowanie w centrum i szczyt to są dwa powody skutecznie zniechęcające mnie do jazdy autem. Dojeżdżam rowerem do pracy w około 35 minut (raz się udało w 29), po czym jeszcze biorę sobie prysznic. Prysznica nie wliczam jako dodatkowy czas jazdy, bo gdybym nie jechał rowerem, prysznic brałbym w domu przed wyjściem, a tak biorę w robocie - na jedno wychodzi (może poza tym, że nie płacę za wodę, przez co już ostatnio ze spółdzielni sprawdzali, czy nie majstrowałem przy licznikach).
Taxi lub zbiorkom biorę, gdy rower i auto są niedostępne lub z jakiś powodów mi nie pasują (np gdy planuję chlać
). Bywa też, że jadę autobusem tylko dlatego, żeby sobie poobcować z ludźmi, albo... by zjeść w barze mlecznym (jest akurat po drodze z firmy na przystanek, a zupełnie nie po drodze dla auta i roweru). Czasem mam też focha i nie chce mi się jechać rowerem, wtedy też wsiadam w autobus. Choć od kiedy zacząłem wychodzić na prostą ze zdrowiem i mam nowy rower to chyba się nie zdarzyło, bym do roboty jechał autobusem lub taksówką. Pewnie parę razy zdarzy się w zimę