Warszawska Masa Krytyczna
Inne => Hydepark => Wątek zaczęty przez: chrupek w 05 Sty 2011, 12:50:03
-
Tak jak w temacie. Napiszcie i zagłosujcie jak minął Wam rok 2010? :)
-
Mi się podobało. Zrobiłem prawko na osobówki, zacząłem robić na ciężarowe ale przede wszystkim kupiłem rower i zacząłem jeździć na masy! Ogólnie jeszcze parę rzeczy zrobiłem więc jest cool. Mam nadzieję że ten rok będzie równie udany, czego i wam serdecznie życzę :)
-
Jak widać ten rok nie był zbyt rewelacyjny, ani też beznadziejny.
-
Dla mnie był to pierwszy pełny rok codziennego dojeżdżania do pracy na rowerze.
-
Zrobiłem prawko na osobówki, zacząłem robić na ciężarowe
Z ciekawości, po ile teraz "stoi" prawko na C? Tzn. ze wszystkim, badaniami, egzaminem, kursem na prawko i na licencję...
I gdzie robisz? Zadowolony jesteś, że tam?
Dla mnie był to pierwszy pełny rok codziennego dojeżdżania do pracy na rowerze.
I jak wrażenia? Nie jest tak źle z ta zimą, jak się wydawało, nie? ;)
Jak widać ten rok nie był zbyt rewelacyjny, ani też beznadziejny.
Dla mnie też średnizna.
-
Z ciekawości, po ile teraz "stoi" prawko na C? Tzn. ze wszystkim, badaniami, egzaminem, kursem na prawko i na licencję...
I gdzie robisz? Zadowolony jesteś, że tam?
Sprawa wygląda tak:
1. Kurs na kategorię C - 2000 (od pierwszego stycznia dochodzi 23% VAT)
2. Badania lekarskie - 80
3. Badania psychotechniczne (ważne 5 lat) - 100
4. Kurs kwalifikacji wstępnej (ważny 5 lat) - 3000 (przyśpieszony, w cenę kursu jest wliczony pierwszy egzamin o wartości 1000, i podobno 100% osób zdaje za pierwszym razem)
5. Egzamin teoretyczny - 22
6. Egzamin praktyczny - 160
7. Karta kierowcy (ważna 5 lat) - 184,50
Razem - 5546,50. Wszystkie ceny w PLN.
Szkoła w której robię kurs - MDK (http://www.mdk.pl/ (http://www.mdk.pl/)). Ogólnie jestem zadowolony, ale tylko ze szkolenia na kat C. Jeżeli chodzi o kurs kwalifikacyjny to jest to porażka totalna - ale winę za to ponoszą przepisy a nie szkoła.
PS. żeby nie było OT, dodam, że od maja kiedy to nabyłem rower też dojeżdżam nim do pracy(prawie codziennie) :D
-
PS. żeby nie było OT, dodam, że od maja kiedy to nabyłem rower też dojeżdżam nim do pracy(prawie codziennie) :D
Jak będziesz robił "na dużym" to rower z pewnością Ci się przyda. Chociażby po to, by później nie mieć chorób zawodowych - problemów z kręgosłupem i z krążeniem w nogach. 30 minutek dziennie, czyli pewnie tyle ile będzie Ci wychodzić na dojazd do roboty i z powrotem, powinno wystarczyć.
Z resztą, kierowcy ciężarówek czasem wożą też rowery ze sobą (zwykle składaki lub mieszczuchy przyczepione za kabiną). W Holandii i Niemczech dość często się je widuje Przydają się w trasie by przejechać się z parkingu przy autostradzie pod miastem (gdzie się np pauzuje) do miasta i zrobić zakupy bez płacenia 2x drożej. Choć z drugiej strony, u nas nie ma autostrad, a dowolnie wielkim wozem można wjechać do większości centr miast, więc może u nas nie jest to aż tak przydatne ;-)
(http://bzaborow.org/galer/photo/filename/59519/norm/DSC_0151.JPG20100525-31368-1tncirr-0.jpg)
-
Nie ukrywam, że myślałem o składaczku ;) Ale najpierw trzeba zdać egzamin ;)
-
Nie ukrywam, że myślałem o składaczku ;) Ale najpierw trzeba zdać egzamin ;)
Eeeee... na składaczka egzamin nie potrzebny ;) Możesz nim jeździć i bez licencji i bez C :) A jeżdżąc nim spokojnie oszczędzisz dość kasy na dowolny cel (w tym na kursy upragnione)... Ja na nie kupowaniu samych miesięcznych wyciągam rocznie oszczędność rzędu 1000zł i to już wliczając wszystkie naprawy roweru.
A jak mi się uda namówić Ojca na przesiadkę na rower, to pozbędę się w cholerę auta rodzinnego i w kieszeni zostanie kolejne 6-7 kPLN rocznie. A to może się udać, jak Mu w końcu kupie składaczka (także plany mamy podobne na 2011) :D
-
jak mi się uda namówić Ojca na przesiadkę na rower, to pozbędę się w cholerę auta rodzinnego i w kieszeni zostanie kolejne 6-7 kPLN rocznie
Twój Szanowny Tatuś może i dałby radę 20km do pracy trzaskać codziennie - musiałby chyba fajki rzucić (hahaha) - ale dlaczego od razu pozbywać się rodzinnego autka? A urocze wyjazdy na Suwalszczyznę, śluby Kolegów, wizyty w ASO, jazda w zimie... :>
-
Twój Szanowny Tatuś może i dałby radę 20km do pracy trzaskać codziennie - musiałby chyba fajki rzucić (hahaha) - ale dlaczego od razu pozbywać się rodzinnego autka? A urocze wyjazdy na Suwalszczyznę, śluby Kolegów, wizyty w ASO, jazda w zimie... :>
Jesteś nie na bieżąco. Tatuś rzucił fajki jakiś czas temu. Do roboty też zdarza Mu się ostatnio jeździć autobusem, bo CH Kopernik jest w strefie płatnego parkowania, więc dojeżdzanie tam BOLI o ile trzeba zostawiać auto przy ulicy.
Na ślub kumpla, czy wypad do Suwałk za 7kPLN rocznie oszczędności to można taką furę wynająć, że cenka opada ;) Zaś brak kosztownych wizyt w ASO u mechaników, z których później można bezlitośnie drwić, że nic nie znaleźli, albo nie umieli naprawić, jakoś przeżyję. Zawsze mam jeszcze rower i mechaników rowerowych do drwienia ;)
-
Jesteś nie na bieżąco. Tatuś rzucił fajki jakiś czas temu
Szczerze POGRATULOWAĆ!!!
Czyli jest na doskonałej drodze do złapania cyklozy (jak Tata Kasi). Co prawda przez remont przy Żeraniu może się to przeciągnąć, ale jest światełko na końcu tunelu...
-
Jesteś nie na bieżąco. Tatuś rzucił fajki jakiś czas temu
Szczerze POGRATULOWAĆ!!!
Czyli jest na doskonałej drodze do złapania cyklozy (jak Tata Kasi).
Nie złapie póki nie ma na czym jeździć. Musi mieć najpierw rower, MUSI. Mieszczuch odpada, bo za ciężki.
Poza tym chcę by na początku Tatuś miał rower w bagażniku Corsy i wystawiał na koła, gdy wjedzie w duży korek :) Dzięki temu od razu nie będzie musiał jeździć Modlińską (ach te wiadukty), ani pokonywać całej trasy z domu na Powiśle. Mam w pamięci, że dla początkującego 10km (z czego 7 Modlińską i Jagiellońską) to już sporo.
A korek tatuś łapie zwykle na wysokości ZOO, skąd ma do roboty tylko 4km - czyli akurat na rower dla początkującego. Jak się Go uda namówić na parkowanie w okolicy ronda Starzyńskiego lub Hallera, to dalej jazda rowerem przez park Praski i ścieżką na Wale jest już wyjątkowo przyjemna i zachęcająca.
A później pomyślimy o pokazaniu Mu jak dojechać do pracy spod samego domu... na początku pewnie drogą z płyt na tyłach FSO, a z czasem może już drogą rowerową wzdłuż Jagiellońskiej. Może ją w końcu wstyd-zmid wybuduje ;-)
-
na początku pewnie drogą z płyt na tyłach FSO
Tego to bym Tacie oszczędził... tam Stinkaczem jest znośnie ale już Bergiem to codzienna jazda może być traumatyczna.
<rotfl_mode_ON>
Chociaż może na wiosnę wybudują drogę wzdłuż Jagiellońskiej.
<rotfl_mode_OFF>
-
Zima w ogóle nie jest straszna. Straszne są tylko wyobrażenia na temat zimy na rowerze.
-
Zima w ogóle nie jest straszna. Straszne są tylko wyobrażenia na temat zimy na rowerze.
Tak jest
Strasznie, to się robi jak ktoś zacznie sobie myśleć, co to k*** będzie.
Ja zacząłem poginać zimą na rowerze po Stolicy zanim zacząłem jeździć na Masę.
Jako że jestem człowiekiem o dużej wyobraźni, jedyną konsekwencją takowej decyzji było nabycie kasku.
I cieszę się że kupiłem kask zimą, bo ma tak dużą regulację że można go elegancko założyć tak na czapkę z kominiarką jak i na gołą głowę.
Ale do rzeczy, wielu rowerzystów ma dylemat: ''co to będzie jak wyjadę na drogę krajową , albo co się wydarzy jak spróbuje skręcić w lewo na rondzie'' .
Mi się to jakoś udaje, wystarczy znajomość przepisów, ograniczone zaufanie i odrobina doświadczenia.
No i jak zauważyłem, żeby nie było, że ktoś ma B prawko - i rowerem się boi jeżdić po ulicy.
Bo ja mam i też się boje debilów w czarnych bemkach, którzy mnie na centymetr wyprzedzają.
-
Owszem, bywa tak ślisko, że do skrętu schodzę z roweru, bo inaczej ćwiczę drift. Bywa tak zimno, że ręce grabieją i w rękawiczkach narciarskich. Ale najgorsze i tak jest siedzenie pod blokiem i czyszczenie roweru po jeździe ze śniegu i błota, to kreatywne bydle wszędzie się wciśnie ;) A potem pokłady gazet w korytarzu, żeby rower nie zakapał podłogi ^^
-
Owszem, bywa tak ślisko, że do skrętu schodzę z roweru, bo inaczej ćwiczę drift.
Mnie to się właśnie w zimę podoba ;)
Bywa tak zimno, że ręce grabieją i w rękawiczkach narciarskich.
Kiedyś też tak myślałem jak Ty. Później się przekonałem, że to po prostu były kiepskie rękawiczki.
Ale najgorsze i tak jest siedzenie pod blokiem i czyszczenie roweru po jeździe ze śniegu i błota, to kreatywne bydle wszędzie się wciśnie ;) A potem pokłady gazet w korytarzu, żeby rower nie zakapał podłogi ^^
Tego nie robię, dwa problemy z głowy. A nawet trzy, bo brudny rower zniechęca też złodzieji.
-
Tego nie robię, dwa problemy z głowy. A nawet trzy, bo brudny rower zniechęca też złodzieji.
A nie słyszysz czasem takiego głośnego Chrum chrum . . . jak jedziesz na rowerze ?
Nie jest to może przypadkiem rdza która wpiep. . . Ci poziomka ;)
-
Szczerze, jak ja oceniam? Hmmm pierwszy raz na masie :):) Założenie strony internetowej, dołączenie do bielańskiej grupy (może w tym roku coś więcej), lecz troche żałuję zmarnowanego czasu, można było więcej jeździć.
-
Tego nie robię, dwa problemy z głowy. A nawet trzy, bo brudny rower zniechęca też złodzieji.
A nie słyszysz czasem takiego głośnego Chrum chrum . . . jak jedziesz na rowerze ?
Odgłosy chrupania, czy chrumkania skutecznie likwiduje mp3 player. Przy okazji likwiduje też pisk mokrych hamulców, hałas samochodów, zrzędzenie kierowców i inne niepożądane oraz przeszkadzające w jeździe odgłosy.
Gdy chrumkanie vel chrupanie zagłusza mp3, czyszczę i smaruje, ale TYLKO sam napęd i elementy mające wpływ na jazdę (hamulce, przerzutki). Rama i inne elementy nie mające wpływu na jazdę nie są czyszczone - szkoda mi na nie czasu. Przy takiej pogodzie, efekt czystości i tak trwałby góra 2 dni.
Nie jest to może przypadkiem rdza która wpiep. . . Ci poziomka ;)
Rdza przy aluminium i kompozytach? Panie, nie ta bajka ;)
-
A gdy chrumkanie vel chrupanie nadal zagłusza mp3 pomimo oczyszczenia i smarowania, zwyczajnie mówię Chrupkowi, żeby odjechał na 5m do przodu. xD
-
O Ty !