Warszawska Masa Krytyczna
Inne sprawy rowerowe => O rowerach w mediach => Wątek zaczęty przez: Mbaran w 03 Lut 2012, 15:40:40
-
http://www.tvnwarszawa.pl/informacje,news,wal-miedzeszynski-osma-rano,400633.html (http://www.tvnwarszawa.pl/informacje,news,wal-miedzeszynski-osma-rano,400633.html)
" Spotkać można nawet śmiałków, którzy wybierają się po prostu na przejażdżkę rowerem, bo jak przekonują mróz im niestraszny." - inny artykuł TVN Warszawa
Smutne jest to, że media kreują pogląd na zasadzie: "o rowerzysta, wybrał się na przejażdżkę, poszedł sobie pojeździć, nie ma co w domu robić to wyjechał na ulicę utrudnić kierowcom". A przecież ludzie jadą do pracy/szkoły/na zakupy...
Jak jedziecie do roboty to też się patrzą na was jak na idiotów?
BTW, dzisiaj byłem świadkiem ciekawej sytuacji. Mianowicie na Grzybowskiej przypadkowo spotkałem wielu innych cyklistów jadących zarówno na wschód jak i zachód, którzy nie jechali w jakiejś zorganizowanej grupie, a było nas ogółem całkiem sporo. Ba, nawet dwie kobiety były. 8)
-
I jest kolejny artykuł:
Im mróz niestraszny
http://www.tvnwarszawa.pl/informacje,news,im-mroz-niestraszny,400842.html (http://www.tvnwarszawa.pl/informacje,news,im-mroz-niestraszny,400842.html)
Za oknem coraz większy mróz, a oni rozdają ulotki i gazety, naprawiają rury, budują metro i rąbią lód. Spotkać można nawet śmiałków, którzy wybierają się po prostu na przejażdżkę rowerem, bo jak przekonują mróz im niestraszny.
? Jeżdżę turystycznie w sprawach zawodowych ? tłumaczy Piotr, którego spotkaliśmy na Powiślu. Piotr przedstawia się jako warszawski rowerzysta. ? Uwielbiam rower, zima mi nie przeszkadza. Rower to ruch, rower to życie. Rower to świat, jak śpiewa Janerka ? mówi z uśmiechem.
Jaki ma sposób na siarczyste mrozy? ? Ciepłe gacie i ciepło na sercu ? mówi krótko.
[...]
Przynajmniej pozytywnie :P
-
Ja jednak jestem wygodnicki. W taki mroz wole do pracy jezdzic samochodem. Rower trzymam w gotowosci jakby samochod byl bardziej wygodnicki ode mnie- i stwierdzil ze w taki mroz to on woli w ogole nie jezdzic. :-P
-
no, jak bramy nie otworzę, to też będę musiała rowerem, albo z buta przez furtkę wyjść :D bo niestety auto za szerokie na furtkę :D
-
ja codziennie mijam conajmniej 3, babka mnie podobno widziała w wiadomościach jako ewenement :0)
a przecież to normalne warunki, ważne że sucho.
-
Jak jedziecie do roboty to też się patrzą na was jak na idiotów?
Raczej jak na terrorystę ;D Jeżdżę w kominiarce.
Mianowicie na Grzybowskiej przypadkowo spotkałem wielu innych cyklistów jadących zarówno na wschód jak i zachód, którzy nie jechali w jakiejś zorganizowanej grupie, a było nas ogółem całkiem sporo. Ba, nawet dwie kobiety były. 8)
Ja za to spotkałem rowerzystę w goglach narciarskich i zastanawia mnie jak się w nich jeździ? Pewnie nie parują (nie tworzy się lód na szkłach, jak w zwykłych okularach). Ma ktoś doświadczenie w tej materii?
-
Ja jeździłem zeszłej zimy w narciarskich -- faktycznie ciężej było u nich z parowaniem, trzeba było bardziej się postarać. Do tego zimne powietrze / wiatr w znacznie mniejszym stopniu wchodzi z boków -- też ważne. Aktualnie jeżdżę w zwykłych przezroczystych okularach i też jest ok. Pełne narciarskie wyciągnę jak znów zacznie sypać się śnieg czy inne takie dziadostwo, wtedy są niezastąpione.
-
Jako narciarka, która próbowała jeździć w goglach na rowerze mogę stwierdzić, że to nie daje większych efektów. [przy takiej pogodzie jak teraz, bo przy sypiącym śniegu czy innym paskudztwie są przydatne]
Do -10'C nie ma żadnych problemów z twarzą, do -16 pomaga posmarowanie się tłustym kremem. Od -15'C Jest trudno, bo troszkę przymarzają łzy w kącikach oczu i wnętrze nosa. Ale żeby warto było tylko dla tego gogle nosić - nie powiedziałabym. Ograniczają widoczność i są zawsze dodatkowym balastem do założenia.
Poniżej -18'C nieprzyjemnie mi się jeździ, bo wnętrze nosa zamarza i rower bardzo wolno działa, jakby większe opory przy pedałowaniu.
-
Ja za to spotkałem rowerzystę w goglach narciarskich i zastanawia mnie jak się w nich jeździ? Pewnie nie parują (nie tworzy się lód na szkłach, jak w zwykłych okularach). Ma ktoś doświadczenie w tej materii?
Mam gogle i czasem zimą je zakładam, a bywało że i wiosną lub jesienią.
Ale zacznijmy od zimy i mrozu - gogle przede wszystkim pomagają by nie mroziło Ci w oczy. Ten pęd powietrza wychładza, oczy szczypią, jedzie się mniej komfortowo, a człowiek zamiast na drodze skupia się na czym innym. W goglach tego nie ma i to to jest główna różnica. W dodatku gogle "zamykają" jedyną dziurę w kominiarce przez którą do skóry ma dostęp zimne powietrze (dociskają też paskiem kominiarkę, także jak ktoś ma wyciągniętą ze starości jak moja, to gogle przedłużają jej życie). Więc na takie mrozy jak dziś (powiedzmy od -10 w dół), to dobry pomysł.
Drugi moment, gdy zakładam gogle to opady śniegu. Mokry śnieg na gębie to niefajna sprawa, bo człowiek zaraz jest mokry, a to przeszkadza. Gogle pozwalają mieć suche oczy, nie musieć ich mrużyć, gdy śnieg wali w twarz. Zwłaszcza odgrywa to rolę w poziomie, bo dam ciężko zasłonić oczy daszkiem od kasku, bo przestaje się widzieć drogę ;) W pionie tak zacinający śnieg, by wlatywał pod kask to raczej rzadkość.
Trzecia sytuacja, gdy jadę w goglach to deszcz, czasem nawet w lato. Powód jak wyżej - nie wali po oczach, nie trzeba ich mrużyć. Zamiast tego raz na kilka minut przecierasz szybkę rękawiczką lub rękawem i masz idealną widoczność. Analogicznie - na pionowym rzadko deszcz zacina aż tak.
Co do parowania - nie mam okularów, to nie mam z czym porównać. Ale gogle raczej mi nie parują. Dużo zależy na pewno od typu gogli - zdecydowanie polecam takie dla okularników - tam szybka jest dalej od twarzy, więc mniej parują i generalnie sprawdzają się lepiej.
Uwaga na kolor szybki gogli. Niektóre mają np czerwone szybki - słabo w nich widać czerwony kolor. Najlepiej mieć więc szybkę bezbarwną lub z filtrem polaryzacyjnym (drogo), który zmniejsza ilość światła odbijającego się od śniegu. Można pokusić się też o szybkę przyciemnianą, ale wtedy w nocy i w czasie jesiennej szarugi gogle raczej idą do sakwy.
-
Cześć.
Jak na razie jakoś daję radę...
Lubię zimową jazdę, bo nie spotykam wielu rowerzystów- w sumie moje ulubione ścieżki rowerowe, są tylko dla mnie...Spotykam na swoim zimowym szlaku rowerowym tylko kilku rowerzystów dziennie..
Jeżdżę w normalnych okularach rowerowych, niestety nie mam gogli, ale wiem ze sprawdzają się zimą w siarczystym mrozie to nie tylko na narty...
Ubieram się w typowo zimowe ciuchy rowerowe-wierzchnia odzież membranowa pod nią kilka warstw...
Zakładam buffa na głowę i kominiarkę polarową(na to oczywiście obowiązkowo kask rowerowy), dwie pary rękawiczek- narciarskie i polarowe, buty typowo zimowe za kostkę z membraną-3 pary skarpetek(w tym jedne grube) a i tak marznę, ale zawsze po przyjściu do domu z tej zimnicy usatysfakcjonowany ze zrobionego (nawet krótszego) przejazdu...
Pozdrawiam fionotron...
-
Ja za to spotkałem rowerzystę w goglach narciarskich i zastanawia mnie jak się w nich jeździ? Pewnie nie parują (nie tworzy się lód na szkłach, jak w zwykłych okularach). Ma ktoś doświadczenie w tej materii?
Ja mam taki problem, że już przy -5 ostro łzawią mi oczy, więc wkładam gogle. Mam takie goglo-okulary (2 szkła), Arctica, szkła ciemnożółte. Spokojnie napieram w dzień i w nocy, nie ma problemów z barwami (wszystko co białe to żółte i już). Nie parują. Oprócz nich tak poniżej -10 zakładam na dziób maskę narciarską z neoprenu z polarowym "śliniaczkiem"'. Plus rękawice - stare narciarskie Swany (z wzmocnieniami na slalom - też chronią przed wiatrem). Jeszcze mi w nich palce nie zmarzły.
-
Jak jedziecie do roboty to też się patrzą na was jak na idiotów?
dzisiaj usłyszałem że jestem przerażający, bo na sam mój widok jest zimno.
-
Jak jedziecie do roboty to też się patrzą na was jak na idiotów?
dzisiaj usłyszałem że jestem przerażający, bo na sam mój widok jest zimno.
Zabawne, że dokładnie to samo można powiedzieć o osobom przeskakującym z nogi na nogę przy koksowniku na przystanku oraz o kierowcy co 20 minut drapie szyby by w ogóle cokolwiek widzieć.
-
Inna opinia:
"pogoda dzisiaj taka, że tylko Misiek spocony przyjechał do pracy"
-
No, ja sie z nich zazwyczaj smieje. :-P Odpalam samochod, on sie szybciutko grzeje a ja w tym czasie spruskiwaczem z odmrazaczem chlastam po szybach. I potem sciagaczka machne 3 razy i po problemie. Chyba, ze mi sie nie chce sciagaczka, to wystarczy wycieraczki wlaczyc na chwile.
A ogolnie jeszcze nie zostalem zmuszony w te mrozy do uzycia roweru- samochod mi odpala bez problemu i przy -20. Jak nie da rady, to bedzie wystarczajaco zimno, zeby z roweru skorzystac. xD
-
Drapanie szyb drapaniem szyb, ale ja ostatnio codziennie widzę ze czterech sąsiadów kursujących z akumulatorem do domu lub do samochodu - cieszę się, że nie mam takich potrzeb ;-)
Jak jedziecie do roboty to też się patrzą na was jak na idiotów?
dzisiaj usłyszałem że jestem przerażający, bo na sam mój widok jest zimno.
Zabawne, że dokładnie to samo można powiedzieć o osobom przeskakującym z nogi na nogę przy koksowniku na przystanku oraz o kierowcy co 20 minut drapie szyby by w ogóle cokolwiek widzieć.
-
kursowanie to pikuś. Ja przez kilka dni z rzędu mijałem na moście gdańskim diesla z podniesioną klapą i kombinującymi coś ludkami :0)
weź w takich warunkach rozmrażaj, holuj itp. Współczuję.
-
kursowanie to pikuś. Ja przez kilka dni z rzędu mijałem na moście gdańskim diesla z podniesioną klapą i kombinującymi coś ludkami :0)
weź w takich warunkach rozmrażaj, holuj itp. Współczuję.
Holowanie to no problem, wyciągasz linke, zaczepienie trwa 30s i holujesz. Wiem, bo ostatnio ściągałem Merca z sedesem.
A diesle faktycznie teraz mają pomór. Głównie za sprawą paliwa, bo nowoczesne silniki mają wtryski pod gigantycznym ciśnieniem, które bardzo łatwo się zatykają, gdy tylko paliwo nie jest idealne. Starsze diesle, o ile tylko z paliwa nie jest kompletna kasza i o ile tylko jest sprawny akumumatoor i świece, jeżdżą bez problemu.
Ale padają nie tylko diesle. U mnie na parkingu dzień w dzień obserwuję cykl pod tytułem "pożyczamy sobie prąd". Benzyniaki też szwankują, ludzie biegają z akumulatorami, cuda Panie :-) Z benzyniakiem jest o tyle łatwiej, że jak odpali to zwykle już pojedzie dalej bez problemu. Diesel może zdechnąć 10km od domu, bo akurat wyssie już całą ropę w stanie płynnym i w baku zostanie tylko kasza, której nie będzie w stanie zassać.
W taką pogodę siadają też duże pojazdy. Tam z kolei jazdy są z układami pneumatycznymi. Skrapla się w nich, a potem zamarza woda. Nagle okazuje się, że np opada zawieszenie z przodu pojazdu i nie da się jechać dalej. Albo nie ma hamulców na dwóch kołach. Albo nie działają drzwi. Albo pojazd nie wstaje z przyklęku. Dotyczy to tak ciężarówek jak i autobusów i potrafi wystąpić w najmniej spodziewanym momencie (np 20 minut jazdy od pętli, na skrzyżowaniu).
Jazda rowerem w porównaniu z tym wszystkim jest miła, komfortowa i przyjemna ;-)
-
no nie wiem czy holowanie to nie problem :0)
ja tam wolę o własnych siłach się poruszac ;0) szybciej, taniej, niezależnie.
Nie to co przy tzw. transporcie indywidualnym typu samochód :0)
No i zdecydowanie cieplej. Weź czekaj przy -17 z wyłączonym silnikiem :0)
-
Piętą achillesową nowoczesnych ciężarówek jest ustrojstwo o nazwie AdBlue... ;]
-
AdBlue jest korozyjny, dlatego też do jego dystrybucji konieczne są specjalne zbiorniki, pompy, węże i pistolety.
W temperaturze poniżej ?11,5 °C ulega procesowi krystalizacji. Choć proces krystalizacji jest procesem odwracalnym to wywołuje on wiele problemów natury technicznej, przez co nie nadaje się do użycia i dystrybucji. Pozostający roztwór ma mniejsze stężenie, osiadające kryształki zatykają instalacje, a warstwy skrystalizowanego na dnie zbiorników mocznika są trudne do rozpuszczenia.
Bez komentarza, ale kierowcy ciężarówek mają przesrane...
-
AdBlue to zwykły mocznik rozcieńczony w wodzie. Krótko mówiąc: szczyny, tylko o większym stężeniu mocznika, a mniejszym wody :-))))) Tyle jeżeli chodzi o super innowację w motoryzacji :P
AdBlue powstał )i to dawno temu) po to by ominąć ograniczenia konstrukcyjne silników diesla. Po prostu konstruktorzy nie umieli zrobić silnika diesla spełniającego obecne normy emisji spalin, a dokładnie tlenków azotu (NOx). Ale już umieją, przynajmniej niektórzy. Na pewno Scania i MAN trzaskają silniki Euro5 i EEV bez konieczności stosowania selektywnej katalizacji redukcyjnej wymagającej AdBlue. Także wszystko zależy czym dany kierowca jeździ. Jak ma nowoczesny silnik, to może nie mieć problemu z AdBlue.
Poza tym AdBlue jak sobie zamarznie (skrystalisuje) to nadal można jechać. Po prostu wtedy spaliny są mniej przyjazne środowisku. Silnik z SCR lub bez działa dokładnie tak samo. Jedyna różnica jest taka, że bez AdBlue będzie się świeciła kontrolka na desce.
-
Jedyna różnica jest taka, że bez AdBlue będzie się świeciła kontrolka na desce.
W teorii ciężarówki mają podgrzewanie zbiornika i po chwili czynnik odmarza i spaliny wracają do "norm". Ale na przykład takie volvo z zamarzniętym czynnikiem nie ruszy - komp stwierdza brak czynnika, zapala serwis i nie pozwala na uruchomienie silnika :)
-
W teorii ciężarówki mają podgrzewanie zbiornika
Teoria to cholernie trafne słowo. Taki silnik 12 litrów pojemności to zanim sam się rozgrzeje na mrozie to musi trochę pochodzić i najlepiej by pochodził pod obciążeniem, czyli nie koniecznie na postoju. A co dopiero by rozgrzać od spalin albo czynnika chłodzącego powiedzmy 10 litrów cieczy. To można przy dobrym mrozie pewnie i z pół godziny czekać.
na przykład takie volvo z zamarzniętym czynnikiem nie ruszy - komp stwierdza brak czynnika, zapala serwis i nie pozwala na uruchomienie silnika :)
Akurat nikt z rodziny nie jeździ Volno więc o tym nie wiedziałem. Urocze.
Trochę mi to przypomina jazdy z kumpla Clio. Miał ten super elektroniczny kluczyk w postaci karty. Fajna sprawa, bo podchodzisz do auta i samo się otwiera, nie zapomni się też zamknąć gdy odejdziesz. Żadnych przymarzających zamków, dziurek na kluczyk itp.
Ale jak masz francuza to problemy z elektryką masz jak w banku. Kumpel miał małe zwarcie w instalacji. Nic poważnego, ale po którejś nocy siadł akumulator. W normalnym aucie, otwierasz drzwi, potem maskę i wyjmujesz aku do ładowania, albo odpalasz z kabli. W Renault się nie da otworzyć drzwi, bo nie ma zamka, a karta nie działa, bo nie ma prądu. Bez otwarcia drzwi nie otworzysz maski. W pełni sprawne mechanicznie auto pojechało na lawecie do ASO z powodu rozładowanego akumulatora. Śmiałem się z kumpla jeszcze kilka miesięcy po zajściu ;)
Nowoczesność :D
-
Internet mówi że Scanie też cierpią na problem odmowy odpalenia przy zamarzniętym AdBlue.
Akurat nowoczesność powinna być z głową - japońce (Suzuki) przy swoim systemie bez klucza, nadal montują w drzwiach i stacyjce normalny zamek. Z pilota da się wyjąć tradycyjny klucz i otworzyć/uruchomić auto w razie awarii nowoczesności :)
-
ludzie biegają z akumulatorami, cuda Panie :-) Z benzyniakiem jest o tyle łatwiej, że jak odpali to zwykle już pojedzie dalej bez problemu.
Odpalałem tak przez tydzień. Później kupiłem akumulator ;)
.Albo nie ma hamulców na dwóch kołach.
Rozumiem dotyczy to tylko dużych samochodów. BO nie wieżę by dot mógł zamarznąć.
Jazda rowerem w porównaniu z tym wszystkim jest miła, komfortowa i przyjemna ;-)
I dziś z tej okazji miałem bumm na rowerze :) Ale strat poza tylnim światłem nie ma.
Za dużo powietrza w oponach terenowych na lodzie ;) Nawet nie miałem czasu nogi wystawić. Jadę i leże ^^
-
.Albo nie ma hamulców na dwóch kołach.
Rozumiem dotyczy to tylko dużych samochodów. BO nie wieżę by dot mógł zamarznąć.
DOT to raczej nie zamarza. Chyba, że ma 10 lat i jest już po prostu do wymiany.
Mowa była o tych, co mają układy pneumatyczne. Zwłaszcza w starych autach, w których instalacja nie jest idealnie szczelna kompresor musi się narobić. A że pobiera powietrze z atmosfery, to pobiera je zawilgocone. Co prawda wlewa się do układu odmrażacze i stosuje się filtry zbierające wilgoć i różne inne patenty, ale wszystko to ma swoje granice.
Jazda rowerem w porównaniu z tym wszystkim jest miła, komfortowa i przyjemna ;-)
I dziś z tej okazji miałem bumm na rowerze :) Ale strat poza tylnim światłem nie ma.
Za dużo powietrza w oponach terenowych na lodzie ;) Nawet nie miałem czasu nogi wystawić. Jadę i leże ^^
Ja kilka dni temu na poziomie Ślimaka przejechałem cały parking po suchym, kręciłem zakręty... i oczywiście dopiero jak wjechałem na lód za blokiem, to się okazało, że mostek nie jest dokręcony wystarczająco i ruchy kierownicą nie za bardzo przekładają się na ruchy koła :D Gleby nie było, bo po kilku zimach na poziomie opanowałem umiejętność wystawiania nóg w ułamku sekundy :D Ale i nie brakowało do tej gleby wiele.
-
Jak wrażenia z dzisiejszych zmagań w śnieżnej brei :) . Ja niestety dałem za wygraną i woziłem rower pociągiem. Ale gdybym miał więcej czasu i nie spieszył się do pracy, to pewnie bym nie korzystał z KM-SKM.
-
Breja nie taka straszna jak wygląda :). Ja miałem szczęście i w drodze powrotnej cały czas za pługiem jechałem
-
Jechałem, spóźniłem się co prawda, ale dotarłem w dwie strony. Śmiesznie było.
-
Ja dziś to w domu cały dzień, ale jutro na Przedmasówkę (przy okazji przypominam - jutro, 18:00, nowogrodzka 46m.6) to na pewno rowerkiem pojadę, ZWŁASZCZA jak będzie walił śnieg aż miło, bo uwielbiam jeździć w taką pogodę :)
Za to jak się roztopi i będzie chlapa, woda i syf, to biorę samochód. Wody, chlapy i syfu nie znoszę ;)
Dziś tez bym wyszedł na rower, ale cały dzień siedziałem w warsztacie i klepałem nowego pozioma. Koniec już blisko.
-
masakra. jechałem jakieś 10 minut dłużej niż zwykle. Nie wiem co się stało, ale ludzie w samochodach strajkowali od żaby po arkadię. Nie wiem kto był organizatorem, nie było policji, karetek, nie mieli kasków. Czekam na jakiś artykuł np. w fakcie na ten temat.
-
masakra. jechałem jakieś 10 minut dłużej niż zwykle. Nie wiem co się stało, ale ludzie w samochodach strajkowali od żaby po arkadię. Nie wiem kto był organizatorem, nie było policji, karetek, nie mieli kasków. Czekam na jakiś artykuł np. w fakcie na ten temat.
Co prawda nie w Fakcie, ale pisałem o tym TUTAJ (http://polskanarowery.sport.pl/msrowery/1,105126,10651383,Zima_zaskoczy_drogowcow__Drogowcy_zaskocza_cyklistow_.html).
To coroczny cykl imprez pod tytułem "Zimowy paraliż komunikacyjny". Kierowcy twierdzą wprost, że celem i sensem paraliży komunikacyjnych jest jest zablokowanie ruchu i utrudnienie życia mieszkańcom miasta. Zgaduję, że swoje postulaty - podobnie jak my - kierują do "drogowców", choć nie jest to jasne.
Impreza "Zimowy paraliż komunikacyjny" polega na tym, że wszyscy są tak zajęci zastanawianiem się nad tym "gdzie są pługi i solarki", iż nie starcza im mocy obliczeniowych w głowach na prowadzenie pojazdu. Co za tym idzie, zatrzymują samochody i wspólnie stoją w gigantycznych korkach w całym mieście. Akcja trwa do czasu, aż wszystkie media podadzą informacje, gdzie znajdują się pługi i solarki i kto jest odpowiedzialny za odśnieżanie dróg. Wtedy kierowcy spokojnie i pokojowo rozjeżdżają się do domów.
Zarządcy dróg próbują walczyć z akcją "Zimowy paraliż komunikacyjny", choć walka ta jest trudna. Rzecznicy Prasowi urzędów regularnie opowiadają mediom o tym kto jest odpowiedzialny za odśnieżanie ulic i gdzie są pługi i solarki. Starają się to robić wyprzedzając akcje kierowców (zanim ci zaczną paraliż), by zapobiegać akcjom - istnieje teoria, że jeśli odpowiedź na pytanie "gdzie są pługi i solarki" i "kto za to odpowiada" padnie z mediów przed początkiem akcji, to ta jest odwoływana i przekładana na inny termin. Jednak sposób nie ma 100 procentowej skuteczności, gdyż doświadczenie pokazuje, że kierowcy raz zapominają odpowiedź na pytanie o pługi czasem już po kilku godzinach od jej uzyskania, a innym razem pamiętają ją do następnej zimy. Nikt nie wie więc jak często powtarzać w mediach odpowiedzi, by do blokad dróg nie doszło. Być może zapominanie odpowiedzi u kierowców powoduje określona pogoda (np opady śniegu), ale ta teoria nigdy nie została udowodniona - zimowe paraliże zdarzają się także bez opadów i przy dobrej, słonecznej pogodzie.
Tak naprawdę trudno nawet ocenić ilu akcjom kierowców zdołał bohatersko zapobiec Rzecznik Prasowy ZDM i ZOM powtarzając w mediach odpowiedzi i przeprowadzając pokazy (przejazdy po ulicach, ale bez pracy maszyn) pługów i solarek na ulicach miasta od jesieni. Sprawa jest skomplikowana i wymaga dalszych badań.
Poza tym oprócz "zimowych paraliży" kierowcy organizują cyklicznie także inne paraliże. Oto tylko niektóre z ich akcji:
- "wyjazdy na długi weekend" - kończą się, gdy media opowiedzą o wyjazdach na weekend,
-"powrót z długiego weekendu" - akcja kończy się, gdy media podadzą statystyki wypadków z ostatniego dnia wolnego weekendu,
-"godziny szczytu" - kończy się, gdy media podadzą informację o wielkich korkach w godzinę szczytu,
-"oglądamy mijaną stłuczkę" - kończy się, gdy media podadzą informacje o wypadku blokującym ruch,
- "oglądamy mijane roboty drogowe" - kończy się, gdy media napiszą o wykopach i wypytają Galasa,
- "oglądamy mijane zepsute auto" - kończy się, gdy TVN lub Stołeczna podadzą info o zepsutym aucie,
-"oglądamy zepsutą sygnalizację" - kończy się, gdy media powiedzą o awarii świateł,
- oraz moja ulubiona "parkujemy tylko na chwilkę" - tak, tu też kończy się, gdy napiszą media.
Ostatnio doszły jeszcze "blokady taksówkarzy", "blokady stacji paliw"... Czasem trudno zgadnąć pod jakim hasłem odbywa się paraliż, bywa że jest kilka haseł naraz, bywa że nie ma żadnego. Trudno więc przyjąć odpowiednią strategię i publikować w mediach odpowiednie hasła z wyprzedzeniem, by zapobiec akcji.
Rzecznicy Policji, ZDM i innych instytucji też nie dają rady ciągle mówić o wszystkim. Walka trwa. Ale widzicie teraz jak bohaterską pracę wykonują Rzecznicy Prasowi i media. Codziennie chronią nas przed setkami paraliży powodowanych przez kierowców domagających się rozgłosu i chwały ;) Gdyby nie oni, już dawno byśmy utknęli :D :D
-
Co prawda nie w Fakcie, ale pisałem o tym TUTAJ (http://polskanarowery.sport.pl/msrowery/1,105126,10651383,Zima_zaskoczy_drogowcow__Drogowcy_zaskocza_cyklistow_.html).
prorok normalnie. Jasnowidz :0)
-
Cześć.
Próbuję nie dawać się zimie i codziennie jeżdzić jedynym i słusznym wynalazkiem napędzanym siłą mięśni...
Najbardziej lubię jeżdżenie w ubitym i zmrożonym i nie wyjeżdżonym śniegu.
Niestety czasami jeżdżę-też nie do końca odśnieżonymi a przez to śliskimi ulicami głównie na górnym i dolnym Mokotowie- najgorsze jest: mieszanka rozjeżdżonego śniegu z błotem pośniegowym i lód ukryty pod śniegiem...
Wiem, że ryzykuję, ale jest to wpisane w zimową miejską jazdę...
Pozdrawiam Fionotron