Warszawska Masa Krytyczna
Inne sprawy rowerowe => O rowerach w mediach => Wątek zaczęty przez: `L` w 15 Sie 2011, 17:59:48
-
Rower staje się pojazdem "ekologicznym", po przejechaniu na nim około 650km ;)
http://tech.slashdot.org/story/11/08/14/1326247/Whats-the-Carbon-Footprint-of-Bicycling (http://tech.slashdot.org/story/11/08/14/1326247/Whats-the-Carbon-Footprint-of-Bicycling)
-
Hmmm... ciekawe. Spodziewałem się, że aby "spłacić" środowisku dług związany ze wszelkimi zanieczyszczeniami jakie powstają przy produkcji i transporcie roweru, trzeba przejechać więcej.
Widać auta smrodzą bardziej niż myślałem i nie jeżdżąc nimi szybko spłaca się dowolne obciążanie środowiska ;-)
-
Przestańcie z tym węglem i całą propagandą CO2.
-
Przestańcie z tym węglem i całą propagandą CO2.
...ekoterroryści ;-)
MSPANC
-
Przestańcie z tym węglem i całą propagandą CO2.
Lepiej przeliczyć to na pieniądze! [klik] (http://masakrytyczna.cba.pl)
-
Precz z GMO, precz z preczem :D
-
Ja jeszcze o czymś innym:
Gdzieś wyczytałem, że 1 godzina intensywnej jazdy na rowerze to ok. 100 gramów spalonego tłuszczu (lub jego cukrowego ekwiwalentu) - przyjmijmy, że zużycie paliwa wynosi 100 gramów na 20 km -> 5 gramów na kilometr. Opierając się na uproszczonych przeliczeniach jadąc rowerem emitujemy ok. 10 g CO2 na kilometr. To co prawda 20 razy mniej niż samochód, ale nie jest to zerowa emisja.
Nie wiem niestety, ile CO2 produkuje człowiek "w stanie spoczynku".
-
Opierając się na uproszczonych przeliczeniach
Uproszczone przeliczenia mają to do siebie, ze pasują dokładnie do nikogo ;)
jadąc rowerem emitujemy ok. 10 g CO2 na kilometr. To co prawda 20 razy mniej niż samochód, ale nie jest to zerowa emisja.
Dokładnie. Rower nie ma zerowej emisji i nigdy jej nie będzie miał. Zwłaszcza, że zanim w ogóle nań wsiądziemy trzeba go jeszcze wyprodukować, dowieźć do sklepu... a to wszystko też wymaga produkcji CO2 i innych zanieczyszczeń. Wytop aluminium, malowanie ram, produkcja smarów, ogumienia i elementów plastykowych - to nie jest czysty przemysł.
Rower po prostu produkuje mniej zanieczyszczeń niż auto, które zużywa (lecę z pamięci, mogę się mylić) kilkanaście ton zasobów naturalnych jeszcze zanim w ogóle opuści fabrykę.
Nie wiem niestety, ile CO2 produkuje człowiek "w stanie spoczynku".
Zapewne nieco mniej, ale nie sądzę by było to dużo mniej. Poza tym - z tym już nic nie zrobimy. Przecież nie możemy przestać oddychać :)
Tak samo jak nic nie zrobimy z wulkanami, które produkują całe mnóstwo CO2. Dlatego skupiać się należy na tej emisji, którą można i da się ograniczyć. A tu już przoduje transport, choć przydomowe kotły do ogrzewania domków też nie pozostają daleko w tyle - zwłaszcza gdy właściciel opala je czym popadnie, np śmieciami.
p.s.
Jest jeszcze jedna rzecz, którą wszyscy ci straszący CO2 radośnie przemilczają. Że jest taki gaz jak metan (CH4), który jest o wiele większym gazem cieplarnianym niż CO2. A tym metanem pierdzą sobie miliony krów, które później trafiają na kotlety. I dlatego jak ktoś chce na poważnie być eko, powinien być też wege. I dlatego ja np za ekologa się raczej nie uważam.
-
Jest jeszcze jedna rzecz, którą wszyscy ci straszący CO2 radośnie przemilczają. Że jest taki gaz jak metan (CH4), który jest o wiele większym gazem cieplarnianym niż CO2. A tym metanem pierdzą sobie miliony krów, które później trafiają na kotlety. I dlatego jak ktoś chce na poważnie być eko, powinien być też wege. I dlatego ja np za ekologa się raczej nie uważam.
Tak na prawdę to nie jest emisja CO2, czego niestety media nie wyjaśniają, tylko ekwiwalent sumy emitowanych zanieczyszczeń wyrażony w równoważnej mu masie CO2 (albo inny z kilku powstałych ekwiwalentów). To próba znalezienia metodyki porównania zanieczyszczeń generowanych przez tak różne rzeczy jak transport, przemysł ciężki, rolnictwo, przemysł chemiczny itp. Idea słuszna, jak to większość abstrakcyjnych idei.
Problemy są co najmniej dwa: metodyka jest "wrażliwa" na założenia (łatwo udowodnić "mojszą" tezę) a po drugie została porwana przez biznes (najpierw w USA, później w Japonii i UE) "inwestycyjny" (czyli bezproduktywny), który widzi tu możliwość kręcenia niezłych lodów na handlu "prawem do emisji". Nie licząc wydobywców ropy, najbiedniejsze kraje mają oczywiście najmniejszy bezwzględny udział w "produkcji CO2" ale największy w stosunku do swoich mizernych GDP. Jeśli się nie podporządkują i nie będą uczestniczyć w handlu emisjami (na czym zarobią, żeby spłacić kredyty), nie zainwestują w swój prymitywny przemysł ciężki i wydobywczy (z zaciągniętych kredytów oczywiście), ich sytuacja nawet się pogorszy bo przewidziane są "bonusy" dla krajów, które ograniczą "emisję CO2". Jeszcze jeden sposób supremacji cywilizacji północy nad prymitywnym południem.
-
Opierając się na uproszczonych przeliczeniach
Uproszczone przeliczenia mają to do siebie, ze pasują dokładnie do nikogo ;)
Uproszczone to nie znaczy nieprzemyślane. Mam dokładnie te przeliczenia udokumentować?
-
Uproszczone to nie znaczy nieprzemyślane.
Dlatego też nigdzie nie napisałem, że są nieprzemyślane.
Mam dokładnie te przeliczenia udokumentować?
Ja Ci wierzę, że masz to udokumentowane na 100%.
Nie wierzę tylko, że te dokumenty pasują np do mnie, bo zwykle ze średnimi jest tak, że mało kto ma wynik dokładnie średni ;) Zwykle jest się pod lub nad. Stąd moje stwierdzenie o tym, że średni znaczy pasujący do nikogo.