Warszawska Masa Krytyczna

Inne sprawy rowerowe => Porady => Wątek zaczęty przez: Kenneth w 29 Mar 2013, 18:59:53

Tytuł: Nasze najdłuższe wyprawy rowerowe, czyli jak zwiększyć wytrzymałość?
Wiadomość wysłana przez: Kenneth w 29 Mar 2013, 18:59:53
Czytając post Fionotrona:
http://forum.masa.waw.pl/index.php?topic=2639.msg42762#msg42762
Cytuj
Z Kolegami z Dziennego Lajt Roweru zrobiliśmy jeden taki hardkor - z zaawansowanej jesieni 2011r dojechaliśmy z Otwocka do Stoczka Łukowskiego i powróciliśmy do Otwocka. Dla mnnie był To jak na razie najbardziej Wymagający ''szosowy'' przejazd - 170km - do dziś  żałuję że wtedy nie przekroczyliśmy 200km -było tak Blisko! Pamiętam że jadąc pociagiem SKM-ką z Otwocka do Warszawy - ''odlecieliśmy'' w objęciach Morfeusza - tylko Tanawis nie spał...

Pomyślałem sobie aby stworzyć wątek w którym można by opisać jak dochodzilismy do tych tych długich dystansów.

Zacznę od siebie. To był 2006 rok, makrokesz. Pojechaliśmy z Xunvixx do Legionowa na Masę Krytyczną. W tamtą stronę sżło nawet nawet. Dojazd się dało zrobić, sama masa też poszła śpiewająco. Problemy zaczęły się na na jakiejś 3 pasmówce podczas powrotu. Po prostu zauważyłem, że kiedy zjeżdżamy z jakiejś górki - inni nie kręcą pedałami, a ja aby się utrzymać za nimi - muszę pedałować. :] Stąd też ostatnie kilometry robiłem z prędkością 15 km/h (!!!) błagając w myślach Xuna, aby już nic nie mówił tylko jechał z przodu, ale nie za szybko.
Tamtego dnia zrobiłem pierwszą setkę w życiu. To był HARDCORE.
Tytuł: Odp: Nasze najdłuższe wyprawy rowerowe, czyli jak zwiększyć wytrzymałość?
Wiadomość wysłana przez: fionotron w 29 Mar 2013, 23:02:02
Dla mnie odpowiedż jest prosta - jak najwięcej na rowerku godzin spędzonych na różniorakich wariantach szosowych, terenowych, łączonych dojazdowych do pracy...
Jeżeli się to rzeczywiście lubi ''Kręcenie'' to takie dystanse  - w zasadzie To Tak same - i Nie spodziewane Przychodzą...
Niestety ''bez trudu nie ma Cudu''.
Na swóją pierwszą setkę - też musiełem trochę poczekać... To było w Kampinosie - miała to być krótka przejażdżka rowerowa - głównie w terenie... Tylko że nic z Tego nie wyszło - bo odjechałem trochę za daleko od Truskawia - a potem na domiar -zupełnie zgubiłem się już w części Zachdniej - zakopałem się w jakiś masakrycznych Kampinowskich piachach - jedank jakoś Tam Wróciłem do cywilizacji. To był wczesno wiosenny kwietniowy - dzień. Do domu (na Zawady - gdzie kiedyś mieszkałem) wróciłem na rowerze robiąc sto kilanaście kilometrów. Przez kilka kolejnych dni od siodełka bolał mnie tyłek... Ale jakoś dawałem radę.
Przedemną jest kilka rowerowych wyzwań - również i takich dystansowych - np.Krwawa pętla w 24h - terenowe spełnienie - myślę że ta traska w terenie - zdecydowanie jest do zrobienia... To taka moja pozamaratonowa inspiracja terenowa...
Najgorsze jest Takie Napinanie Się i próba przejazdu z wszelką cenę. Jest To Tylko możliwe wtedy, jeżeli Bardzo Dobrze Zna Się Siebie i Swoje Rowerowe Możliwości - eksperymentowanie w tej materii - w pojedynkę może okazać się nawet i Tragiczne w Skutkach.
Pozdro - Maciek - Wilanowiak
Tytuł: Odp: Nasze najdłuższe wyprawy rowerowe, czyli jak zwiększyć wytrzymałość?
Wiadomość wysłana przez: wit w 30 Mar 2013, 10:22:45
Dochodzenie do pierwszej setki zwykle nie było dla mnie specjalnie trudne. Kilka lat temu mieszkałem przez 3 lata w Olsztynie i wtedy postanowiłem zacząć systematycznie zwiększać dystanse. O ile pamiętam szło to tak:
1. Olsztyn - Nidzica - Olsztyn - 120 km.
2. Pociągiem do Elbląga, powrót na kołach - ok. 130 km.
3. Pociągiem do Gdańska, powrót na kołach - ok. 170 km.
4. Pociągiem do Torunia, powrót na kołach - ok. 185 km.
5. Na kołach do Warszawy, powrót autokarem - 210 km.

2 lata temu znacznie bardziej skokowo doszedłem do życiówki - 215 km. Nie robiłem tylu długich dystansów pośrednich, ale ogólnie jeździłem dość dużo.
W zeszłym roku w sumie przejechałem ok. 7 000 km, ale do dniówki 200 km już nie podchodziłem.
Tytuł: Odp: Nasze najdłuższe wyprawy rowerowe, czyli jak zwiększyć wytrzymałość?
Wiadomość wysłana przez: fionotron w 30 Mar 2013, 11:25:04
Dochodzenie do pierwszej setki zwykle nie było dla mnie specjalnie trudne. Kilka lat temu mieszkałem przez 3 lata w Olsztynie i wtedy postanowiłem zacząć systematycznie zwiększać dystanse. O ile pamiętam szło to tak:
1. Olsztyn - Nidzica - Olsztyn - 120 km.
2. Pociągiem do Elbląga, powrót na kołach - ok. 130 km.
3. Pociągiem do Gdańska, powrót na kołach - ok. 170 km.
4. Pociągiem do Torunia, powrót na kołach - ok. 185 km.
5. Na kołach do Warszawy, powrót autokarem - 210 km.

2 lata temu znacznie bardziej skokowo doszedłem do życiówki - 215 km. Nie robiłem tylu długich dystansów pośrednich, ale ogólnie jeździłem dość dużo.
W zeszłym roku w sumie przejechałem ok. 7 000 km, ale do dniówki 200 km już nie podchodziłem.

Imponująno to wygląda   :)   ...

A te przejazdy robiłeś asfltem czy w terenie?

Ja bardzo lubię pojeździć sobie w Terenie przeplatanym odcinkami ''szosowymi'' (piękne zjazdy i podjazdy) w okolicach Nidzicy - W obszarach leśnych okolice Wykna i Jabłonki można ''kręcić'' bardzo urozmaicone i dosyć długie rundki ''terenowo - szosowe'', takie powyżej 100km.
Trenowałem Tam w Poprzednim roku przez kilka dni (na początku maja 2013r) i tak jednorazowo do 100km przejeżdżałem  - jeden dłuższy wariant Z Wykna do Wielbarka i z powrotem - 104km  (''Teren'' - 70km,''Szosa'' - 34km) przez Zimną Wodę i Wały. Powrót przez ''Uroczysko Małga'' (rezerwat), Jedwabno, Kot, Zimną Wodę
Tam jest bardzo spokojnie - przed, albo po okresie wakacyjnym i można sobie spokojnie ''pokręcić'' a różnorakich waraintów jest - tyle dużo że starczyło by i na dwutygodniowy pobyt z codziennym ''kęceniem'' takim - półtreningowym - po 70km dzienne
A do tego będzie w tych okoicach rozgrywany ''finałowy'' Maraton ''Gwiazdy Mazurskiej'' MTB Mazovia - Niedzica z podjazdem na ''Złote Góry''. Zapowiada się bardzo ciekawa trasa przejazdowa...
Pozdro - fionotron   
Tytuł: Odp: Nasze najdłuższe wyprawy rowerowe, czyli jak zwiększyć wytrzymałość?
Wiadomość wysłana przez: wit w 31 Mar 2013, 16:53:40
Widzę, że masz trasy wokół Olka lepiej rozpoznane ode mnie. Ja jeździłem wyłącznie po asfalcie no i niezbyt szybko. Te 210 km do Warszawy zajęło mi ok. 11 godzin (przerwa na obiad, krótkie postoje po drodze). Ogólnie wokół Olka jest kilka ładnych tras (właśnie okolice Jabłonki, na północ do Dobrego Miasta, do Szczytna) i sporo koszmarnych. Po samym mieście jeździło się wtedy koszmarnie - większość ważnych ulic jest objęta zakazem jazdy na rowerze, za DDR czasem robi krzywy chodnik.
Tytuł: Odp: Nasze najdłuższe wyprawy rowerowe, czyli jak zwiększyć wytrzymałość?
Wiadomość wysłana przez: Libr w 31 Mar 2013, 17:10:47
Eh moja życiówka to lekko ponad 200 nie wiem dokładnie ale z Łomianek do Grudziądza czas 3:00 do 20:00
Przygotowanie ogólnie codzienne wykorzystywanie roweru jako środek transportu. Plus bieganie z piłką czy też pływanie latem. Najważniejsze to opracować odpoczynek pod czas pracy, nie podpalać się. No i trafić dzień wiadomo nie zawsze ma się powera. Czy też ochotę pedałować. Trafić warunki pogodowa. JA przy życiówce większość trasy miałem ze słońcem i to dość ostrym minimum ponad 25C na plusie.
Myślę że bez bagażu śmiało bym mógł się porwać na 300km w ciągu dnia. Kwestia trafienia dobrej pogody, nastawienia i samopoczucia. ;]
Tytuł: Odp: Nasze najdłuższe wyprawy rowerowe, czyli jak zwiększyć wytrzymałość?
Wiadomość wysłana przez: fionotron w 01 Kwi 2013, 11:55:43
Widzę, że masz trasy wokół Olka lepiej rozpoznane ode mnie. Ja jeździłem wyłącznie po asfalcie no i niezbyt szybko. Te 210 km do Warszawy zajęło mi ok. 11 godzin (przerwa na obiad, krótkie postoje po drodze). Ogólnie wokół Olka jest kilka ładnych tras (właśnie okolice Jabłonki, na północ do Dobrego Miasta, do Szczytna) i sporo koszmarnych. Po samym mieście jeździło się wtedy koszmarnie - większość ważnych ulic jest objęta zakazem jazdy na rowerze, za DDR czasem robi krzywy chodnik.

No i właśnie w okolicach Jabłonki i Wykna ''szosa'' bardzo pofałdowana jest... Liczne podjazdy (może i nie jakieś sztywne) - ale jednak i zjazdy... Od Wykna w kierunku Nidzicy, już jest kolejne asfaltowe wznoszenie na początku dłuższe i odczuwalne - potem trochę ''spokojniejsze'' (i tak wybieram innym wariantem dojazd do Nidzicy)
Cekawa jest droga Szczytno, Dzierzki, Jedwabno, Kot, Zimna Woda, Napiwoda - Nidzica (ok.49km) - Przez cały czas jedzie się asfaltem w lesie!!)... Ciekawe podjazdy z zjazdy - można poćwiczyć sobie jechanie prawie, że jednakową prędkością na płaskim, mocniejsze podjeżdżanie no i Technikę zjazdową  - ułożenie na rowerze, tak aby troszkę odpocząć... A zjeżdżać dalej dosyć szybko...
W tamtym roku wracająć z czasówki z ''Gwiazdy Mazurskiej" - "kręciłem właśnie tą ''szosą'' do Nidzicy (nie mając żadnego zapasu czasowego) - ciągle wieżąc że uda mi się zdążyć na ostatni pociąg Warszawski - w ostatnim etapie - już za Zimną Wodą spocony i zmęczony poprostu modliłem się - abym spotkał jakiegoś rowerzystę, któremu mógłbym ''pokręcić'' na kole... Wprawdzie rowerzysta się i pojawił - ale nie chciał współpracować    ;)    .
I w taki to sposób jednego dnia zaliczyłem Dwie Czasówki - Zawodniczą - i taką moją osobistą..
A Na pociąg i Tak zdążyłem  :)   ...
P.S.Jeżeli chodzi o dojazd rowerowy z Wykna/Jabłonki do Nidzicy - to i tak wybieram inny wariant...
I wogóle Bardzo Często Wjeżdżam Tam w Teren, bo Tych Jasach jest Tak Pięknie   :)   ... Idealnie do treningów Cisza, Spokój, (poza sezonem wakacyjnym!) i można drzeć w czasami nawet pofałdowanym terenie ile ''fabryka w miocytach dała''.     
Tytuł: Odp: Nasze najdłuższe wyprawy rowerowe, czyli jak zwiększyć wytrzymałość?
Wiadomość wysłana przez: wit w 01 Kwi 2013, 12:16:57
Eh moja życiówka to lekko ponad 200 nie wiem dokładnie ale z Łomianek do Grudziądza czas 3:00 do 20:00

O ile dobrze pamiętam, spotkaliśmy się na trasie podczas Twojej życiówki :) Dla mnie spotkanie wszechczasów. Dla niewtajemniczonych- 2 dni wcześniej korespondowaliśmy z Librem tu na forum nt. mojej rodzinnej wyprawy. Gdy jechałem z przyczepką w stronę Grudziądza (do którego moja żona z mocno zmęczoną córką dojeżdżały pociągiem), dogonił mnie jakiś gość. Wymieniliśmy uprzejmości, wypytaliśmy się o trasę i po którymś zdaniu zorientowaliśmy się, kto jest kto i że znamy się z forum Masy. Potem spory kawałek jechaliśmy razem, Libr mnie mocno motywował, na którymś zjeździe okazało się, że z przyczepką jednak da się jechać szybciej niż 50km/h  :)
Tytuł: Odp: Nasze najdłuższe wyprawy rowerowe, czyli jak zwiększyć wytrzymałość?
Wiadomość wysłana przez: Kenneth w 01 Kwi 2013, 18:35:28
Ja zacząłem robić częściej "setki" jakoś tak w 2007 roku. Po prostu zacząłem jeździć na Nocniki, a że sam dojazd na nie i odjazd to było około 30 kilometrów, więc po prostu miałem łatwiej z naliczaniem przebiegu. Potem jeszcze zmieniłem w ciągu roku rower na poziomkę, więc chociaż początki były straszne (stalowe obręcze kół gnące się od byle czego + mięśnie, które dopiero się musiały dostosować do nowych warunków pracy), to przebieg nawet i 100 kilometrów dziennie przestał być już problemem dla tyłka, rąk czy karku. Po prostu - jechałem. :)
W 2008 roku rozwinąłem poziomkę, wsadziłem piastę wielobiegową, jazda stala się jeszcze szybsza, zwłaszcza dzięki zmianie pozycji na nieco bardziej leżącą. I znowu ćwiczyłem setki... ;)
Przełom nastąpił rok później. (2009)
Po prostu któregoś dnia musiałem pojechać do Wołomina dwa razy, w obu przypadkach mogąc odpocząć na miejscu kilkanaście minut, czy nawet zmienić dętkę (za drugim razem). Odpoczynek kilka minut, a potem powrót do Warszawy. I to nie na wprost, ale naokoło przez Anin ;) W związku z tym, kiedy wylądowałem o 23 pod domem - na liczniku miałem 238 km. Sporo? No ba! Rekord życiowy!

Do dzisiaj się zastanawiam jak ja wtedy zrobiłem te 237km... Na pewno byłem wtedy rozjechany, ale było coś jeszcze chyba. Fajny jest wpis z tamtego dnia na Bikestats:
Cytuj
Zachciało mi się odwiedzić Zagórze... I tak mi dobrze szło, że zrobiłem to dwa razy, a przed drugim dotarciem zwiedziłem pod wieczór i częściowo MPK... Bez oświetlenia, gubiąc drogę, zlorzecząc na komary i w końcu omalże ulegając panice... Na szczęście jakoś mi się udalo wydostać na Czecha. (następnym zakupem chyba będzie GPS...)
Nie sądziłem, że mi się uda zrobić tyle kilometrów, ot tak z niewielkimi przerwami, ale jak widzę, poszlo mi to całkiem gładko nawet. Owszem, spaliłem nogi opalenizną i czuję kolana, ale... mogę wchodzić/schodzić po schodach ;-)

Próbowałem też powtórzyć taki dystans kilkanaście dni później, ale gdzieś w kalkulacjach popełniłem błąd i się spaliłem... :] (zabrakło wody, albo jakichś minerałów).

A w tym roku to musowo muszę zrobić jakieś 300... No właśnie - są jacyś chętni aby zaliczyć Gdańsk? ;)
Tytuł: Odp: Nasze najdłuższe wyprawy rowerowe, czyli jak zwiększyć wytrzymałość?
Wiadomość wysłana przez: fionotron w 01 Kwi 2013, 23:39:54
A ja Bardzo bym chciał ''pokręcić'' sobie troszkę dłużej w terenie - zacząć tak od dystansu 150km - może części np.''Krwawej Pętli'' nie napinać się od razu na przejechanie Jej Całej a zorjętować jak będzie z nawigacją przejazdową... Bo ten ''czerwony szlak'' wokół Stolicy często bardzo kluczy i można go bardzo łatwo zgubić...
Dobrze się składa bo kilka odcinków ''Krwawej Pętli'' przejechaliśmy z Kolegami z Dziennego Lajt Roweru...

Wystarczy Zaklepać sobie optymalną pogodę - wziąść mapy, trochę izoitonku w bidony, jakieś batony energetyczne i żele (sprawdziłem to w przejazdach maratonowych - dają niezłego kopa...), lampki rowerowe, odchudzić rowerek aby jakoś zbyt nie ciążył - no i w drogę ''na szlak'' najlepiej jeszcze przed świtem... I tak kręcić sobie przez Cały - jeden z najdłuższych dni w roku no i jak siły i motywacji wystarczy - to zahaczyć jeszcze o Nockę... Nie trzeba by było jakoś mocno ''kręcić'' - wystarczyło by stałe tempo no i nie gubienie szlaku w Terenie - I Już... Wiem że zdobywców ''Krwawej Pętli jest wielu - są też Nimi Bardzo Mocne i Zawzięte Kobiety Rowerzystki.
''Krwawa Pętla'' jest wyzwaniem dla wszystkich miłośników jazdy w terenie - jest jedynym tak długim jednostkowym szlakiem - pieszo - rowerowym wokół Stolicy. A przejechanie jego najlepiej krócej niż w 24h jest marzeniem większości ''terenowców'' i to niezależnie jak i w jakim terenie oni lubią jeździć...
Pozdro - fionotron
Tytuł: Odp: Nasze najdłuższe wyprawy rowerowe, czyli jak zwiększyć wytrzymałość?
Wiadomość wysłana przez: kultowy w 02 Kwi 2013, 09:15:33
dla mnie zrobienie "stówki" nie jest większym problemem i mogę spokojnie wypedałować taki dystans z marszu.

jeśli chodzi o dłuższe trasy to mój udokumentowany rekord wynosi 188 km i jest to ubiegłoroczne nieudane podejście do krwawej pętli - z Otwocka do Leszna odcinkiem północnym, ponoć trudniejszym; do domu wróciłem szosą 580.

mam jeszcze dwie dłuższe trasy w okolicach 200 km, nawet może ponad, ale nie miałem licznika, więc nie wiem. pierwsza to warszawa - kazimierz dolny, powrót do dęblina i stamtąd pociągiem do domu; drugi to warszawa - wyszogród - warszawa. do wyszogrodu "górą", przez zakroczym i czerwińsk (szosa 62), powrót przez żelazową wolę (705 do przedmieść sochaczewa i dalej trasą nr 580).

jakoś specjalnego parcia na rekordy nie mam stąd nie wiem czy będzie w najbliższym czasie jakaś dwusetka.

mam plan sprawienia sobie singla na szosowej ramie do jazdy codziennej, zaś do obecnego kupić porządne i grube terenowe opony (aktualnie mam semi 1,9) i raz jeszcze rzucić się na krwawą.
Tytuł: Odp: Nasze najdłuższe wyprawy rowerowe, czyli jak zwiększyć wytrzymałość?
Wiadomość wysłana przez: fionotron w 02 Kwi 2013, 11:49:15
dla mnie zrobienie "stówki" nie jest większym problemem i mogę spokojnie wypedałować taki dystans z marszu.

No tak rzeczywiście nie jest to jakiś problem...

Jednak np. Zrobienie ''stówki'' w Terenie w tempie prawie że maratonowym - bez przestojów, jakiś zwolnień - przy mocnej i równej jeździe może już być wyzwaniem...
(Taki dłuższy dystans ''Giga'' z Maratonów MTB)
Fajnie bo wszystko można połączyć trening z przejazdem - a do tego fajną traskę zrobić. A w okolicach Stolicy jest gdzie jeździć w Terenie - można super udziwnione warianty sobie wymyślać...
Tytuł: Odp: Nasze najdłuższe wyprawy rowerowe, czyli jak zwiększyć wytrzymałość?
Wiadomość wysłana przez: Raffi w 04 Kwi 2013, 12:43:38
U mnie to było tak, że jeździłem niemal codziennie, ale na mniejsze dystanse - 40 - 70km. Bez jakiejś "walki" o rekordy.

Pierwszej setki u mnie chyba nie było, było od razu 150km. Pojechaliśmy z kuzynem na pierwszą naszą wyprawę rowerową z sakwami. Pierwszego dnia nie mogliśmy znaleźć noclegu 100km od Wawy no i "wyszło" 150km zanim znaleźliśmy. Pech :D

Potem bywały kolejne jakieś takie wycieczki po 100-150km, aż wpadliśmy z kumplem na pomysł "sprawdzimy się w supermaratonie". Tak ni z gruchy, bez treningów, bez przygotowania. Pojechaliśmy na szosowy supermaraton na oponach terenowych, z sakwami i w tenisóweczkach. Wyglądaliśmy jak beniaminki, murowane typu, które trzeba będzie ściągać z trasy bo pękną. Nie decydowaliśmy czy pojedziemy jedno kółko wokoło Zalewu Szczecińskiego (255km), czy dwa (510 km). Ostatecznie wyszło tak, że pojechaliśmy dwa (podobnie jak 22 inne osoby ze 110 na starcie). Tylko, że po drodze nieco się zgubiliśmy w Szczecinie, a potem pojechaliśmy na niewłaściwą przeprawę promową w Świnoujściu. No i zrobiliśmy "kilka" kilometrów ekstra - wyszło 560,6 km. I to nawet z niezłą średnią, bo coś koło 24,5 km/h.

Niestety taki start, totalnie bez przygotowania wcześniejszego, nieco zabił mi kolana. Do końca sezonu się odzywały, gdy robiłem jakąś dłuższą trasę. Więc postanowiłem, że zamiast zabijać kolana na dystansie 500km, wolę sobie trzaskać częściej po te 100km i nie mieć żadnych problemów. Postanowiłem, że nie będę bił tego rekordu.

I owszem, czasem te sto się nieco rozrastało (Wawa-Olsztynek 200km, Nidzica-Toruń 180km, Wawa-Łódź-Wawa 280km, Opole-Łódź - 240km, Wawa-Lublin z dwiema Masami po drodze 250km, Kutno-Włocławek-Wawa 160km i tak dalej) ale to nigdy nie było planowane jako jakieś bicie rekordu, czy napinka. Zawsze po prostu jakoś tak wychodziło, albo wynikało z tego że gdzieś się nie znalazło noclegu, albo coś.
Tytuł: Odp: Nasze najdłuższe wyprawy rowerowe, czyli jak zwiększyć wytrzymałość?
Wiadomość wysłana przez: fionotron w 06 Kwi 2013, 22:29:13
Potem bywały kolejne jakieś takie wycieczki po 100-150km, aż wpadliśmy z kumplem na pomysł "sprawdzimy się w supermaratonie". Tak ni z gruchy, bez treningów, bez przygotowania. Pojechaliśmy na szosowy supermaraton na oponach terenowych, z sakwami i w tenisóweczkach. Wyglądaliśmy jak beniaminki, murowane typu, które trzeba będzie ściągać z trasy bo pękną. Nie decydowaliśmy czy pojedziemy jedno kółko wokoło Zalewu Szczecińskiego (255km), czy dwa (510 km). Ostatecznie wyszło tak, że pojechaliśmy dwa (podobnie jak 22 inne osoby ze 110 na starcie). Tylko, że po drodze nieco się zgubiliśmy w Szczecinie, a potem pojechaliśmy na niewłaściwą przeprawę promową w Świnoujściu. No i zrobiliśmy "kilka" kilometrów ekstra - wyszło 560,6 km. I to nawet z niezłą średnią, bo coś koło 24,5 km/h.

@Raffi

Przejechałeś 560,6km pewnie w około Jedną Dobę - czyli że Bardzo Mocny i Zawzięty Jesteś...
Wyszukałem dla Ciebie kolejny Ciekawy Przejazd Szosowy - ''Wyszehradzki Rajd Kolarski'' - 533km (17 - 18maja - start w Budapeszcie, meta w Krakowie - przez Węgry Słowację, Czechy i Polskę..., możliwość zgłaszania drużyn kolarskich.)
Podejmiesz Wyzwanie?
Pozdro...
Tytuł: Odp: Nasze najdłuższe wyprawy rowerowe, czyli jak zwiększyć wytrzymałość?
Wiadomość wysłana przez: Savil w 06 Kwi 2013, 23:55:34
Mój dotychczasowy najdłuższy wypad został zainicjowany przez Jojkowe radosne "Savil, przejechałeś kiedyś 100 km? A chcesz?" Nie przejechałam, chciałam.

Miał być grill w Tłuszczu, po 50 km do i z. Czego mi nie powiedziano, to że prowadzący dostał wytyczne, żeby droga do była "trochę dłuższa". Czego nie zaplanowano, to że prowadzący pomyli zjazdy, wydłużając nam drogę, kiedy na ostatnich nogach wlokłam się, planując za te pozostałe 2 km paść i nie wstać. x_x A tu nie, jeszcze 15 km. T_T W sumie droga do wyniosła 85 km.

Za to droga powrotna była wyjątkowo niemęcząca. Może z wiatrem, może z górki, nie wiem. Ale jechaliśmy dziarsko z tylko jednym postojem na stacji benzynowej. I jednym krótkim, spędzonym na ustalaniu gdzie jesteśmy i kto dokąd jedzie :)

Wróciłam w stanie zdechłej euforii. Znaczy zdechła byłam ja, natomiast w euforii byłam również ja ;)
W sumie wyszło mi 138 km, czyli teraz 150 km przede mną :)
Tytuł: Odp: Nasze najdłuższe wyprawy rowerowe, czyli jak zwiększyć wytrzymałość?
Wiadomość wysłana przez: Kenneth w 07 Kwi 2013, 09:17:52
@Fionotron - a sprawdziłeś regulamin?
http://www.visegradbicyclerace.com/files/resources/Regulamin-Wyszehradzki-Rajd-Kolarski-2013.pdf
Cytuj
4. Każdy uczestnik rajdu startuje na sprawnym rowerze szosowym i obowiązkowo w kasku
sztywnym. Organizator zapewnia zawodnikom ubezpieczenie OC i NW, ale zalecane jest również
posiadanie własnego ubezpieczenia.

Dziękuję! Nie mam więcej pytań do organizatorów.
Nie sądzę, aby Raffi chciał sie przesiadać na pionowca aby wystartować w czymś takim.

Na szczęście są brevety, gdzie możemy pościgać się i sprawdzić siebie na dłuższych trasach.
No i BBT. ;]
Tytuł: Odp: Nasze najdłuższe wyprawy rowerowe, czyli jak zwiększyć wytrzymałość?
Wiadomość wysłana przez: fionotron w 07 Kwi 2013, 13:21:27
@Fionotron - a sprawdziłeś regulamin?
http://www.visegradbicyclerace.com/files/resources/Regulamin-Wyszehradzki-Rajd-Kolarski-2013.pdf
Cytuj
4. Każdy uczestnik rajdu startuje na sprawnym rowerze szosowym i obowiązkowo w kasku
sztywnym. Organizator zapewnia zawodnikom ubezpieczenie OC i NW, ale zalecane jest również
posiadanie własnego ubezpieczenia.

Dziękuję! Nie mam więcej pytań do organizatorów.


@Kenneth
 
Nie wiem jak mam rozumieć Twój  komentarz do cytatu z regulaminu...

Moim skromnym zdaniem piszemy tu o bardzo długim szosowym rajdzie rowerowym - i to poprowadzonym przez kilka państw - będących wyzwaniem większości zawodników podchodzących do sportu bardziej amatorsko, nie mówiąc już pasjonatach jeżdżenia szosowego - ale już typowych ''amatorach'' (pewnie że w bardzo pozytywnym tego słowa znaczeniu!!) takich bardzo zawziętych którzy, lubią jeździć ''szosą'' - czerpiąc z tego przyjemność np. wielu zresztą znanych nam ''kolegów rowerzystów'' z W.M.K.
Uważam że żaden organizator nigdy nie wypuści uczestników takiego rajdu bez kasku sztywnego na głowie, a zapewnienie przez jego ubezpieczenia O.C./N.W.  polepsza komfort psychiczny - bo na ''szosie'', wszystko zdarzyć się może...
Zresztą tak długiemu rajdowi i (na takich zasadach)  bardzo blisko jest do zawodów kolarskich np. Takich jednodniowych - klasycznych - rozgrywanych i zdecydowanie krótszych dystansach, ale też z zawodniczą rywalizacją  (w których zresztą we wszystkich zawodach kolarskich i tych mtb - za brak kasku podczas przejazdu - grozi natychmiastowa dyskwalifikacja)

Gdybym był zaprzysięgłym zwolennikiem ''szosy'', to dla mnie ''Rajd Wyszehradzki'' - byłby wzywaniem, bardzo chciałbym wystartować w ''czymś takim''    :)     .   
A wśród najmocniejszych kolarzy (może nie naszych polityków   ;)  ) jadących na tym rajdzie i tak będzie sportowa, kolarska rywalizacja.

P.S. Ten cytat regulaminu jest - moim zdaniem napisany zrozumiale, profesjonalnie - tak jak powinno się pisać regulaminy różnorodnych imprez kolarskich - z uwzględnieniem, tylko ważnych i bardzo ważnych informacji w nim zawartych...

Pozdro - fionotron.
Tytuł: Odp: Nasze najdłuższe wyprawy rowerowe, czyli jak zwiększyć wytrzymałość?
Wiadomość wysłana przez: Kenneth w 07 Kwi 2013, 13:46:58
@Fionotron - zacytuję co mnie zbulwersowało: "sprawnym rowerze szosowym". Wybacz, ze tego nie podkreśliłem od razu, sądziłem, że sam to zauważysz i doskonale kojarzysz, że Raffiego... chyba BARDZO RZADKO zobaczyć można na rowerze szosowym. Podejrzewam, że wsiada na niego bardzo niechętnie. I na pewno stara się zejść jak najszybciej.

W końcu Raffi jest poziomkowiczem i jeździ na rowerze poziomym, prawda Raffi? :)

I nie sądzę, aby chciał wystartować w wyścigu i przejechać w ciągu 24 godzin non stop na twardym siodełku o powierzchni 15cm2 kiedy może jechać na breveta, gdzie będzie miał 2500cm2 do dyspozycji i jeszcze amortyzację na swoim ulubionym Velogicu :D
Tytuł: Odp: Nasze najdłuższe wyprawy rowerowe, czyli jak zwiększyć wytrzymałość?
Wiadomość wysłana przez: fionotron w 08 Kwi 2013, 01:52:33
@Fionotron - zacytuję co mnie zbulwersowało: "sprawnym rowerze szosowym". Wybacz, ze tego nie podkreśliłem od razu, sądziłem, że sam to zauważysz i doskonale kojarzysz, że Raffiego... chyba BARDZO RZADKO zobaczyć można na rowerze szosowym. Podejrzewam, że wsiada na niego bardzo niechętnie. I na pewno stara się zejść jak najszybciej.

@kenneth

A, czyli że dalej dyskutujemy o Raffim??
 
I o waszych poziomkach i tym co Ciebie tak bardzo bulwersuje   ;) 
A nie o naszych długich (dłuższych na początku roku) przejazdach...
I że w ogóle to jak organizator rajdu wyszehradzkiego śmiał nie wspomnieć w swoim godnym pożałowania regulaminie - o rowerach poziomych     ;)     ??
Wiesz nie muszę zbytnio pisać ''oczywistych oczywistości'' - wiem, że większość Twoich kolegów rowerzystów, jeździ w sumie tylko na poziomkach.

P.S. W tym roku (7marca) mam zaliczony jeden ponad stu kilometrowy dystans - (102km) z elementami treningowymi, - krótką jazdą w terenie ( rundki wokół ''fosy'' - terenem tuż przy ul. przy bernardyńskiej wodzie - na Czerniakowie),  i dolnomokotowskimi ścieżkami rowerowymi - w drugiej części tego przejazdu, aby sobie trochę urozmaicić, te typowe miejskie ''kręcenie'' - zrobiłem jeszcze dwa dosyć sztywne podjazdy terenowe - skarpą na górę przy terenach SGGW i pokręciłem się jeszcze trochę na Ursynowie - odwiedzając znajome sklepy rowerowe.
Pozdro - fionotron.   
     
Tytuł: Odp: Nasze najdłuższe wyprawy rowerowe, czyli jak zwiększyć wytrzymałość?
Wiadomość wysłana przez: Kenneth w 08 Kwi 2013, 03:45:04
@Fionotron - tak, cały czas było o nim patrząc na to co piszą w Regulaminie.
Naprawdę nie sądzę, aby ktokolwiek z poziomkowiczy chciał pojechac na szosówce taką ilość kilometrów z siodełkiem wchodzącym w... Wiadomo gdzie ;>
Ale niech sami potwierdzą lub i nie moje przypuszczenia. Może im się odmieniło?

A jeśli chodzi o wyprawy i w ogóle jazdę na rowerze - ja na razie nie... Za zimno troszkę. Może za tydzień.
Tytuł: Odp: Nasze najdłuższe wyprawy rowerowe, czyli jak zwiększyć wytrzymałość?
Wiadomość wysłana przez: fionotron w 08 Kwi 2013, 14:04:28
"sprawnym rowerze szosowym".

@Kenneth

Takie są zastrzeżenia w regulaminie, widocznie organizator uważa, że poziomka to nie rower    ;)     .
Tyko patrzeć jak w kodeksie ruchu drogowego ustawodawca wyodrębni kategorię - poziomek, jako pojazdów dziwnych i niebezpiecznych    ;)     .

Pozdrawiam wszystkich (również i tych kolegów rowerzystów - fanów poziomek)
fionotron.
Tytuł: Odp: Nasze najdłuższe wyprawy rowerowe, czyli jak zwiększyć wytrzymałość?
Wiadomość wysłana przez: Raffi w 10 Kwi 2013, 09:05:22
Przejechałeś 560,6km pewnie w około Jedną Dobę - czyli że Bardzo Mocny i Zawzięty Jesteś...
Wyszukałem dla Ciebie kolejny Ciekawy Przejazd Szosowy

Jak już wcześniej napisałem:

Cytat: Raffi
Postanowiłem, że nie będę bił tego rekordu.

Więc nie ma co mi wyszukiwać ani brevetów, ani innych rajdów. Jak mi się zmieni (nie sądzę), też umiem Googla obsługiwać ;) Albo po prostu wezmę na wycieczkę Bartka Z. - kozaka o jakieś 100km lepszego niż ja.


Miał być grill w Tłuszczu, po 50 km do i z. (...) W sumie wyszło mi 138 km, czyli teraz 150 km przede mną :)

Nie ma za co, polecam się na przyszłość.
Tytuł: Odp: Nasze najdłuższe wyprawy rowerowe, czyli jak zwiększyć wytrzymałość?
Wiadomość wysłana przez: zmorowata w 30 Kwi 2013, 03:56:09
Mój najdłuższy dystans jednego dnia wynosi 200km. Trasa Małkinia-Ząbki-Małkinia z niewielkim błądzeniem po drodze i dobijaniem do 200 km jeżdżąc koło domu ;)
Odkąd  skatowałam sobie kolanko na 3-dniowej przejażdżce Warszawa-Radom-Kazimierz Dolny-Warszawa, którą zafundowałam sobie kiedyś po zimowej przerwie, raczej nie nastawiam się na więcej niż 120 km w jeden dzień. Czasem przypadkowo wychodzi więcej.
Tytuł: Odp: Nasze najdłuższe wyprawy rowerowe, czyli jak zwiększyć wytrzymałość?
Wiadomość wysłana przez: ttone w 30 Kwi 2013, 19:08:54
zmorowata - to kwestia odpowiedniego przygotowania a nie przekraczania jakiejs ilosci kilometrow.
Tytuł: Odp: Nasze najdłuższe wyprawy rowerowe, czyli jak zwiększyć wytrzymałość?
Wiadomość wysłana przez: fionotron w 30 Kwi 2013, 22:29:51
zmorowata - to kwestia odpowiedniego przygotowania a nie przekraczania jakiejs ilosci kilometrow.

A przygotowanie to jak dla mnie najważniejsza jest kondycja (wydolność) i motywacja i obycie ze swoim rowerkiem, no i trochę wolnego czasu by się przydało... No i na pewno pomaga codzienne ''kręcenie''...
A jeżeli się jeździ niesystematycznie, to czasami tak może być, że zrobienie dystansu 150km będzie nie do przeskoczenia...
No i przydał by się bukłaczek z przynajmniej 2l zapasem izotoniku i jakieś żarełko zawodnicze np. żeliki długo wchłaniające się, batoniki energetyczne no i bardzo ważne do perfekcji opanowana (na początku na mapie) droga przejazdu (dobra dokładna mapa obowiązkowa), zestaw łatkowy, łyżki i mała lekka pompka, ważne aby mieć ze sobą oświetlenie przednie i tylnie -(no chyba że na tyle wcześniej wyjeżdżamy na przejazd i jesteśmy pewni że wrócimy przed zmrokiem) i jakaś drobna kasa by się przydała...
Pozdro...
Tytuł: Odp: Nasze najdłuższe wyprawy rowerowe, czyli jak zwiększyć wytrzymałość?
Wiadomość wysłana przez: Libr w 30 Kwi 2013, 23:17:14
Fionotron jak bym tak się przygotowywał do 150km czy też 200 to chyba nigdy bym nie porwał się na taką odległość;]
Tytuł: Odp: Nasze najdłuższe wyprawy rowerowe, czyli jak zwiększyć wytrzymałość?
Wiadomość wysłana przez: zmorowata w 01 Maj 2013, 01:57:14
Fionotronie, jak robiłam te 200 km, to z wszystkich wymienionych przez Ciebie rzeczy, miałam czas, rower i być może oświetlenie. No i kolana, które jeszcze się nie odzywały po dłuższym wysiłku. O izotonikach mogłam jeszcze nie słyszeć. W ostatnich czasach przy planowaniu dłuższych kilkudniowych tras zakładam, że dzienny dystans będzie wynosił 80-120 km i zabieram ze sobą te łatki, łyżki itp ;) A obecnie to muszę sobie jakiś rower wynaleźć, żeby był sens robić jakiekolwiek plany rowerowe.
Tytuł: Odp: Nasze najdłuższe wyprawy rowerowe, czyli jak zwiększyć wytrzymałość?
Wiadomość wysłana przez: Raffi w 06 Maj 2013, 06:58:59
No i przydał by się bukłaczek z przynajmniej 2l zapasem izotoniku i jakieś żarełko zawodnicze np. żeliki długo wchłaniające się, batoniki energetyczne no i bardzo ważne do perfekcji opanowana (na początku na mapie) droga przejazdu (dobra dokładna mapa obowiązkowa), zestaw łatkowy, łyżki i mała lekka pompka, ważne aby mieć ze sobą oświetlenie

Jezus, wygląda jak lista sprzętu do wyprawy na Marsa :P Tyle to ja nie wożę nawet na wyprawy, a co dopiero na jednodniowy wypad.

Izotonik piłem w życiu raz - na rajdzie go dawali i to w fajnych bidonach to wziąłem, a szkoda było wylać. Batonów nie znoszę i nie jem. Żelki? Hmmm... ja się chyba nie znam na kwestiach dietetycznych. Wiem natomiast jedno - mnie to do szczęścia niepotrzebne. Wystarczy dobry schabowy i cola - oba specyfiki dawkowane raczej bez umiaru ;)

Mapę faktycznie polecam mieć, choć to też zależy dokąd ktoś jedzie. Jak ma prosty plan (np trasa na Białystok po DK8) to i mapa zbędna, bo tam się nie da zgubić. Tak samo jak ktoś te 200km robi w znanym sobie terenie. Ja np jeżdżąc po Suwalszczyźnie prawie w ogóle nie używam mapy, bo po prostu większość tras znam na pamięć po tych 15 latach jeżdżenia tam co roku :P Co do opanowywania trasy "perfect" - to osobiście uważam, że gubienie się ma swój urok i czasem celowo nie planuję trasy, albo nie wyciągam mapy :D

Do ekwipunku dodałbym natomiast jakiś niewielki zapas finansowy (a nuż coś siądzie w rowerze i trzeba będzie wrócić koleją lub nocować? Nie wszystko da się naprawić na trasie), jakieś ciuchy w razie zmiany pogody i może jeszcze jakieś narzędzia ewentualnie (choć ja jeżdżę bez, nawet pompki nie wożę).

W każdym razie nie brałbym za dużo. Każdy zbędny kilogram przeszkadza :P
Tytuł: Odp: Nasze najdłuższe wyprawy rowerowe, czyli jak zwiększyć wytrzymałość?
Wiadomość wysłana przez: fionotron w 06 Maj 2013, 12:59:51
W każdym razie nie brałbym za dużo. Każdy zbędny kilogram przeszkadza :P

@Raffi

Z tym wycinkiem Twojego ostatniego postu zgodzę się...

Ale z tą ''wycieczką na Marsa'' to trochę już przejaskrawiłeś...

No i sam ujawniłeś nam że ''chyba się nie znasz'' na kwestiach dietetycznych...

Nie ma  takiej opcji przejechania np. ''krwawej pętli'' tylko o wodzie, i jednym batoniku nawet połączonego z colą...
Ale mając bukłaczek izotoniku, i parę żelików i batoników, butelkę wody - a do tego kasę na jakiś porządny, ale szybki obiadek - (i wcale nie kotlet schabowy z colą będzie tu najlepszy) to taki dystans 240km można spokojnie przejechać
Cola smaczna jest ale na przejeździe tylko w bardzo małych ilościach - nie ma żadnego porównania z zwierającym elektrolity izotonikiem...
Super są żeliki - dają naprawdę niezłego ''kopa'' ale tylko przy podmęczeniu, (a nie przy wycieńczeniu) - ważne jest aby nie ''przyjąć'' ich zbyt późno...
Pozdro...
 
 
Tytuł: Odp: Nasze najdłuższe wyprawy rowerowe, czyli jak zwiększyć wytrzymałość?
Wiadomość wysłana przez: Libr w 06 Maj 2013, 15:04:05
nie wywołuj wilka z lasu... ;]
Tytuł: Odp: Nasze najdłuższe wyprawy rowerowe, czyli jak zwiększyć wytrzymałość?
Wiadomość wysłana przez: Raffi w 06 Maj 2013, 20:30:50
Ale z tą ''wycieczką na Marsa'' to trochę już przejaskrawiłeś...

Nawet bardzo, ale czytając tą listę poczułem się dziwnie. Z całego wyprawowego wyposażenia do rowerowego survivalu podczas ostatniej "wyprawy" Białystok-Świnoujście miałem... klucz imbus 5. I nawet on się nie przydał.

Stąd też BARDZO dziwi mnie mocno długość Twojej listy na jednodniowy wypad w okolicy miasta, gdzie masz dość dobrą komunikację autobusową i kolejową, a w dodatku zawsze można zadzwonić po znajomego by jakby co wspomógł autem. Na krwawej ile masz do domu w najdalszym punkcie? 50km?


No i sam ujawniłeś nam że ''chyba się nie znasz'' na kwestiach dietetycznych...

Jasne, że się nie znam. Jestem w tej kwestii kompletnie zielony. Zupełnie. I piszę to zupełnie bez ironii. Nie znam się na tym kompletnie i absolutnie.

I to pokazuje jedną rzecz - można być zielonym, nie wiedzieć nic o diecie i w takim stanie trzaskać po te 200-500km naraz. Nie wiem czy bym dał radę tyle w terenie (nigdy nie miałem potrzeby próbować), ale po szosie to ta cała wiedza o dietach i suplementach przydaje się raczej do tego by jechać szybciej, a nie koniecznie do tego by w ogóle dojechać. Bo dojechać można bez tej wiedzy, na schabowym i coli. Czego jestem chodzącym przykładem i bynajmniej nie jedynym.


Nie ma  takiej opcji przejechania np. ''krwawej pętli'' tylko o wodzie, i jednym batoniku nawet połączonego z colą...

Nie ma takiej opcji w ogóle, czy nie ma takiej opcji dla Ciebie? Pytam z ciekawości, bo myślę, że jednak znalazłby się ktoś, kto by taką pętlę łyknął bez chemii wspomagającej. Może wolniej, ale nie sądzę, by to było tak zupełnie awykonalne. Przecież są cyborgi, co po 500-1000 km robią (fakt, po szosie ale to jednak 2-4 razy więcej) i żyją bez chemii.


Cola smaczna jest ale na przejeździe tylko w bardzo małych ilościach - nie ma żadnego porównania z zwierającym elektrolity izotonikiem...

Jasne, że nie ma, bo izotonik nawodnia i uzupełnia, a Cola... no cóż, jeżeli w ogóle to robi, to znacznie wolniej. Cola ma tylko jedną zaletę - to mnóstwo pustych kalorii, które łatwo się potem spala.
Tytuł: Odp: Nasze najdłuższe wyprawy rowerowe, czyli jak zwiększyć wytrzymałość?
Wiadomość wysłana przez: fionotron w 06 Maj 2013, 21:47:40
Nie ma takiej opcji w ogóle, czy nie ma takiej opcji dla Ciebie? Pytam z ciekawości, bo myślę, że jednak znalazłby się ktoś, kto by taką pętlę łyknął bez chemii wspomagającej. Może wolniej, ale nie sądzę, by to było tak zupełnie awykonalne. Przecież są cyborgi, co po 500-1000 km robią (fakt, po szosie ale to jednak 2-4 razy więcej) i żyją bez chemii.

Ale nie ma takiej opcji aby przejechać dystans ponad 100km w terenie bez jak to określiłeś jedzenia z założeniem że nie robimy go w pół dnia a np. w 3 godziny - czyli że trzeba by było ''pokręcić'' w terenie w tempie mocniejszym niż takim turystycznym...
Zrobiłem kiedyś taki test i przejechałem dosyć równo i mocno dystans trochę ponad 100km taki terenowo - asfaltowy - ale bez żadnego jedzenia i prawie nic nie piłem... Wprawdzie dałem radę ale do ''zjazdu'' zabrakło mi może z 10km
No a jeżeli chodzi o takie ponad 150km dystanse i to tylko w terenie - to nie zamierzam testować na sobie - ile mogę przejechać nic nie jedząc i mało co pijąc... Mogę ograniczyć te jedzenie - ale zjeść coś trzeba na trasie...
I każdy już musi wybrać co woli zjeść... Zdaję sobie sprawę że żele i izotoniki są pewnego rodzaju wspomagaczami ale dają ''ostrego kopa'' i stawiają na nogi (a co bardzo ważne polepszają samopoczucie na siodełku!!!)  - nie wyobrażam sobie startów w maratonach albo treningu - bez nich... A do tego dochodzą naprawdę smaczne!!! batony energetyczne i banany już kilkukrotnie ratujące mi życie - typowe kolarskie super żarełko... Dobre są jeszcze batoniki czekoladowe z orzechami np. Snikersy - są tańsze od tych energetycznych, a czekolada i orzechy robią swoje... A na mecie pożywny makaron - kolejne kolarskie jedzenie... Bardzo też syci proste ciasto... Można na nim bardzo dużo ''zdziałać'' na rowerku (hardkorowo pościgać się) - nieźle ''wchodzi'' z jakimś izotonikiem np. Isostarem - takim proszku rozrabianym w zwykłej wodzie... Na takim zestawie jestem w stanie przejechać np. maraton 12h na Mazovii - pewnie że jakoś syty nie będę, ale wystarczy mi to aby mocniej pokręcić...
Pewnie że na jakimś dłuższym przejeździe nie pogardzę kanapką z jakimś białkiem - albo nawet szybkim nawet jednodaniowym obiadkiem... Jednak w tylnej kieszonce zawsze będę miał ''wspomagacze'', banana i izotonik w bidonie czy bukłaczku, no i oczywiście wodę...
Pozdro...   
Tytuł: Odp: Nasze najdłuższe wyprawy rowerowe, czyli jak zwiększyć wytrzymałość?
Wiadomość wysłana przez: wit w 07 Maj 2013, 06:16:27
Kiedyś robiłem te długie dystanse na diecie z dodatkami - isostarem i tabletkami tauryna+niacyna. Potem przestałem tych suplementów używać, ot tak po prostu. Zrezygnowałem również ze snickersów, niegdyś żelaznej pozycji jedzeniowej - zaczęły mi szkodzić.
Ostatnio do picia biorę wodę z sokiem i dolewką mocnej herbaty, po drodze uzupełniam wodą (aż w końcu prawie traci smak). Żywię się w sklepikach po drodze - zwykle bułka, twarożek i jogurt pitny, czasem banan. Przedwczoraj zrobiłem pierwszy raz w tym sezonie stówkę i w zasadzie nie zdążyłem się zmęczyć ani specjalnie zgłodnieć.
Dodatki na pewno pomagają, ale spokojnie można się bez nich obejść.
Tytuł: Odp: Nasze najdłuższe wyprawy rowerowe, czyli jak zwiększyć wytrzymałość?
Wiadomość wysłana przez: fionotron w 07 Maj 2013, 09:32:52
Kiedyś robiłem te długie dystanse na diecie z dodatkami - isostarem i tabletkami tauryna+niacyna. Potem przestałem tych suplementów używać, ot tak po prostu. Zrezygnowałem również ze snickersów, niegdyś żelaznej pozycji jedzeniowej - zaczęły mi szkodzić.
Ostatnio do picia biorę wodę z sokiem i dolewką mocnej herbaty, po drodze uzupełniam wodą (aż w końcu prawie traci smak). Żywię się w sklepikach po drodze - zwykle bułka, twarożek i jogurt pitny, czasem banan. Przedwczoraj zrobiłem pierwszy raz w tym sezonie stówkę i w zasadzie nie zdążyłem się zmęczyć ani specjalnie zgłodnieć.
Dodatki na pewno pomagają, ale spokojnie można się bez nich obejść.

Nie piję dużo wody no chyba że jest bardzo duży upał... Już w tym roku było tak - że tak się rozgrzewałem na martonach MTB że się na bufetach musiałem schładzać... Jeżeli z nieba leje się żar, a w lesie powietrze stoi to, po prostu trzeba bardzo dużo pić - tak przynajmniej około 4-5 litrów (izotoniki plus woda) na około 50km przejazd i tak wszystko w pot pójdzie...
Jednak picie samej wody jest błędem, bo uciekają z nią elektrolity.. A to grozi "odcięciem'' i nie ma na to mocnych... A jeżeli ''odcięcie'' połączy się z udarem cieplnym - to jest już bardzo źle - bo się po prostu staje - choćby się nie wiem jak wcześniej się ''mocnym'' było... A to znowu prowadzi do omdlenia - można mieć ''serce jak dzwon'' i zemdleć na ''szlaku''...
Mi osobiście snikersy, (czy inne batony energetyczne) nigdy nie zaszkodziły...
A na przejazdach np. dziennego lajt roweru - kiedy to jeździmy tak bardziej turystycznie - czasami zaglądamy do sklepików, gdzie można się posilić, batonikiem, czy bananem albo kupić sobie za 1,5 czy 2zł rozkrojoną kajzerkę z ''białkiem'' w plasterkach...
Jednak zawsze w tylnej kieszonce, albo w małym rowerowym plecaku - mam butelkę, albo ''bidon'' z izotonikiem i Snikersa, albo jakiś batonik energetyczny - tak na ''czarną godzinę - jeżeli np. jesteśmy z dala od cywilizacji - to taki zestawik wystarcza, aby dojechać do jakiejś wioski i znowu się - tak na szybko posilić w wiejskim sklepiku...
Osobiście uważam że mocna i gorąca i słodka herbata - jest dobra, (i bardzo ''krzepiąca'') ale tylko w pojedynczych łykach - dla pobudzenia do dalszego ''kręcenia'' np. w zimnie jesienne dni, albo wtedy kiedy jedzie się nocą... Picie ''litrami'' mocnej jest szkodliwe, bo teina - przyjmowana w dużym stężeniu obciąża organizm...
Tak dodatki ''pomagają'', ale można się bez nich obejść w takiej turystycznej jeździe - jeżeli chciało by się trochę mocniej ''pokręcić'' jakiś np. już 30km dystans to stają się niezbędne...
Pozdrawiam.
 
 
Tytuł: Odp: Nasze najdłuższe wyprawy rowerowe, czyli jak zwiększyć wytrzymałość?
Wiadomość wysłana przez: kultowy w 07 Maj 2013, 10:15:46
w dłuższe jednodniowe trasy (szczególnie w ciepłe i gorące dni) zawszę biorę izotoniki - odwodniłem się już parę razy i wiem, że to nie jest fajna sprawa. ale jeśli chodzi o jedzenie to odpuszczam sobie jakieś batony czy żele wysokokaloryczne - to jest przydatne jak się uderza na parę dni gdzieś poza cywilizację (w ubiegłym roku w Patagonii takie żele i żywność liofilizowana życie mi ratowały - lekkie to, zwłaszcza żele, daje kopa energii i nasyca).

na jednodniówkę rowerową zawsze zabieram banany - są niezawodne, jakąś ciemną czekoladę (mogą być snickersy) i zawsze herbatę. od herbaty jestem silnie uzależniony stąd termos ciepłej jak i butelczynę zimnej mam zawsze pod ręką. a jak zgłodnieję to zawsze znajdzie się jakiś sklep, wszak jednodniówka z definicji nie prowadzi jakimiś dzikimi pozbawionymi dóbr cywilizacji terenami.
Tytuł: Odp: Nasze najdłuższe wyprawy rowerowe, czyli jak zwiększyć wytrzymałość?
Wiadomość wysłana przez: fionotron w 07 Maj 2013, 10:59:49
Banany o tyle są jeszcze fajne - jeżeli są w połówkach - to można ''kręcąc'' zębami obrać je ze skóry (i wyrzucić ją w przydrożny rów albo na pobocze do lasu bo i tak się zaraz rozłoży) a połówkę banana zjeść tak ''na dwa razy''... I jeszcze łyk izotonika z bukłaczka, albo z bidonu - i można ''kręcić'' sobie dalej - bez zatrzymania...
To takie praktyczne ułatwienie... Jak  komuś zależy na dłuższym ''kręceniu'' bez zbędnych przerw...
Tytuł: Odp: Nasze najdłuższe wyprawy rowerowe, czyli jak zwiększyć wytrzymałość?
Wiadomość wysłana przez: Libr w 07 Maj 2013, 15:28:53
Ja już się pogubiłem o czym mowa czy o wycieczkach, ewentualnie bicia rekordów wykręconych na rowerze kilometrów. Czy mowa o przejechaniu jak najwięcej km w jak najkrótszym czasie. Bo do pierwszego na pewno wystarczy woda mineralna plus śniadanie, obiad i dobra kolacja, ewentualnie owoce podczas jechania banan, jabłko jakiś cytrus np. pomarańcz. Co do drugiego przykładu to nie mam pojęcia ale bez wspomagaczy myślę że nie dałbym rady i prędzej czy później bym się odwodnij czy też jak to nazywacie odciął.

Czy pijąc wodę można się odwodnić ?
Tytuł: Odp: Nasze najdłuższe wyprawy rowerowe, czyli jak zwiększyć wytrzymałość?
Wiadomość wysłana przez: fionotron w 07 Maj 2013, 21:20:55
Czy pijąc wodę można się odwodnić ?

@Libr

A jak myślisz?
To taki żarcik miał być prawda? Ale ematikonu (mrugnięcia!) nie dodałeś
Pewnie że regularnie podczas upałów pijąc wodę - nie odwodnisz się - ale ile tam byś litrów nie wypił to i tak wszystko wypocisz w upały, a z potem utracisz elektrolity - dlatego tak ważne jest uzupełnianie ich izotonikami...
A jednym z czynników wpływających na długość przejazdu i to czy się da a czy może nie da rady jest właśnie odpowiednie pożywianie podczas przejazdu i picie - ważne jest to co się pije? Kiedy się pije? Ile się pije?
Tak więc to o czym piszemy - ma bezpośredni związek z tematem tego wątku...
Pozdro...
Tytuł: Odp: Nasze najdłuższe wyprawy rowerowe, czyli jak zwiększyć wytrzymałość?
Wiadomość wysłana przez: wit w 07 Maj 2013, 21:27:18
Nie wiem, czy można się odwodnić, ale pijąc większość wód można się odmineralizować, czyli wypłukać sole. O ile wiem, jest to groźne, bo jeśli stężenie soli w organizmie spada, zmienia się przewodnictwo prądu, a to wpływa na działanie układu nerwowego. Jeśli pić wodę, to powinna ona być wysokozmineralizowana. Dlatego zawsze patrzę na zawartość minerałów w wodzie. Niestety, te najszerzej reklamowane wypadają fatalnie - tak konkretnie Żywiec i Kropla Beskidu minerałów mają b. mało. Z powszechnie dostępnych niezła jest Muszynianka - ok. 2000 mg/litr, podczas gdy ta Żywiec trochę ponad 200 mg/litr, Kropla Beskidu poniżej 400 mg/litr. Woda powinna mieć z 500-1000 mg/litr.
Tytuł: Odp: Nasze najdłuższe wyprawy rowerowe, czyli jak zwiększyć wytrzymałość?
Wiadomość wysłana przez: zmorowata w 08 Maj 2013, 17:19:45
I tak wątek o najdłuższych wyprawach rowerowych przerodził się w poradnik dietetyczny dla zaawansowanych.
Ja jako niezbyt zaawansowana (dłuższe trasy w celach turystycznych, a nie w celu pobijania rekordów) wolę jakiś nabiał na śniadanie, zwykłego batonika na deser, rybkę z puszki na obiad, a do picia sok marchewkowy lub pomarańczowy.
Tytuł: Odp: Nasze najdłuższe wyprawy rowerowe, czyli jak zwiększyć wytrzymałość?
Wiadomość wysłana przez: Libr w 09 Maj 2013, 00:13:36
i nie boisz się że się odetnie :D? czy też odwodnisz?
No i najważniejsze z punktu widzenia dyskusji gdzie klasyczny banan ;]?
Tytuł: Odp: Nasze najdłuższe wyprawy rowerowe, czyli jak zwiększyć wytrzymałość?
Wiadomość wysłana przez: kultowy w 09 Maj 2013, 08:06:07
wczoraj na ddr w okolicach karowej (róg browarnej) dwóch rowerzystów zażarcie dyskutowało o diecie rowerowej - do moich uszu dotarły takie słowa kluczowe jak: izotonik, twarożek i, co oczywiste niejako, banan ;) jak widać dyskusje z forum przenoszą się do reala.

swoją drogą ja już jestem po jednym bananie a przecież to dopiero 8 do tego przejechane mam ledwo, ledwo 16 km ;)

Tytuł: Odp: Nasze najdłuższe wyprawy rowerowe, czyli jak zwiększyć wytrzymałość?
Wiadomość wysłana przez: zmorowata w 09 Maj 2013, 10:07:58
i nie boisz się że się odetnie :D? czy też odwodnisz?
No i najważniejsze z punktu widzenia dyskusji gdzie klasyczny banan ;]?
Ja nie taka strachliwa :D Zamiast banana, jako źródło cukrów, wolę batonika, bo ogólnie jestem słodyczo-żerna, a poza tym na rowerach nie myślę, gdzie mi się ten batonik odłoży. Zdaję sobie sprawę z tego, że mój jadłospis nie jest odpowiedni dla kogoś, kto chce osiągnąć jakieś wyniki w jakimkolwiek sporcie. Natomiast całkowicie wystarczy do poruszania się rowerem dla celów transportowo-rekreacyjno-turystycznych.
Tytuł: Odp: Nasze najdłuższe wyprawy rowerowe, czyli jak zwiększyć wytrzymałość?
Wiadomość wysłana przez: fionotron w 16 Maj 2013, 08:18:31
I tak wątek o najdłuższych wyprawach rowerowych przerodził się w poradnik dietetyczny dla zaawansowanych.
Ja jako niezbyt zaawansowana (dłuższe trasy w celach turystycznych, a nie w celu pobijania rekordów) wolę jakiś nabiał na śniadanie, zwykłego batonika na deser, rybkę z puszki na obiad, a do picia sok marchewkowy lub pomarańczowy.

@zmorowata

No to powtarzam po raz kolejny - To jak jesz? Co jesz? Kiedy jesz? I przede wszystkim Co pijesz? i kiedy pijesz? i jak pijesz? Podczas długich i bardzo długich przejazdów jest bardzo ważne - a wręcz może być kluczowe czy dojedziesz tam gdzie sobie zaplanowałaś - czy przypadkiem nie odetnie Ciebie w pół trasy na jakimś odludziu - kiedy to będziesz sama ''kręcić''
Aha - ale i do wycieczek turystycznych można się też przygotować - akurat tak się składa że nabiał, rybki w puszce jako (źródło białka) ''Batonik'' - (węglowodany), czy sok marchewkowy, pomarańczowy (witaminy) taki żywieniowy misz -masz jest całkiem niezłym rozwiązaniem - ale na popas...
Ale podczas ''kręcenia'' z ograniczonymi zatrzymaniami (no chyba że robimy taki jeden dłuży popas!) to może już się nie sprawdzić... Tylko ile ja bym musiał ''tego'' zjeść aby np. 200km ''wykręcić''?
A może trochę inaczej: Kupujesz sobie 3 torebki żelików - ze 2 - 3 litry litry ''izotoniku'' przynajmniej 1lwody- którą trzeba uzupełniać na trasie np. do większego bidonu  w upały, z 2-3 batoniki ale nie takie standardowe - tylko energetyczne! (no i jakaś mała kaska na obiadek i już) I przy rowerowej zawziętośći na tym spokojnie robisz całą ''Krwawą Pętlę''w 24h i przechodzisz do jej annałów - jako kolejna Kobieta jej zdobywczyni - a jeżeli nie lubisz terenu to robisz jakiś tam - ponad 200km dystans szosowy- też w 24h  - taki jak Zawodnicy na Giro Italia (no oni to może troszkę szybciej od Nas go przejadą!), czy np. ok. 2,5krotny dystans ''giga'' (w terenie) jak na na Mazovii czy Skandii...
Pozdro...
       
Tytuł: Odp: Nasze najdłuższe wyprawy rowerowe, czyli jak zwiększyć wytrzymałość?
Wiadomość wysłana przez: robertrobert1 w 16 Maj 2013, 09:49:25
Ja nie jestem za tym aby tak sie katować. Moje pierwsze kilka tras ponad 200 km przejeżdżałem żywiąc się w/w sposób i ...była to istna katorga. O wiele sensowniej jest robić przerwy co 1,5 lub 2 h i odżywiać się pełnowartościowy jedzeniem a co 6 h jeść normalne danie obiadowe. Owszem, wolniej przejedziesz ale dalej zajedziesz i co najważniejsze następnego dnia będziesz pełnosprawna a nie na głodzie.
Tytuł: Odp: Nasze najdłuższe wyprawy rowerowe, czyli jak zwiększyć wytrzymałość?
Wiadomość wysłana przez: fionotron w 16 Maj 2013, 12:06:35
Ja nie jestem za tym aby tak sie katować. Moje pierwsze kilka tras ponad 200 km przejeżdżałem żywiąc się w/w sposób i ...była to istna katorga. O wiele sensowniej jest robić przerwy co 1,5 lub 2 h i odżywiać się pełnowartościowy jedzeniem a co 6 h jeść normalne danie obiadowe. Owszem, wolniej przejedziesz ale dalej zajedziesz i co najważniejsze następnego dnia będziesz pełnosprawna a nie na głodzie.

Ale że co 6 godzin? Danie obiadowe? To podczas ''Krwawej Pętli'' musielibyśmy zjeść 3, albo nawet 4 razy po jednym takim daniu obiadowym!
Dobra jedno syte danie obiadowe i w połowie przejazdu...  I to mi wystarczy...
Dalej uważam, że podczas upałów - bardziej się pić chce...   
Nie wiem na czym Ty ''kręciłeś'' podczas tych ''pierwszych tras'' - ale batoniki energetyczne i żele które ja wchłaniałem były bardzo wporzo i wcale jakoś głodny się po nich nie czułem...
Zresztą się lepiej ''kręci'' na delikatnym ''głodniaku'' - niż jakoś bardzo najedzonym - bo to na pewno rozleniwia (nawet spać się czasami chce!) - Zresztą na ''delikatnym głodniaku'' - można sobie jakoś poradzić - ale odwodnienie plus udar cieplny - to kładzie na kolana - każdego nawet najmocniejszego baikera...
A tak się odżywiając następnego dnia też będę pełnosprawny - no może trochę ponaciągany...
Pozdro.
Tytuł: Odp: Nasze najdłuższe wyprawy rowerowe, czyli jak zwiększyć wytrzymałość?
Wiadomość wysłana przez: zmorowata w 19 Maj 2013, 14:17:26

No to powtarzam po raz kolejny - To jak jesz? Co jesz? Kiedy jesz? I przede wszystkim Co pijesz? i kiedy pijesz? i jak pijesz? Podczas długich i bardzo długich przejazdów jest bardzo ważne - a wręcz może być kluczowe czy dojedziesz tam gdzie sobie zaplanowałaś - czy przypadkiem nie odetnie Ciebie w pół trasy na jakimś odludziu - kiedy to będziesz sama ''kręcić''

Zapewne masz racje. Najwyraźniej żaden z moich przejazdów nie zasługuje na miano długiego, skoro nie odczułam aż tak dużej wagi jedzenia i picia. Albo mam odpowiednio dużo zapasów własnych;)

Aha - ale i do wycieczek turystycznych można się też przygotować - akurat tak się składa że nabiał, rybki w puszce jako (źródło białka) ''Batonik'' - (węglowodany), czy sok marchewkowy, pomarańczowy (witaminy) taki żywieniowy misz -masz jest całkiem niezłym rozwiązaniem - ale na popas...

Wycieczka turystyczna z definicji (przynajmniej mojej) zawiera przerwy na zwiedzanie, podziwianie widoków czy pluskanie się w napotkanych jeziorkach. Takie przerwy jak najbardziej można łączyć z popasem. Dodatkowo na popasie można spożywać coś co się lubi i spożywanie czego sprawia przyjemność. Czy ktoś zjada energetyczne żelki dla przyjemności jedzenia? Niemniej rozumiem, że dla osób ceniących sobie swoje wyniki albo jeżdżących naprawdę z dala od cywilizacji, żelki i inne wynalazki są nieocenione. Ja póki co jeździłam po terenach, na których każdego dnia napotykałam na jakiś spożywczak więc nie widziałam potrzeby korzystania z zaawansowanych produktów żywieniowych dla sportowców.

Ale podczas ''kręcenia'' z ograniczonymi zatrzymaniami (no chyba że robimy taki jeden dłuży popas!) to może już się nie sprawdzić... Tylko ile ja bym musiał ''tego'' zjeść aby np. 200km ''wykręcić''?

200 km bez przerwy to ja nie wykręcę, bo mnie ta część ciała, gdzie plecy tracą swą szlachetną nazwę, za bardzo rozboli;) Jednodniowe dystansy szosowe 200 km (co prawda nie dużo ich było ale były) robiłam na moim jedzeniu 'misz masz'. W moim przypadku dało się tyle tego zjeść, żeby nie paść po drodze. Jak się wybierałam na kilkudniowy wypad, na którym średnia wynosiła ponad 100 km/dzień, trochę chudłam na moim jedzeniu i byłam z tego bardzo rada:)
Fionotronie, kusisz mnie tą Krwawą pętlą:)
     
Tytuł: Odp: Nasze najdłuższe wyprawy rowerowe, czyli jak zwiększyć wytrzymałość?
Wiadomość wysłana przez: fionotron w 19 Maj 2013, 21:22:09
A co do żywienia na przejazdach to nie czuję się jakimś guru żywieniowym...
Po prostu napisałem tak jak zazwyczaj jadam ''kręcąc''
Dziś np. na maratonie Mazovii w Piasecznie zjadłem trochę za mało i o mało co nie stanąłem i kompletnie mnie nie ''odcięło''...
Pozdro...

     

Tytuł: Odp: Nasze najdłuższe wyprawy rowerowe, czyli jak zwiększyć wytrzymałość?
Wiadomość wysłana przez: fionotron w 19 Maj 2013, 21:34:02

Zapewne masz racje. Najwyraźniej żaden z moich przejazdów nie zasługuje na miano długiego, skoro nie odczułam aż tak dużej wagi jedzenia i picia. Albo mam odpowiednio dużo zapasów własnych;)

Fionotronie, kusisz mnie tą Krwawą pętlą:)
     

@zmorowata

Wcale nie miałem tego na myśli że żaden Twój przejazd nie zasługuje na ''miano'' długiego...
A może skusisz się na ''Krwawą Pętlę''     :)    ?
A jeżeli nie jesteś tak do końca skuszona to będę Ciebie dalej kusił   :)   ...
A co do samego przejazdu to postoje może i krótkie to i tak będą      :)     ...

P.S.Sorry że piszę po sobie - miałem duże trudności z modyfikowaniem...
Pozdrawiam...