Infrastruktura rowerowa i sprawy lokalne > Sprawy urzędowe - pisma, wnioski i tym podobne.

Jazda po tzw. ścieżkach rowerowych nie powinna być obligatoryjna

(1/20) > >>

wit:
Bardzo liczę na rozdmuchanie tematu, bo w moich oczach powoli staje się głównym problemem w poruszaniu się rowerem.
Kilka razy przejechałem (bo z małą córką, więc może bezpieczniej) Ciągiem Pieszo-Rowerowymm wzdłuż ulic 3 Maja/Mozajkowej/Mrówczej  w Józefowie/Wawrze. Trasa jest poprowadzona jako chodnik, co kilkanaście-kilkadziesiąt metrów wyjazdy z posesji (o innych utrudnieniach nie wspominam, ta trasa to ekstremalny bubel). O tym, że wyjeżdżający z nich samochodami albo nie mają szansy zobaczyć mnie, gdy jadę (jest za wąsko) albo mają to po prostu w dupie, przekonałem się 2 razy. Raz udało mi się wyhamować, raz nie (bez szkód). Od tamtej pory jeżdżę tamtędy ulicą, również z moją córką.
Dwukrotnie z tego powodu zatrzymała mnie tam policja. Tłumaczyłem grzecznie, że ta ścieżka jest bardzo niebezpieczna, policjanci upierali się przy swoim. Ja udawałem, że ich słucham, kilometr dalej wracałem na ulicę.

Dotychczas żyłem jednak w przekonaniu, że gdyby w takiej sytuacji doszło do poważniejszego wypadku, prawo jest po mojej stronie. Tymczasem jednak zostałem pozbawiony złudzeń, doszło do precedensowego rozstrzygnięcia - materiał tu:
http://fakty.tvn24.pl/ogladaj-online,60/wroclaw-sedzia-uniknal-kary-za-potracenie-rowerzysty,425571.html
W skrócie: rowerzysta jechał ścieżką, doszło do kolizji z samochodem, którego tam nie powinno być, sprawca nie poniósł konsekwencji.

Oznacza to, że prawo nie chroni rowerzysty nawet w tak ewidentnej sytuacji. Problem w tym, że wraz z "lawinowym" przyrostem ilości ścieżek rowerowych i CPR-ów takich wypadkogennych miejsc gwałtownie przybywa. Tu już nie chodzi o taki "szczegół", że ścieżki są niewygodne, one same w sobie stanowią zagrożenie.

Warszawa pod tym względem nie jest tragiczna, jest (ciągle) mnóstwo miejsc, gdzie ścieżek nie ma, więc jedzie się normalnie ulicą. Tam gdzie ścieżki są, kierowcy nabuzowani swoją "znajomością" przepisów próbują usuwać (najczęściej trąbieniem lub wrzaskami - doświadczyłem tego co najmniej kilkadziesiąt razy) rowerzystów z jezdni. W mediach też całkiem sporo materiałów pod tytułem: ci bezczelni rowerzyści, ścieżek przybywa, a oni nie chcą po nich jeździć. Tymczasem z mojego punktu widzenia np. sławne Trójmiasto jest już praktycznie nieprzejezdne, no chyba że ktoś godzi się z tym, że co chwila musi hamować do 5-10 km/h.

Konkluzja: przepis zmuszający rowerzystę do jazdy po ścieżce lub CPR jeśli takowy zbudowano, jest IDIOTYCZNY. Niech po ścieżkach jadą ci, którzy nie chcą jechać po jezdni, pozostałych nie powinno się do tego zmuszać.
Nie wiem, ile osób podziela mój pogląd w tej sprawie, ale jeśli jest takich osób więcej, uważam, że warto to zgłosić jako drobną poprawkę do przepisów drogowych.

Raffi:
Zanim powołasz się na Wrocław, sprawdź dokładnie.  Uniewinnienie kierowcy nie znaczy, że rowerzysta jest winny. Sędzię uniewinnili, bo tak naprawdę dupy dał projektant zasłaniając wszystko do takiego stopnia, że kierowca i rowerzysta nawet jadąc bardzo wolno widzieli siebie dopiero wpadając na swoje pojazdy. To raz.

Dwa - w Polsce nie funkcjonuje zasada precedensu, więc jednego wyroku nie rozciąga się na cały kraj :P

wit:
Zasada precedensu nie istnieje w Polsce w takim sensie, w jakim jest stosowana w systemie anglosaskim, w praktyce precedens jest czymś, na co można się powołać.
A dla rowerzysty fakt, że nie został oskarżony o spowodowanie wypadku, nie jest zapewne żadnym pocieszeniem.
Podtrzymuję swoje zdanie, że ścieżki są zagrożeniem i wymuszanie jazdy po nich naraża rowerzystów na niebezpieczeństwo.

jolajola1:
Tak gwoli ścisłości, to wzdłuż całej Mrówczej nie ma ani DDRki ani CePRa. Zniknięcie drogi rowerowej było jednym z warunków puszczenia wzdłuż tej ulicy ruchu autobusowego. Na jesieni będzie już 3 albo 4 lata.
Także obecnie po wschodniej stronie Mrówczej mamy po prostu CZERWONY CHODNIK.

Franc:
Jolajola: a dlaczego trzeba było zlikwidować CPR, żeby autobusy mogły jeździć?

Wrażenia z jazdy ścieżką wzdłuż Fieldorfa w piątek rano:
Jadę DDRiP od Wału M, dojeżdżam do Meissnera, mam zielone, samochód jadący Meissnera ma czerwone + zielona strzałka. Kierujący jedzie patrząc w jego lewo, zupełnie nie zwracając uwagi co się dzieje po jego prawej na DDRiP. Na szczęście widzę to z daleka, poza tym przystanek nie sprzyjał rozwijaniu dużej prędkości, więc zahamowałem na krawężniku i wrzeszczę. Kierowca zatrzymuje się gwałtownie, odwraca się zdziwiony w moją stronę, konsternacja, przepraszające gesty. Omijam go. Jak przejechałem Meissnera, to akurat zapaliło się zielone dla pieszych przez Fieldorfa więc zrobiłem szybki myk na jezdnię, by nie ryzykować na 2 kolejnych wyjazdach z osiedli. Dojechałem do Jeziorańskiego, niestety nie zdążyłem skręcić w lewo po jezdni, tylko na zielonym dla pieszych - jadę więc znów DDR. Dojeżdżam do ronda i skręcam na przejazd rowerowy, przejeżdżam przez nitkę w stronę Fieldorfa, wjeżdżam na wysepkę i gwałtownie hamuję bo tym razem kobieta jadąca samochodem w stronę ronda, mimo, że cały czas się na mnie patrzyła przejechała mi centymetry od korby i pojechała dalej. Ścieżki to zuuoooo. Jakbym jechał cały czas jezdnią, to nie miałbym takich podnoszących ciśnienie zagrywek.

Nawigacja

[0] Indeks wiadomości

[#] Następna strona

Idź do wersji pełnej