Warszawska Masa Krytyczna
Inne => Hydepark => Wątek zaczęty przez: Olexy w 02 Lut 2013, 22:48:57
-
Krótki, ale ciekawy wywiad o trendzie w niemieckich miastach.
Myślę, że dla większości z Was nie będzie w nim nic nowego/odkrywczego, ale może osoby, które natknęły się na niego przypadkiem w Wyborczej, a nie wyobrażają sobie życia bez samochodu, po przeczytaniu go spojrzą na auto w nieco inny sposób i zastanowią się, czy te coraz szersze ulice i narzekanie na radary ma sens. ;)
http://wyborcza.pl/magazyn/1,130897,13332975,Generacja_iPhone_a_odstawia_samochod.html#BoxSlotII3img
-
Jesteśmy już tak mentalnie zacofanym narodem, że nawet lektura tego artykułu nie pomoże. Ale warto próbować :)
-
Liczba aut spada tam, gdzie jest dobry transport publiczny oraz jego uzupełnienie - systemy samochodów publicznych oraz wypożyczalnie car sharing. Jednocześnie od połowy lat 90. liczba pasażerów kolei podmiejskich i regionalnych wzrosła prawie dwukrotnie.
Znam profesora medycyny, szefa kliniki pod Lüneburgiem, zamożnego człowieka. Ma dobre auto klasy D. Korzysta z niego w wyjątkowych przypadkach. Do pracy jedzie 30 kilometrów, najpierw rowerem do kolejki, potem pociągiem i znów rowerem. A gdy jest ładna pogoda, całe 30 kilometrów pokonuje na kolarzówce.
1. Potrzeba dobrej komunikacji, tak? Czyli... gdzie w Polsce ona działa idealnie i faktycznie jest dobra? (proszę nie pokazywać Warszawy, bo zaraz wytyczę na mapie trasę jaką pokonuje codziennie i będzie wszystkim i głupio i przykro ;>>> )
Pomijając nawet kwestię ceny biletów... ;>
2. Wyobrażacie sobie polskiego profesora zwyczajnego na rowerze w środku Warszawy opieprzanego przez byle gówno po podstawówce wychylajacego się z jakiejś taksówki, za to, ze ten śmie jechać w ogóle prawym pasem???
@Petro - mentalnie nie tyle co zacofanym - ile po prostu mentalnie innym narodem. Oni (Niemcy) swój etap bogacenia się i pokazywania bogactwa innym - już mają za sobą. A my ciągle (dopiero?) się rozwijamy i dla nas samochód jest synonimem wzbogacenia się i przynależności do jakiejś tam "średniej" klasy. Aczkolweik tak naprawdę do tej klasy większość z nas nie należy i należeć nie będzie. Chyba - że wygra w totka.
I jeszcze a porpos punktu 1 - biorąc pod uwagę ceny mieszkań - czeka mnie wyprowadzka i kupowanie czegoś. niestety ze względów komunikacyjnych wiem już, ze do pracy i z powrotem - będę musiał dojeżdżać samochodem. Na rower za daleko, a jakbym SLRa zostawił pod pkp to by mi go rozkradli czy połamali.
-
2. Wyobrażacie sobie polskiego profesora zwyczajnego na rowerze w środku Warszawy
Właściwie to nie muszę sobie wyobrażać. Na UW kilku moich wykładówców, w tym w randzie prof. jeździło rowerami to pracy. Nie mówię, że przez cały rok, ale w sezonie to jak najbardziej.
A doktorów i magistrów na rowerach to na pęczki, mogliby własną Masę stworzyć ;) I ci to już cały rok pomykali często. Z jednym czy dwoma to nawet miałem okazję się kawałek przejechać.
Na PW też się pewnie kilku znajdzie proferzystów, ale tam nie studiowałem, to nie mam pewności.
-
@ Raffi już się tak nie chwal że studiowałeś. :P
-
Miałam napisać to samo co Raffi- że nie jest ciężko znaleźć profesora/doktora, który jeździ do pracy rowerem lub komunikacją miejską. Kiedyś na MiMie UW był jeden, który dojeżdżał na rolkach. :P
Wydaje mi się, że Ci ludzie nie mają potrzeby dowartościowania się drogim samochodem, bo wiedza jaką posiadają jest sama w sobie wartością.
Osobiście nie uważam, że samochód to samo zło, sama naprawdę lubię nim jeździć i uważam, że może być bardzo dużym udogodnieniem. Ale ludzie muszą zrozumieć, że nie można dostosowywać miast do samochodów, tylko liczba samochodów na ulicach musi być dostosowana do potrzeb ludzi- wszystkich. Powiem Wam, że występuje u mnie taka sinusoida- czasem myślę, że powoli, ale jest u nas coraz lepiej, a czasem, zazwyczaj po rozmowie z kimś, dochodzę do wniosku, że to jednak bez sensu.
Wczoraj pokazałam ten artykuł mojemu kuzynowi, na co usłyszałam "Ale u nas jest Polska, tu nie można stosować takich rozwiązań". -_-
-
@ Raffi już się tak nie chwal że studiowałeś. :P
Cały czas studiuję :P 10 lat już tego będzie :)
Miałam napisać to samo co Raffi- że nie jest ciężko znaleźć profesora/doktora, który jeździ do pracy rowerem lub komunikacją miejską. Kiedyś na MiMie UW był jeden, który dojeżdżał na rolkach. :P
Wydaje mi się, że Ci ludzie nie mają potrzeby dowartościowania się drogim samochodem, bo wiedza jaką posiadają jest sama w sobie wartością.
Ja też mam wrażenie, że gdzie jak gdzie, ale na uczelniach to o rowerzystów bardzo łatwo. Wystarczy spojrzeć na ludzi, na ich spojrzenia, gdy podjeżdża się na zajęcia rowerem przy -20 lub w śnieżycy. To nie jest szok, ani święte oburzenie lub współczucie. To była sympatia w oczach, wyraz zrozumienia ;)
Moje wrażenie jest takie, że rower na uczelni otwiera wiele drzwi. Nawet jak dany psor nie jeździ rowerem, to zazwyczaj umie docenić to, że ktoś inny nie wydłuża Mu korka i nie zajmuje miejsca parkingowego pod wydziałem, bo rozumie pewne zależności ;)
-
@ Raffi już się tak nie chwal że studiowałeś. :P
Cały czas studiuję :P 10 lat już tego będzie :)
Myślałem że tylko parę razy można nie zdać a tutaj widzę na mistrza Polski idziesz.
Który kierunek już ? (2-3)
-
Podejrzeam że dr. inżynier - strach się bać ;) ;) :D
-
Przeczytałam dzisiaj ten artykuł i muszę przyznać, że zazdroszczę mieszkańcom Berlina. Codziennie dojeżdżam do pracy metrem i tramwajem, ale nie jestem z tego powodu usatysfakcjonowana, bo czasem czuję się gorzej niż sardynka w puszce. Nasza komunikacja miejska nie ma na razie szans być alternatywą dla samochodu, bo nie jest wystarczająco regularna, właściwie rozbudowana i komfortowa. Zimą, nadal zdarzają się stare, nieogrzewane tabory, a odcinek na trasie Wierzbno-Postępu, którym jeżdżę, to chyba miejsce, w którym tramwaje psują się najczęściej.
Bardzo podoba mi się pomysł samochodów publicznych, o którym mowa w artykule. Na pewno sporo osób, które używają samochodu raz na tydzień, by z niego skorzystało. Niestety społeczeństwo zmienia się powoli i sam fakt, że zaskoczył u nas system wypożyczania rowerów jest, moim zdaniem, dużym sukcesem.
-
Jesteśmy już tak mentalnie zacofanym narodem, że nawet lektura tego artykułu nie pomoże. Ale warto próbować :)
No może i nie pomoże ::) .
Ale warto jest przeczytać ten artykuł - bo jest on bardzo ciekawy, bo uzmysławia nam że można żyć zupełnie inaczej i myśleć zupełnie innymi kategoriami. i wtedy ''blaszane pudełko'' już nie jest Bogiem.
Dla mnie jednak trochę irytujące jest to - że Niemcy czy inni europejczycy potrafią zrobić Tak aby w życiu codziennym było by im po prostu łatwiej - a my niestety w wielu dziedzinach życia jesteśmy ''zacofani'' i bardzo wolno się uczymy (jeżeli w ogóle się uczymy od innych!!)
Chciałbym doczekać takich czasów kiedy - to w mieście będzie mniej samochodów, a więcej rowerzystów niż jeździ w mieście dotychczas) i pieszych a i kierowcy będą nas jeszcze lepiej rozumieli i akceptowali Nasze Prawo do użytkowania miejskich ulic.
Pozdro.