Inne sprawy rowerowe > Sprzęt

Jaki rower??

<< < (2/3) > >>

Savil:
Mam ciężki [alu to to nie jest] rower za 450 zł, od jakichś 8 lat. Od ostatniego czerwca jeżdżę regularnie. Nie serwisuję go, smarowałam jak dotychczas 2 razy, naprawiam rzadko [czasem coś z tatą], noszę po schodach, wstawiam pionowo do windy i jeżdżę pod górkę. Sprawuje się dobrze. Włożone w niego koszty pracy: 2 smarowania, czyszczenie z błota i śniegu, wymiana dętek, naprawa po wypadku. Koszty finansowe: Lampka przednia i tylna, koszyk, pompka & co.

Czyli sprawny, tani rower bez nakładów pracy i pieniędzy późniejszych też się da.

A odnośnie kolegi - nie zauważyłam pytania o cel kupna roweru. Chce pojeździć sobie czasem na wycieczki, dojeżdżać regularnie gdzieś po mieście, ganiać jak szalony gdzie może?

Raffi:

--- Cytat: Savil w 16 Sty 2010, 03:14:35 ---Mam ciężki [alu to to nie jest] rower za 450 zł, od jakichś 8 lat. Od ostatniego czerwca jeżdżę regularnie. Nie serwisuję go, smarowałam jak dotychczas 2 razy, naprawiam rzadko [czasem coś z tatą], noszę po schodach, wstawiam pionowo do windy i jeżdżę pod górkę.
--- Koniec cytatu ---

Wszystko zależy ile się jeździ. Ale ile kilometrów, a nie ile lat rower w piwnicy stoi. Generalnie ja znam trzy szkoły kupna roweru, każda ma swoje zalety i wady:

Metoda Skelerowa - kupić byle co, jak najtaniej, góra 800zł, średnio 600zł. Jeździć do momentu śmierci technicznej sprzętu bez żadnego zaglądania do roweru. Dopóki koła się kręcą, jedziemy - a że coś się zaciera, to nie ważne. A jak się zatrze - kupić kolejny. Przy przebiegach Skelera wychodzi 2 rowery na rok.
Bardzo droga metoda w przeliczeniu na kiometr, bo wychodzi 1200zł na rok, czyli 1200zł/10000km (zakładam 10000km rocznie), czyli 12gr/km. Przy czym rower niestety cierpi przy tym na to, że sprawny jest tylko w chwilę po kupieniu. Później już zawsze coś działa nieidealnie - choć nie każdemu to przeszkadza.

Metoda Olkowa - kupić nieco droższy rower, za około 1300zł. Czasem coś naprawić, gdy mocno hałasuje lub trze, z rzadka przeserwisować całość i wymienić najbardziej zdezelowane części (zwykle locki i napęd).
Po około 3 latach - wymienić na nowy, gdy już będzie bardzo zużyta całość (albo jak ktoś woli, wymienić połowę roweru co kosztowo wyjdzie niewiele taniej). Wychodzi około 1800zł/3 lata, czyli 1800zł/30000km, czyli 6gr/km. To w zasadzie metoda optymalna kosztowo dla większości ludzi, którzy faktycznie trochę jeżdżą (nie opłaca się tylko tym, co chcą pojeździć mniej niż rok, bo wtedy wychodzi drożej niż metoda Skelerowa).
Przy czym metoda wygodna, bo rower nie waży 25kg, co dla wielu osób jest ważne (choć akurat nie dla Ciebie). No i rower rzadko ulega awariom, bo jest serwisowany i nie z najtańszych komponentów. Tylko czasem niestety trzeba go na kilka dni zostawić w serwisie, a wtedy autobus - choć większości osób to nie przeszkadza, bo i tak nie jeżdżą codziennie. Dlatego to metoda optymalna dla większości.

Metoda moja - Wydać dużo by nie wydawać później nic. 2500zł na rower, przez pierwszy rok nie wkładam ani złotówki. Później tylko wymiana zużytych elementów (napęd i klocki). Serwisować nie ma czego - piasty mają łożyska maszynowe, suport i stery też, przerzutki się nie rozregulowują. Hamulce reguluję tylko z okazji wymiany klocków. O centrowaniu kół nie słyszałem. Raz na 3-4 lata trzeba wymienić linki i pancerze, bo się zużyją - jakieś 50zł. Reszta, dopóki czegoś sam nie rozwalisz - będzie działać długimi latami.
Wychodzi całkowity koszt większy niż w metodzie Olkowej, ale niższy niż przy metodzie Skelerowej. 2800zł w 3 lata, czyli 2800zł/30000km, czyli nieco ponad 9gr/km.
Metoda zaczyna się natomiast opłacać przy wieloletnim użytkowaniu, bo po 3 latach nie dochodzi kupno kolejnego roweru. W użytkowaniu np siedmiooletnim (70000km) wyjdzie 3200zł+powiedzmy 500zł na nieprzewidziane wydatki, czyli 3700/70000km wychodzi niewiele ponad 5 groszy/km. Zaletą jest natomiast to, że rower na piastach maszynowych z dobrym osprzętem jest w zasadzie bezobsługowy - więc osoba, która musi jeździć codziennie nie martwi się o to, ze nie będzie miała roweru bo musi go postawić na warsztat co jakiś czas. Ale ta metoda opłaca się tylko tym, co jeżdżą bardzo dużo, muszą mieć w pełni bezawaryjny sprzęt (bo np startują w zawodach lub nie mogą się spóźniać do pracy) i zamierzają tak jeździć wiele lat. W rzeczywistości takie potrzeby ma może 5% społeczeństwa. Reszta, nawet jak wykłada tyle kasy na rower, to tylko dla lansu.

No i jest czwarta metoda - Twoja. Jaki u Ciebie wychodzi koszt na 1km przebiegu? Najlepiej z perspektywy długoletniego użytkowania. Z tym, że użytkowania, a nie przechowywania w piwnicy.

Drex:

--- Cytat: Raffi w 16 Sty 2010, 17:55:31 ---Metoda Skelerowa - kupić byle co, jak najtaniej, góra 800zł, średnio 600zł. Jeździć do momentu śmierci technicznej sprzętu bez żadnego zaglądania do roweru. Dopóki koła się kręcą, jedziemy - a że coś się zaciera, to nie ważne. A jak się zatrze - kupić kolejny. Przy przebiegach Skelera wychodzi 2 rowery na rok.
--- Koniec cytatu ---
Moja ulubiona metoda. :P Z tym, że ja jakoś wyrabiam się z jednym rowerem na rok. :D

mplonski:

--- Cytat: Raffi w 16 Sty 2010, 17:55:31 ---No i jest czwarta metoda - Twoja. Jaki u Ciebie wychodzi koszt na 1km przebiegu? Najlepiej z perspektywy długoletniego użytkowania. Z tym, że użytkowania, a nie przechowywania w piwnicy.
--- Koniec cytatu ---

nie będę liczyć, akurat jestem chwilę po wymianie napędu, a więc koszt będzie lekko zawyżony ;-) dodatkowo, nie pamiętam ile kosztował rower.

ja mam metodę podobną do Olkowej. kupuję rower taki, który wystarczy mi na moje potrzeby, przynajmniej na najbliższy czas. mój aktualny kupiłem już wiele lat temu (chyba 6) - wtedy jeździłem jedynie rekreacyjnie. w zeszłym roku, kiedy zacząłem rower wykorzystywać jako środek transportu, stary osprzęt przestał być wystarczający - szczególnie piasta na wolnobiegu, dzięki której stale krzywiła się i pękała ośka. ponieważ teraz moje wymagania do roweru są większe, włożyłem trochę kasy w wymianę napędu, który będzie wystarczający dla mnie na najbliższy czas - mam nową zarówno tylną piastę, teraz już kasetę, a przy okazji nową korbę i łańcuch. przy okazji mógłbym wymienić przerzutki, ale mimo zużycia spokojnie pracują (stare, niezniszczalne sis'y). jest to głównie alivio - mógłbym kupić też dura-ace, ale alivio spokojnie mi wystarczą na najbliższy czas.

przy kupnie roweru w sumie najlepiej zwrócić uwagę na ramę, którą akurat Kross ma porządną, a z chwilą zajechania się napędu wymienić go na nowy, lepszej klasy.

licząc, że na tym napędzie zrobię pewnie te 7-8kkm, koszt wyjdzie koło 9gr/km - nie wiem też ile dokładnie przejechałem na rowerze przez kupnem licznika.

Savil:
Pojęcia nie mam ile u mnie kosztuje km, bo rower kupowany był dawno temu, kiedy się na rowerach nie znałam wcale [moja ówczesna wiedza: rowery dzielą się na górskie i zwykłe] i kiedy po prostu wyrosłam z maksymalnie rozkręconego komunijnego ;) Gdybym teraz kupowała, przemyślałabym to poważnie. Ale że rower jak na razie mam i działa, to używam.

Jeżdżę nim: co tydzień na zajęcia [ok 10 km], co tydzień do rodziny [ok 22 km], co miesiąc na Masę [różnie], plus jakieś zakupy czy inne okazje, zależy od potrzeb.

Nie twierdzę, że dokładnie wiem co robię. Raczej chcę pokazać, że nawet osoba mętnie kojarząca lokalizację suportu [to takie gdzieś między pedałami?] w ramach stanu wiedzy i z byle jakim rowerem poradzi sobie, jeśli zechce. Także wszystko zależy od potrzeb owego kolegi, bo to od niego oryginalnie zaczął się wątek ;)

Nawigacja

[0] Indeks wiadomości

[#] Następna strona

[*] Poprzednia strona

Idź do wersji pełnej