Infrastruktura rowerowa i sprawy lokalne > Ochota, Włochy, Ursus
Rowerowy problem Ochoty
rowerozof:
Dyskusja się toczy nie ogólnie o infrastrukturze tylko o odcinku na Ochocie. Jerzy oskarża osoby składające projekty partycypacyjne gdy za realizację odpowiada Dzielnica. Dzielnica zrealizowała coś czego w projekcie BP nie było.
blat23:
Akurat sytuacja tego łącznika jest absurdalna na wielu poziomach:
1. bo dzielnica zrobiła i teraz winę łapią rowerzyści (wszyscy, wiadomo)
2. politycy robią politykę - rowerzystów się "nie lubi" (to modne) więc łatwo się ich pałuje w mediach i obwinia za dżumę i koklusz
3. czemu tam nie ma kontrapasa w jezdni? bo miejsca parkingowe jak się domyślam
Ogólnie to mam takie wrażenie, że to specjalna zagrywka na tym projekcie - celowo zostało zrobione rozwiązanie konfliktowe, żeby storpedować kolejne rozwiązania tego typu.
rowerozof:
Kontrapas w jezdni nie jest wymagany. Problemem jest jakakolwiek kontynuacja tego kontraruchu. Kontraruch nie powinien się kończyć w polu. W sytuacji idealnej kontraruch powinien być podłączony do drogi dla rowerów przy Grójeckiej. Jak wiadomo ona nie istnieje. Skoro nie ma DDR to mozna byłoby włączyć w jezdnię Grójeckiej z nakazem jazdy w prawo. Ale to by pewnie wymagało zmiany sygnalizacji a to problem na miarę lotu na Marsa. Jest też problem z łącznikiem Niemcewicza ->Spiska, ale to pikuś przy problemach z sygnalizacją. Była też opcja nierobienia niczego czyli np odłożenia tego kontraruchu do czasu budowy DDR. Ale to wymagałoby dialogu między autorem a dzielnicą i ogólnego zrozumienia. Z tym u nas słabo. Więc jest konflikt. A twoje ostatnie zdanie jest całkiem ciekawe i bardzo prawdopodobne. Tylko czy władza jest na tyle inteligentna że umie szkodzi poprzez realizowanie projektów?
blat23:
Ja bym tam zrobił skręt w prawo tak jak napisałeś.
Co do rozgrywek politycznych, to dodatkowym powodem takiego działania może być tworzenie problemów żeby móc je bohatersko rozwiązać. Czyli robimy słabe rozwiązanie, żeby mieć argumenty w przyszłości na temat projektów rowerowych w całości, a dodatkowo usuniemy to słabe rozwiązanie i ogłosimy sukces. Dzielnica wygrywa 2 razy.
I możemy się tu śmiać z pana burmistrza ale wygląda to na celowe działanie zaplanowane na zysk polityczny.
Wiatr się odwraca i poglądy konserwatywne wracają do łask, z tym nurtem nieodzownie łączy się moim zdaniem samochodoza - i w tę nutę burmistrz uderza (nie wchodźmy jednak w to kto jakie ma poglądy i czy samochodoza to konserwatyzm czy nie, to tylko uproszczenie)
Raffi:
Władza jak chce to sobie przepisy czyta literalnie bardzo - a tam jest, że "każdy kolizyjny potok ruchu musi być osygnalizowany".
Zapis dość wieloznaczny, bo co jest potokiem kolizyjnym, a co nie? Jego interpretacja dosłowna prowadzi do oczywistego absurdu - w obrębie skrzyzowania trzeba dac sygnalizator na kazdych krzyżujących się ze sobą chodnikach, na przejściu dla pieszych przez drogę rowerową, na skrzyżowaniu dwóch dróg rowerowych... bzdura oczywista.
Ale miasto brnie w tą bzdurę i efekty są takie jak na obrazku - albo wydaje się bez potrzeby grube miliony na kompleksowe przebudowy sygnalizacji (często zupełnie niepotrzebne), albo robi się jakieś protezy jak na Ochocie, ale też jak na Tamce, czy Emilii Plater. Rowerzysci mają z tym wspólnego tylko tyle, że też są stratni. ALe to nie jest wymierzone w rowerzystów - obrywa się kierowcom (więcej osygnalizowanych strumieni, to więcej czekania na czerwonym), pieszym, tramwajom (pamiętacie słynne 64 sygnalizatory z Bemowa - to jest TA SAMA CHOROBA). Wygrywają chyba tylko dostawcy sygnalizacji dla Warszawy...
Nawigacja
[#] Następna strona
Idź do wersji pełnej